Już dziś odbędą się półfinały In-Season Tournament.
Czego się spodziewać?
Jesteśmy w trakcie absolutnie szalonego tygodnia w NBA.
Liga stanęła na głowie, jednego dnia nie ma spotkań, kolejnego są dwa, następnego 11, a potem znowu dwa. Wszystko po to, żeby zbudować odpowiednią otoczkę wokół In-Season Tournament.
I choć część fanów (i gracze fantasy) narzeka to trzeba przyznać, że to się udaje. Czekamy na Turniejowe spotkania, a te dni masowe to klasyczny grudzień w NBA… trzeba je odbębnić.
Dzisiaj jednak mamy dzień turniejowy.
Tylko dwa mecze i oba o całkiem poważną stawkę.
Zawodnicy drużyn które wygrają dzisiaj gwarantują sobie co najmniej po 200 tysięcy $ premii – a to już niebagatelna suma dla graczy na niskich kontraktach. Co więcej otwierają sobie szansę na zapisanie się w annałach jako pierwsi zwycięzcy Turnieju NBA w historii.
23:00 Indiana Pacers vs Milwakee Bucks
Indiana Pacers to być może zespół który najpoważniej w lidze podszedł do In-Season Tournament.
Aż 7 zawodników zarabiających mniej niż 3.5 mln $ rocznie oznacza, że dla połowy ich składu premia za zwycięstwo – 500 tysięcy dolarów to równowartość dwu lub trzy miesięcznych zarobków. To już nie w kij dmuchał. Jednym z graczy dla których ta kasa będzie poważnym bonusem w tym sezonie jest nawet ich lider – niesamowity Tyrese Haliburton.
Być może dlatego Pacers mają bilans 5-0 w Turnieju i tylko 6-8 poza tymi rozgrywkami. Widać, że im zależy, widać że bardzo się starają.
Jednocześnie mają historycznie dobry atak – 123.6 pkt na 100 posiadań i słabą, dopiero 28. w lidze obronę. Umieją jednak zatrzymywać rywali w pojedynczych posiadaniach, mając w składzie takich defensorów jak Myles Turner i Bruce Brown.
Co ciekawe grają z zespołem, który choć kompletnie inaczej zbudowany, ma bardzo podobny profil. Trzeci atak w lidze – Offensive rating na poziomie 119.2 i dopiero 22. obrona ligi. Ostatecznie daje im to NetRating (średni plus/minus w przeliczeniu na 100 posiadań) niewiele wyższy niż Pacers +3.8 wobec +3.5 rywali.
Wydaje się jednak, że mimo bardzo podobnej charakterystyki ofensywno/defensywnej obu drużyn, fakt, że obie są tak źle na ten moment zbilansowane i przechylają się w stronę ataku, faworyzuje Indianę. Kiedy Haliburton i spółka trafiają na drużyny które próbują wygrać z nimi w strzelaninie – są w swoim żywiole. Pacers biegający, Pacers rzucający w piątej sekundzie akcji, wreszcie Pacers stwarzający pozory szaleństwa, ale grający pod pełną kontrolą swojego rozgrywającego, to Pacers najlepsi. Warto też dodać, że Bucks, w przeciwieństwie do Bostonu w poprzedniej rundzie, nie mają nawet co marzyć o spowolnieniu Haliburotna. Może tylko Andre Jackson w całym ich składzie ma podobny potencjał defensywny co Derrick White i Jrue Holiday, ale Andre Jackson gra po 5 minut na mecz i, co ważne, Andre Jackson na tę strzelaninę przyszedłby z nożem – chłopak jest wspaniały, ale kompletnie nie umie rzucać.
Mimo, że mamy starcie pierwszej i trzeciej ofensywy ligi, różnica 4.4 punktu na 100 posiadań między nimi jest taka jak między 3. Bucks a 12. Heat. Czytaj – atak Milwaukee jest tak toporny przy Indianie co atak Miami przy nich. A wszyscy wiemy że w ataku Heat wyglądają jakby łupali kotka za pomocą młotka.
To co może uratować dziś Bucks to fakt, że Giannis Antetokounmpo to jedna z tych gwiazd ligi, które ewidentnie mają ambicję wygrać ten Turniej – Milwaukee też ma tu bilans 5-0, wyraźnie lepszy niż ich 10-6 w pozostałych meczach.
Tak czy siak – stawiam tu na Indianę, po szalonym meczu na ponad 250 łącznie zdobytych punktów.
03:00 New Orleans Pelicans vs Los Angeles Lakers
Kolejny ostatni taniec w karierze LeBrona Jamesa. Ostatni i tym razem pierwszy.
Ma szansę osiągnąć to co nigdy nie udało się Michaelowi Jordanowi. Wygrać In-Season Tournament… Turniej, w którym nigdy MJ nigdy nawet punktu nie zdobył. Co z tego, że tych rozgrywek nie było za jego czasów. Jeśli Jamesowi uda się wygrać, będzie w nich prowadził z Jordanem 1:0, a to w tych wszystkich debilnych dyskusjach o tym, kto jest prawdziwym GOATem, na pewno będzie decydującym argumentem prawda? PRAWDA?!?!?
Lakers jak wszyscy półfinaliści są nieco lepsi w Turnieju niż poza, bilans 5-0 wobec 8-9 w innych meczach… ale na przestrzeni sezonu mają relatywnie słaby NetRating -0.8 to dopiero 21. miejsce w lidze. Mający jedną porażkę więcej od nich Pelicans są aż o 2.2 pkt lepsi, +1.4. W rozgrywkach pozaturniejowych dysponują tym samym bilansem co rywale, 8-9, ale jako jedyni półfinaliści Turnieju przegrali w nim jeden mecz – w grupie z Houston Rockets.
Zderzą się tu dwie bardzo fizyczne, na swój sposób nieco podobne drużyny. Oparte na naprawdę potężnych silnych skrzydłowych z ogromnym ciągiem na kosz – pojedynek Ziona z LeBronem powinien być ozdobą tego spotkania, oraz na głębi składów. Obie drużyny swoich kluczowych zawodników – odpowiednio Treya Murphy’ego i Austina Reavesa, wprowadzają z ławki.
Bardzo ważne będzie też starcie podkoszowe między Jonasem Valanciunasem i Anthonym Davisem – Litwin jest być może najtrudniejszą do krycia nie-gwiazdą w lidze, a jego kombinacja fizyczności z miłością do walki pod koszem, mogą spowodować, że długimi fragmentami męczył się będzie z nim Christian Wood, a Davis będzie starał się uprzykrzać życie Zionowi. Matchup Big V / AD jest też o tyle ciekawy, że po drugiej stronie boiska Davis jest na tyle mobilny, że może być nie do przykrycia dla rywala, ale… nie rzuca w tym sezonie kompletnie za 3, raptem 0.5 próby na mecz. To może sporo ułatwić obronie z Nowego Orleanu.
Często mówimy, że bardzo byśmy chcieli zobaczyć jakiś konkretny pojedynek w playoffs i nie raz i nie dwa mówiliśmy to o tych dwóch drużynach, nie tylko ze względu na pojedynek LeBron – Zion, trudną przeszłość Ingrama w LA i jeszcze trudniejszą historią Davisa z Nowym Orleanem.
I teraz taki pojedynek dostajemy. Mniej seksowny niż pierwsza para, mierzy się w końcu dopiero 14. z 24. atakiem ligi i 14. z 9. obroną, ale tu walka to coś więcej niż statystyki zaawansowane. To LeBron mający o co grać, mający coś do udowodnienia, przeciwko Pelicans, którzy wydają się mieć wszystkie najważniejsze atuty w ręku.
Stawiam na starego dziada, który po wyeliminowaniu Kevina Duranta kolejny raz pokaże, że jeszcze się tli w nim ten ogień. Drugi typ – mecz będzie na względnie niewiele punktów, poniżej 220. łącznie.
Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.