Komu? Komu? 30 rad dla 30 drużyn przed trade deadline część 2
Są tacy, którzy lubią okres transferowy i tacy, którzy nie lubią. Ja zdecydowanie należę do tych pierwszych. Od małego gram we wszelkiego rodzaju gry managerskie i okres wymian to dla mnie okres największego zainteresowania NBA. Pora na drugą część naszego poradnika.
Kilka dni temu, w naszym podcaście zaczęliśmy rozmowę o trade deadline. Możecie zobaczyć to po prawej stronie. Ale żeby wam jeszcze bardziej przybliżyć ten bardzo ciekawy okres w sezonie NBA postanowiłem przygotować mój poradnik odnośnie tego jakich ruchów mamy się spodziewać po każdym zespole, a także tego co ja bym zrobił na ich miejscu.
Dzisiaj zespoły z numerami 11-20 na naszej liście.
Houston Rockets
Drużynie z Teksasu niewiele brakuje, żeby mieć pewne miejsce w czołowej dziesiątce zachodu, a dodatkowo ma jeszcze kim i czym handlować.
Jeff Green jest wspaniałym weteranem, świetnym gościem w szatni, który pomaga ją scalać, a jednocześnie wciąż jest efektywny na boisku.
Regularnie dostarcza średnio ponad 6 punktów na mecz, trafiając ponad 50% swoich rzutów, ale jednocześnie ma bardzo interesujący kontrakt do wymiany warty 9,6 miliona dolarów.
Rockets mogą wykonać telefon do Nets, żeby spróbować wyciągnąć Spencera Dinwiddiego, żeby zapewnić zmiennika z prawdziwego zdarzenia dla Freda VanVleeta, bo Amen Thompson jeszcze nie jest gotowy do bycia zmiennikiem na tej pozycji w drużynie grającej o playoffy. Można zadzwonić do Pistons i spytać o Bojana Bogdanovicia, chociaż kontrakt Jeffa Greena może się w Detroit nie podobać, gdyż jest o rok za długi. Kolejnym adresem może być Portland i oferta za Malcolma Brogdona, czy San Antonio i Keldon Johnson.
Opcji jest wiele, Rockets są w tej komfortowej sytuacji, że jeśli się nie znajdzie chętny, to nie muszą nikogo oddawać. Już i tak zrobili duży przeskok w porównaniu z poprzednim sezonem, a dalszy ich postęp powinien przyjść naturalnie wraz z rozwojem młodych graczy, którzy stanowią dużą część trzonu zespołu. Zrobili też wymianę po Stevena Adamsa, która ma im pomóc na sezon 2024/25.
Takie wymiany proponowaliśmy w trakcie podcastu:
Chicago Bulls
Podstawowym celem kierownictwa Chicago Bulls powinno być oddanie Zacha LaVine’a. Ale nie będzie to ani trochę łatwe ze względu na jego zarobki. W obecnym sezonie jest to 40 milionów dolarów, a w następnych trzech sezonach kolejno 43, 46 i 49 milionów. Management mógłby jednak odezwać się do Charlotte i spytać o możliwość wyjęcia Gordona Haywarda i uzupełnienia np. Cody Martinem. Nie jest to idealna paczka, ale mogłaby zostać wzbogacona o jakieś wybory w drafcie w kolejnych latach.
Media spekulują także o oddaniu LaVine’a do Detroit Pistons, ale mam wrażenie, że jest w tym więcej zagrywki PR niż realnego scenariusza.
Trochę jak wysyłanie Dejounte Murraya do Los Angeles Lakers, o którym pisaliśmy za amerykańskimi dziennikarzami przez ostatnie tygodnie. Pistons mieliby oddać Bojana Bogdanovicia i jednego ze swoich zawodników, którzy mają być bardzo wartościowi dla klubu w przyszłości. Myślę, że przy takiej wymianie Maciek pojechałby do Detroit osobiście spotkać się z Troyem Weaverem.
Drugi ruch, na który Bulls mogliby się zdecydować to zrzucenie kontraktu Lonzo Balla. Co prawda bardziej prawdopodobne jest przesunięcie jego umowy za rok, gdy będzie w ostatnim roku obowiązywania, ale obawiam się, że nie zobaczymy już go na boiskach NBA, więc warto spróbować cokolwiek za niego dostać z drużyny, która o nic nie walczy. A Lonzo tak świetnie wyglądał w Chicago:
Utah Jazz
Pierwszym zawodnikiem do oddania przez Utah Jazz będzie zawsze John Collins. Tylko nie za bardzo widzę miejsce dla niego gdziekolwiek. Może Sacramento Kings czy Dallas Mavericks, ale oba zespoły musiałyby oddać nieco za dużo, żeby wyrównać wartość jego kontraktu (ponad 25 milionów). Mavericks mogliby to zrobić pakietem Richaun Holmes – Maxi Kleber, ale tu na przeszkodzie po stronie Jazz może stanąć długość umowy przede wszystkim Niemca (do czerwca 2026).
Kings też potrzebują lepszego silnego skrzydłowego, który wspomoże zespół w walce na tablicach i Collins pod tym kątem mógłby się sprawdzić. Tu koniecznym byłoby oddanie Harrisona Barnesa i dołożenie np. Daviona Mitchella, który ostatnio został udostępniony w rozmowach na temat wymian. Tylko z drugiej strony Mitchell jest bardzo podobnym typem zawodnika do Krisa Dunna, którego Jazz przecież już mają.
Drugi ruch, który Jazz powinni rozważyć to pójście za radą Maćka z podcastu i oddanie Jordana Clarksona.
Jego wartość zaczyna być powoli coraz niższa, a zespołów potrzebujących takich strzelców z ławki zawsze jest dużo. Milwaukee Bucks oddaliby cały zapas nabiału ze stanu Wisconsin, żeby wzmocnić swoją ławkę takim strzelcem, ale kontraktów do wyrównania umowy Clarksona nie mają. Może zatem New York Knicks i wymiana za Evana Fourniera? Taki ruch zdecydowanie by mi się podobał.
Los Angeles Lakers
Ach, Los Angeles Lakers. Drużyna, w której teoretycznie każdy poza LeBronem Jamesem i Anthonym Davisem jest do wymiany. Pamiętacie jak przed sezonem mówiliśmy, że mają bardzo głęboki skład, być może najgłębszy w NBA? Cóż, rzeczywistość zweryfikowała nasz punkt widzenia i Lakers są zmuszeni kolejny raz ratować swój sezon wymianą przed trade deadline. Od tygodni wymieniany jest w tym miejscu D’Angelo Russell, czyli naczelny kozioł ofiarny wszystkich porażek tej drużyny.
Problem polega na tym, że gdyby Lakers chcieli pozyskać za niego gwiazdę, to muszą dopłacić i to sporo, bo umowa Russella dała Lakers oszczędności, ale nie daje możliwości wymiany za gracza, który mógłby być game changerem. Oczywiście można marzyć o graczu w typie Bojana Bogdanovicia, który przyjdzie i dostarczy punkty, a jednocześnie będzie profesjonalistą, który nie będzie narzekał na swoją rolę. Ale czy Bogdanovic jest game changerem? Nie jest.
Problem jaki mam z Lakers jest taki, że ich sufit wydaje się niezbyt wysoko.
LeBron James jest fenomenem, bije po kolei prawie wszystkie rekordy, ale nie ma co ukrywać, nie jest aż tak skuteczny w zdobywaniu dla zespołu kolejnych zwycięstw.
Poza Russellem zawodzi zdecydowanie Rui Hachimura. Za niego można też pokusić się o dobrego zawodnika. Ewentualnie spakowanie w jedną paczkę Russella i Hachimurę to już pakiet warty 33 miliony dolarów. A za takie pieniądze można wyciągnąć Andrew Wigginsa i założyć, że coś z niego będzie. Nie zazdroszczę Robowi Pelince. Ale z drugiej strony brak jego komfortu rekompensowany dość pokaźną kwotą wpisaną w kontrakt.
Orlando Magic
Świetny start sezonu mimo braku dwóch podstawowych graczy, Wendella Cartera Jr’a i Markelle’a Fultza, a potem nagłe stop i dołek. Magic mają kim handlować, bo gdyby mieli dogadać się z drużyną czyszczącą salary cap, to mogą tam wysłać Fultza (17 mln) lub Gary’ego Harrisa (13 mln). Gdyby mieli dogadać się z kimś szukającym wciąż młodych, ale nie dostających szansy na grę, to mogą oddać Chumę Okeke (5,2 mln). A gdyby mieli oddawać weterana, to 11 milionów Joe Inglesa też wygląda smakowicie.
Problem polega na tym, że trudno mi znaleźć zawodnika, który by im się przydał. Z jednej strony mógłby to być lepszy rozgrywający i wysłanie np. Markelle’a Fultza za Tyusa Jonesa lub Malcolma Brogdona poprawiłoby zdecydowanie ich sytuację. Z drugiej strony jeszcze przed sezonem mówiliśmy o potrzebie znalezienia strzelca zza łuku. Jeśli miałoby to zostać połączone z dobrym defensorem, to warto odezwać się do Knicks i spytać o Quentina Grimesa. Jeśli tylko atak byłby potrzebny, to szybki telefon do Pacers i pytanie o Buddy’ego Hielda. Na każdego z tych graczy jest jak znaleźć pakiet kontraktów.
Można też zadzwonić do Toronto i spróbować zamienić Fulza i Harrisa na duet Dennis Schroder – Gary Trent Jr. Raptors przyjmą to z pocałowaniem ręki, bo mogą sprawdzić sobie Fultza, a nie blokują Schrodera, który ma umowę na kolejny sezon. Magic z kolei dostają potencjalnie świetnego strzelca w osobie Trenta Jr’a, który potrzebuje minut i wiary w jego umiejętności, a także doświadczonego rozgrywającego, który będzie potrafił wykorzystać Paolo Banchero, a świetnie zna się też z braćmi Wagnerami.
Miami Heat
Podczas 18. odcinka naszego podcastu Maciek sobie zażartował, że od kiedy Erik Spoelstra przestał być zamężny, to przestał siedzieć godzinami w swoim gabinecie w Miami, przez co Heat przegrali 7 spotkań z rzędu, najwięcej pod jego wodzą. Oni już swój główny ruch zrobili, ściągając Terry’ego Roziera z Charlotte Hornets i trochę trudno oczekiwać po nich kolejnych ruchów. Ale patrząc po rezultatach coś jest im potrzebne. W końcu ostatnio grają w pełnym składzie, a przegrywają. Jakie zatem ruchy mogliby zrobić?
Wymienialni w tym składzie powinni być Kevin Love (3,8 mln), Josh Richardson (2,9 mln), Thomas Bryant (2,5 mln), Nikola Jovic (2,4 mln) i Haywood Highsmith (1,9 mln). Sumując ich wszystkich mamy pakiet za 13,5 miliona dolarów, czyli bardzo niedużo. Heat zatem nie zrobią już dużej wymiany. Może uda się przehandlować Jovicia do którejś ze słabszych drużyn za zawodnika wartościowego na tu i teraz.
Ja mam przeczucie, że w okolicach 8 lutego o Heat będzie cicho.
Ale głośniej zrobi się nieco później, przy okazji rynku zwolnionych zawodników. Tam prędzej mogą dojść do głosu i dołożyć nazwisko jakiegoś weterana, który jest na krawędzi pozostania w NBA, a w Miami nagle może wygrać jakiś ważny mecz w trakcie playoffs.
Dallas Mavericks
Mark Cuban lubi zamieszać w swoim składzie przy okazji trade deadline. Chcecie dowodów? W 2019 pozyskał Kristapsa Porzingisa, a w 2022 roku go oddał. Rok temu ściągnął Kyriego Irvinga. Teraz zapewne nie zrobi aż tak dużego ruchu, ale powtórka z 2017 roku (Nerlens Noel), 2018 (Doug McDermott) czy 2020 (Willie Cauley-Stein) jest bardzo możliwa. Jakby nie patrzeć, Mavericks są jednymi z najregularniej dokonujących wymian jeśli nawet nie w ostatnim dniu przed trade deadline, to w jego okolicach, a jeszcze żadnego ruchu nie wykonali.
Obecny skład stać na mniej więcej tyle ile dotychczas ugrali. Brakuje dobrej trzeciej opcji za Donciciem i Irvingiem. Tim Hardaway Jr. z całym szacunkiem do niego jest graczem na opcję numer 4, szczególnie że sam sobie nie umie wykreować pozycji do rzutu, bazuje raczej na podaniach od kolegów. Więc trzeba szukać wymian. Drużyna z Dallas nie ma za dużo możliwości handlowania pickami. Zakładając, że Luka Doncic pogra tu przez wiele lat, nie ma raczej obawy o to, że oddając pick w pierwszej rundzie draftu nagle stracą wielką gwiazdę. Raczej regularnie będą bić się o playoffy i nie będą uczestniczyć w loterii draftu, dlatego jedyny możliwy na razie do oddania pick w 2027 roku może zostać użyty.
W trakcie jednego z podcastów Cuban powiedział, że chciałby mieć w składzie wysokiego zawodnika, dokładnie powyżej 6-8, czyli 204 centymetrów, który potrafi rozgrywać. Pierwszym takim zawodnikiem jest Draymond Green, ale Warriors nie tylko musieliby odpuścić ten sezon, ale też dostać zgodę od Stephena Curry’ego. Ponoć jest ona wymagana do oddania kogokolwiek z tercetu mistrzów Green-Curry-Thompson.
Jeśli ten zawodnik nie musiałby rozgrywać, to może Jerami Grant? Tutaj kontrakt jest bardzo wysoki, więc może warto zgodnie z tym co mówiłem w podcaście odezwać się do Wizards i spytać o cenę za Kyle’a Kuzmę? Mavericks potrzebują bardzo wzmocnienia na skrzydle. Pod koszem Dereck Lively jest ich środkowym przyszłości, na obwodzie są Irving i Doncic. Brakuje skrzydła. Richaun Holmes ma umowę wartą 12 milionów dolarów i nie gra. Maxi Kleber gra i ma umowę za 11 milionów. Oni dwaj mogliby pasować finansowo.
Ale ja podskórnie czuję, że w Dallas zjawi się Kelly Olynyk z Utah Jazz.
Pasuje mi do tej drużyny charakterem, jest wysokim, który umie rozegrać i umie rzucić. Jedyne co może przeszkadzać Jazz, to dłuższe kontrakty zawodników, którzy mogą przyjść w jego miejsce. Ale to można osłodzić pickiem w drugiej rundzie.
New Orleans Pelicans
Jeden z najgłębszych składów w lidze pozwala Pelicans na szeroki wachlarz możliwości. Ale jednocześnie są miejsca, w których muszą działać jak najszybciej. Tym miejscem jest pozycja środkowego. Jonas Valanciunas jest w ostatnim roku swojego kontraktu wartego 15 milionów dolarów i zostanie w lato niezastrzeżonym wolnym agentem. Nie wiem czy chciałby zostać w Nowym Orleanie, ale jeśli zespół szuka poprawy, to można ją znaleźć wysyłając Litwina np. do Washington Wizards za Daniela Gafforda.
Po pierwsze Pelicans dostaliby w ten sposób zawodnika o 7 lat młodszego, więc bardziej pasującego do głównej części składu. Po drugie Gafford jest w stanie zapewnić im nieco lepszą obronę własnego kosza, a przy tym zbiera bardzo podobnie do Valanciunasa.
Kolejny zawodnik, który może być wartościowy w wymianach to Larry Nance Jr. Skrzydłowy nękany kontuzjami mógłby trafić do każdego zespołu z czołówki ligi i pomóc tu i teraz. Ma bardzo dobrą kwotę wpisaną w kontrakt – 10,4 miliona dolarów. Taką umowę łatwo spakować z jeszcze inną, np. należącą do Dysona Danielsa (5,8 mln), który ponoć też jest dostępny w wymianach. Daniels jest z jednej strony przyszłością Pelicans, bo ma dopiero 20 lat, ale z drugiej przy obecnym składzie nie ma się jak przebić w rotacji. Oddanie go miałoby sens.
A jakby jakaś drużyna chciała typowego zakapiora, to Jose Alvarado gra w tym sezonie tylko 16 minut na mecz, o 5 mniej niż rok temu. Choć w przeliczeniu na 36 minut pozostaje tak samo efektywny. Jego umowa poniżej 2 milionów mogłaby jedynie służyć do wyrównania większych kontraktów. Nie ukrywajmy, nie jest tak dobrym zawodnikiem, że ktoś będzie dzwonił do Pelicans konkretnie w jego sprawie.
Phoenix Suns
Za każdym razem kiedy muszę napisać o Milesie Bridgesie, to robię to bardzo niechętnie. Ale plotki transferowe sprawiają, że muszę o nim wspomnieć przy okazji Phoenix Suns. Drużyna z Arizony szuka wzmocnień na tu i teraz. Graczy gotowych, którzy przyjdą i zrobią różnicę w stosunku do tych, którzy odejdą robiąc im miejsce. Ściągnięcie Bridgesa jest teoretycznie bardzo proste:
- Krok 0 – liczyć na to, że nikt Hornets nie zaproponuje nic więcej niż mogą Suns
- Krok 1 – trzeba zwolnić miejsce w składzie, można wykorzystać brak gwarancji w kontrakcie Jordana Goodwina
- Krok 2 – trzeba namówić Hornets, żeby oddali Bridgesa w zamian za trade exception, czyli różnicę na kontraktach ze starych wymian
- Krok 3 – użyć pełnego trade exception z wymiany Dario Sarica (4,975 mln) i część z wymiany Camerona Payne’a (6,5 mln), bo obecny kontrakt Bridgesa wynosi 7,9 mln.
- Krok 4 – skazać się na brak przychylności od wszystkich, którzy nie są w stanie zdzierżyć Milesa Bridgesa
Jedną z potrzeb, które sygnalizowaliśmy wielokrotnie jest brak rozgrywającego. Pierwszym jest Devin Booker, drugim Kevin Durant, a trzecim Bradley Beal. Za cenę kontraktu Bol Bola lub Chimezie Metu można z Utah Jazz wyciągnąć Krisa Dunna. Taki zmiennik na pozycji point guarda nie tylko daje odpoczynek gwiazdom, ale też jest świetnym defensorem. A kontrakty jego i dwóch wspomnianych graczy Suns się zgadzają.
A jak nie uda się nikogo pozyskać w wymianach, to czeka rynek wykupionych graczy. Ale Suns jako że są powyżej progu apron w ramach swoich wynagrodzeń, mogą podpisać kontrakt tylko z zawodnikiem, który przed zwolnieniem z umowy zarabiał mniej niż 12,4 miliona dolarów. Dlatego też od razu odpada Kyle Lowry czy Gordon Hayward, bo o nich mówi się jako o kandydatach do wykupienia umowy.
Indiana Pacers
Pacers podobnie jak Heat zrobili już duży ruch, wyciągając z Toronto Pascala Siakama. Kameruńczyk co prawda ma kończącą się umowę, ale tryska taką radością, że tylko jakaś katastrofa może sprawić, że nie podpisze nowej umowy z Pacers. Inaczej ma się sytuacja z Buddym Hieldem. Wybitny strzelec za trzy punkty, który miał być tak samo dobry jak Stephen Curry jest w ostatnim roku umowy wartej ponad 19 milionów dolarów i nie wygląda na to, żeby mu się uśmiechało dalsze minimalizowanie jego roli przez Ricka Carlisle’a.
W obecnym sezonie Hield gra najmniej minut od 2018 roku, a swoje robi. Wciąż trafia blisko 39% trójek i jest w stanie pomóc każdej drużynie, która potrzebuje strzelca rozciągającego defensywę rywala.
Tacy Orlando Magic czy Los Angeles Lakers braliby go bez wahania. Pojawiały się raporty mówiące o tym, że Pacers chcą dostać za niego pick w pierwszej rundzie draftu. Myślę, że po pozyskaniu Pascala Siakama, gdzie ceną były trzy picki w drafcie, tym bardziej będą chcieli przynajmniej jeden z nich odzyskać.
Największym przegranym wymiany po Pascala Siakama wydaje się być Obi Toppin. Stracił na dobre miejsce w pierwszej piątce i stał się tym kim był w New York Knicks, czyli tylko zmiennikiem na pozycji numer cztery. On też będzie niezastrzeżonym wolnym agentem i niewykluczone, że Pacers chcąc cokolwiek u siebie zatrzymać za niego, będą musieli go wymienić. Tylko dokąd? Mavericks, albo Knicks przychodzą mi do głowy.
Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.