• Piotr Zarychta
PostPrime/Post prime News/Highlighty/Noc z NBA: Powrót po przerwie, rekordowy Jokic

Noc z NBA: Powrót po przerwie, rekordowy Jokic

Tydzień przerwy od meczów NBA, aż się przyjemnie wstawało dziś rano, żeby obejrzeć co się działo w naszej ukochanej lidze. A działo się, bo było aż 12 meczów, chociaż na nadmiar emocji narzekać nie można.

Jak zwykle zaczynamy od telegraficznego skrótu:

  • Magic niespodziewanie lepsi w wyjazdowym starciu z Cavs
  • Pacers wracają na właściwe tory i ładują Pistons 129 punktów
  • Knicks wykorzystują osłabienie Sixers i psują debiut Kyle’a Lowry’ego
  • Raptors rozjeżdżają Nets w debiucie Kevina Olliego
  • Luka i Kyrie lepsi od Duranta i Bookera
  • Celtics kontynuują passę zwycięstw w Chicago
  • Zion prowadzi Pelicans do łatwego zwycięstwa z Rockets
  • Thunder nie dają szans Clippers
  • Jokic gra z Wizards jak na najłatwiejszym poziomie w NBA 2k
  • Hornets z czwartą kolejną wygraną, tym razem z Jazz
  • Warriors wykorzystują brak LeBrona Jamesa
  • Kings męczą się, ale wygrywają ze Spurs

Cleveland Cavaliers (36-18) – Orlando Magic (31-25) 109:116

  • Czyżby passa Cavaliers miała się kończyć? Mówiliśmy przed weekendem gwiazd, że seria Cavs była o tyle wątpliwa, że zrobiona na dość łatwym terminarzu.
  • Brak Donovana Mitchella oczywiście nie pomógł, ale Magic byli po prostu lepsi, twardsi, bardziej im się chciało.
  • Tak z resztą skomentował to Moritz Wagner, autor 22 punktów i 7 zbiórek, który powiedział że teraz jest czas prawdziwych drużyn.
  • Świetną robotę wykonała ławka Magic, która ponownie jak na początku sezonu zagrała świetnie. Rezerwowi z Orlando rzucili aż 63 punkty, bijąc rywali, którzy mieli ich 24.
  • Stracili jednak Jalena Suggsa, który zderzył się z Wendellem Carterem Jr. i z bólem głowy opuścił końcówkę meczu. Jeśli okaże się że to był wstrząs mózgu, to można się spodziewać kilku meczów przerwy.

Indiana Pacers (32-25) – Detroit Pistons (8-47) 129:115

  • Są takie mecze w każdym sezonie, przy których zwycięstwo zapisujesz ołówkiem jeszcze przed startem spotkania. Tak w tym roku wygląda granie przeciwko Detroit Pistons.
  • Pacers ten ołówek już w pierwszej połowie zamienili na długopis, prowadząc do przerwy aż 72:43. Pistons wygrali co prawda trzecią kwartę różnicą 15 punktów, ale to im pozwoliło tylko uniknąć blamażu. W zamian mają tylko pogrom.
  • Tyrese Haliburton wrócił na swoje tory, rzucił 25 punktów i rozdał 13 asyst, kolejnych 5 graczy Pacers rzucało minimum 13 punktów.
  • Dla Pistons 30 punktów uzbierał Cade Cunningham i w 30 minut z nim na boisku Pistons byli +10. W pozostałych 18 minutach -24. Ciekawa statystyka.

Philadelphia 76ers (32-23) – New York Knicks (34-22) 96:110

  • Podobny przebieg do meczu w Indianapolis miało spotkanie w Filadelfii. Z tą różnicą, że tutaj to goście dyktowali warunki. Do przerwy Knicks byli lepsi 69:46, ale Sixers na koniec trzeciej kwarty zjechali do straty 10 punktów.
  • Tyrese Maxey jako jedyny miał dzisiaj swój dzień, rzucając 35 punktów, ale nie miał wystarczającego wsparcia. Sixers cierpią bardzo bez Joela Embiida, nie pomógł też powrót Tobiasa Harrisa, który rzucił tylko 7 punktów.
  • Zadebiutował za to Kyle Lowry i liczbowo nie wygląda to źle – 11 punktów, 4 zbiórki, 5 asyst i +4 w jego 25 minut gry.
  • Skończył też ze szwami, bo zderzył się z Jericho Simsem i musiał udać się do szatni. Ale wrócił w drugiej połowie i grał dalej.
  • Bojan Bogdanovic zagrał najlepszy mecz od czasu wymiany z Pistons, rzucając 22 punkty. 21 dołożył Jalen Brunson, ale nie mógł się wstrzelić z gry, trafiając tylko 5 z 18 prób i żadnej z 4 trójek.

Toronto Raptors (20-36) – Brooklyn Nets (21-34) 121:93

  • Przejazd po nudnym wschodzie kończymy w Toronto, gdzie niedawni partnerzy podczas wymiany wokół Dennisa Schrodera zmierzyli się ze sobą.
  • Przez trzy kwarty przewaga gospodarzy oscylowała wokół 10, do kilkunastu punktów, ale ostatnia część gry to rozjazd rywali. 39:22 zamknęło ten mecz.
  • Gary Trent Jr. walczący o nowy kontrakt rzucił 25 punktów, 24 dołożył Immanuel Quickley, a 18 Scottie Barnes.
  • Debiutujący w roli pierwszego trenera Kevin Ollie musiał przełknąć gorzką pigułkę.

Dallas Mavericks (33-23) – Phoenix Suns (33-23) 123:113

  • Tu co prawda na minutę przed końcem trenerzy opróżnili swoje ławki rezerwowych, ale starcie Mavericks z Suns było tym co lubimy. Zacięte spotkanie z wielkimi występami gwiazd.
  • Luka Doncic postanowił przedłużyć serię zwycięstw gospodarzy i był bliski kolejnego triple-double. Skończył mecz z 41 punktami, 9 zbiórkami i 11 asystami. To już jego 40. mecz w karierze na 40 lub więcej punktów.
  • Ale sędziowie go nie oszczędzali. To już jest gruba przesada:

  • Miał obok siebie też Kyriego Irvinga, który zdobył bardzo efektywne 28 punktów, trafiając 11 z 18 rzutów z gry.
  • Ale tej wygranej nie byłoby bez świetnej dyspozycji strzeleckiej zza łuku w trzeciej kwarcie. Wtedy gospodarze trafili aż 8 ze swoich 19 trójek i wyszli wreszcie na prowadzenie, które potem regularnie powiększali.
  • Dla Suns grających bez Bradleya Beala 35 punktów rzucił Devin Booker i rozdał 8 asyst, a Kevin Durant skończył mecz z 23 punktami, ale tylko 9 trafionymi rzutami na 22 próby.

Chicago Bulls (26-30) – Boston Celtics (44-12) 112:129

  • To już siedem zwycięstw z rzędu Celtics i przy wyrównanej stawce w konferencji zachodniej, a jednocześnie kłopotach wielu drużyn na wschodzie drużyna z Bostonu może czuć się coraz pewniej, że będzie miała przewagę parkietu w całych playoffs.
  • Derrick White rzucił 28 punktów, Jayson Tatum dodał 25, ale nie był to mecz, który kontrolowali, szczególnie w pierwszej połowie.
  • Prowadzili 16 punktami, po czym do przerwy przegrywali trzema. Dopiero wysoko wygrana trzecia kwarta (37:21) uspokoiła ich sytuację i dowieźli tę wygraną do końca.

New Orleans Pelicans (34-22) – Houston Rockets (24-31) 127:105

  • Jeszcze kilka tygodni temu przy tych drużynach mogliśmy mówić o bezpośredniej walce o miejsce w tabeli. Tylko że od tego czasu Pelicans poszli mocno w górę, a Rockets zdecydowanie w dół.
  • I tak też było w tym meczu. Gospodarze wygrali pierwszą kwartę i z każdą kolejną dokładali kolejne punkty do swojej przewagi, która na koniec wyniosła ponad 20 punktów.
  • Przy braku Brandona Ingrama obowiązki asystującego wziął na siebie Zion Williamson. Rzucił 27 punktów i rozdał 9 asyst.
  • C.J. McCollum dołożył 28 punktów, a Jonas Valanciunas 20.
  • A Rockets? Mogą się cieszyć z kolejnego bardzo dobrego meczu Amena Thompsona, który z ławki rzucił 22 punkty, miał 4 asysty i 3 bloki. Ale poza tym słabo.

Oklahoma City Thunder (38-17) – Los Angeles Clippers (36-18) 129:107

  • W tym meczu naprawdę liczyłem na zaciętą walkę do samego końca. Tymczasem Clippers wyglądali jakby jeszcze byli na urlopie. Ja wiem, że starsi zawodnicy potrzebują więcej czasu, żeby z powrotem wejść w rytm, ale wyglądali na tle Thunder bardzo źle.
  • Shai Gilgeous-Alexander kolejny raz udowodnił swoją jakość przeciwko byłej drużynie. 31 punktów i 8 asyst to już teraz jego zwykły mecz, nie wywołujący przesadnych reakcji.
  • Gdzie pobiegłeś?

  • Chet Holmgren dołożył 17 punktów, 10 zbiórek i 3 bloki, a Jalen Williams 18 punktów, 6 asyst i również 3 bloki.
  • Swój debiut w nowych barwach zanotował Gordon Hayward, ale w 14 minut gry spudłował 2 rzuty z gry i miał 4 zbiórki.
  • Zamiast skrótu polecam wam ciekawą analizę SGA:

Denver Nuggets (37-19) – Washington Wizards (9-46) 130:110

  • Kolejny mecz i kolejny pogrom. Nikoli Jokiciowi w karierze brakowało triple-double tylko przeciwko Wizards. Wszystkie pozostałe drużyny zostały już tym obdarowane. Aż do ostatniej nocy.
  • 21 punktów, 19 zbiórek, 15 asyst i 10/10 z gry. Po drugiej stronie biegali jacyś goście, którzy mieli mu przeszkadzać, ale ja tylko widziałem koszulki z logo Wizards.
  • W ten sposób stał się trzecim zawodnikiem, który zanotował triple-double przeciwko każdej drużynie, z którą mógł zagrać w swojej karierze.
  • To też jego trzecie triple-double, w którym nie spudłował rzutu z gry, jednocześnie oddając ich minimum 10. Od połączenia NBA i ABA nikt tego nie zrobił trzykrotnie.
  • Jordan Poole został rezerwowym. I to jakim. 4/17 z gry i takie oto zagranie do Shaqtin a Fool:

Utah Jazz (26-31) – Charlotte Hornets (14-41) 107:115

  • P.J. Washington po odniesieniu czwartej wygranej z rzędu w barwach Mavericks powiedział, że nie przypomina sobie takiej serii przez cztery lata gry dla Hornets. Cóż, Hornets właśnie wygrali czwarty mecz z rzędu odkąd Washington został oddany. Nie ma przypadków. Są tylko znaki.
  • Najlepszy mecz po wymianie zanotował Grant Williams, który trafił 6 trójek i skończył z 24 punktami. 26 dołożył Miles Bridges, a 16 Brandon Miller.
  • Kluczowa okazała się czwarta kwarta. Na jej początku to Jazz prowadzili różnicą 6 punktów, ale Hornets odpowiedzieli serią 14:0, która dała im prowadzenie i w efekcie zwycięstwo.
  • Poprzednia wygrana drużyny z Charlotte w hali Jazz miała miejsce 1 marca 2006 roku. Czekali na to prawie 18 lat i przegrali w tym czasie 16 razy z rzędu.
  • Taylor Hendricks zadebiutował w pierwszej piątce, rzucił najwięcej w karierze 12 punktów, ale to tyle szczęścia dla niego.

Golden State Warriors (28-26) – Los Angeles Lakers (30-27) 128:110

  • Nie było LeBrona Jamesa, więc Warriors dość spokojnie zanotowali kolejne zwycięstwo i mają już bilans 9-2 w ostatnich 11 meczach.
  • Stephen Curry, który jest liderem strzelców od trade deadline miał 16 punktów po pierwszej kwarcie i 25 do przerwy. Skończył z 32 i 8 asystami.
  • Przekroczył granicę 6 000 asyst i stał się ósmym zawodnikiem w historii, który ma na koncie tyle ostatnich podań i 23 000 punktów.
  • Grający coraz lepiej Andrew Wiggins dołożył 20 punktów, ale zimny był Klay Thompson. Drugi mecz z ławki nie był już tak dobry w jego wykonaniu. Trafił tylko 1 z 9 rzutów z gry.
  • Dla Lakers 27 punktów, 15 zbiórek i 3 bloki zanotował Anthony Davis, ale to tyle jeśli chodzi o plusy.

Sacramento Kings (32-23) – San Antonio Spurs (11-45) 127:122

  • Niespodziewanie najbardziej zacięty mecz dostaliśmy w Sacramento, gdzie do końca w grze trzymali się San Antonio Spurs.
  • Trzymał ich w czwartej kwarcie Keldon Johnson, który wtedy rzucił 12 ze swoich 18 punktów. Więcej od niego, bo aż 32 rzucił Devin Vassell.
  • To jednak nie wystarczyło, bo Kings wreszcie mieli kilku graczy rzucających punkty.
  • Domantas Sabonis zanotował 19. w sezonie triple-double (22/11/11), De’Aaron Fox rzucił 28 punktów, a po 21 dołożyli Malik Monk i Kevin Huerter.
  • Dla pokonanych Victor Wembanyama był bliski meczu na co najmniej 5 we wszystkich kategoriach. Skończył z 19 punktami, 13 zbiórkami, 4 asystami, 5 przechwytami i 5 blokami.
  • Jeremy Sochan dołożył 16 punktów, 8 zbiórek i 2 bloki.

Podziel się:
Poprzedni Wpis
Następny Wpis
Dołącz do dyskusji

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *