Niesamowity początek sezonu Cama Thomasa

W lutym tego roku Cam Thomas chwilę po tym jak wymienieni zostali Kyrie Irving i Kevin Durant, wskoczył do rotacji zespołu i w trzech meczach z rzędu rzucał ponad 40 punktów.

Kolejno było to:

• 44 punkty z ławki przeciwko Wizards:

• 47 punktów przeciwko Clippers:

• 43 punkty przeciwko Suns:

W ten sposób został najmłodszym zawodnikiem w historii, który zanotował taką serię spotkań.

Później jego rola jednak zmalała i zdarzały mu się puste przebiegi, a nawet braki jakichkolwiek minut, bo trener nie korzystał z jego usług.

Na początku obecnego sezonu Thomas grał jako zmiennik. W meczu otwarcia potrzebował zaledwie 25 minut, żeby zdobyć 36 punktów. Na tym jednak nie poprzestał. Skorzystał z kontuzji Cama Johnsona i wskoczył do pierwszej piątki. Kolejne dwa spotkania to 30 i 33 punkty w jego wykonaniu.

Dla lubujących się w statystykach amerykanów niedługo trwało znalezienie innego młodego gracza, który zaczął sezon od trzech „trzydziestek”. Był to Shaquille O’Neal w sezonie 1993/94, kiedy to w trzech pierwszych meczach rzucał kolejno 42, 36 i 37 punktów.

Następnie Thomas nieco wpadł w dołek, ale w swoim siódmym meczu, przeciwko Bucks znów był gorący, rzucając aż 45 punktów. I ten mecz pozwolił mu stanąć w jednym rzędzie z Mosesem Malonem.

Odkąd bowiem NBA zaczęła liczyć straty w meczach, czyli od 1977 roku tylko dwóm zawodnikom udało się uzyskać w pierwszych 7 meczach sezonu sumarycznie ponad 200 punktów i poniżej 10 strat. Pierwszym był Moses Malone w sezonie 1981/82, a drugim właśnie Cam Thomas.

Póki co kariera Thomasa jest bardzo nierówna, ale jak na dość daleki, bo 27. wybór w drafcie, to Brooklyn Nets i tak nie mają co narzekać. Tak daleko w drafcie rzadko można trafić zawodnika, który na lata wejdzie do rotacji. A co dopiero mówić o strzelcu, który już teraz ma na swoim koncie 5 spotkań, w których rzucał co najmniej 40 punktów.