• wooden
PostPrime/Post prime News/Wyniki/Weekend z NBA: Ostatni Pościg Houston

Weekend z NBA: Ostatni Pościg Houston

Uff. Udało się nadrobić wszystkie wydarzenia weekendu. I mam co do tego parę przemyśleń.

Po pierwsze, zanim przejdziemy do spotkań… liga zaczyna tęsknie patrzeć w kierunku playoffs. Mecze trzeba dograć, ale na 10-12 spotkań do końca zostało nam już tylko kilka istotnych wyścigów:

  • Miejsca 3-5. na Wschodzie: Cavs, Knicks, Magic – zwycięzca wyścigu ląduje z 3 miejsca we względnie łatwiejszej części drabinki, na przegranych czeka bezpośrednia rywalizacja o możliwość gry z Boston Celtics w drugiej rundzie
  • Miejsca 6-8. na Wschodzie: Pacers, Heat, Sixers – zwycięzca wchodzi bezpośrednio do playoffs, pozostałe ekipy będą musiały przemęczyć się w play-in. Choć i tak w playoffach się znajdą, bo Bulls i Hawks to jednak inny poziom. Gdzie jest haczyk? Kolejność 7-8 jest właściwie bez znaczenia, bo potem i tak w pierwszym meczu play-in zespoły z tych miejsc zagrają o 7. miejsce. Więc ścigamy się tylko o szóstkę.
  • Ostatnie miejsce na Wschodzie: Wizards, Pistons – obie ekipy udają, że nie chcą tego miejsca zająć… a z drugiej strony, im niżej przed loterią draftu tym lepiej. Jak żyć? I kogo to interesuje?
  • 1-3. na Zachodzie: Nuggets, Thunder, Timberwolves – kolejny wielki wyścig bez większego znaczenia. Jasne, przewaga własnego parkietu jest fajna, ale dużo ważniejsze w playoffs będą matchupy, zaczynając już od pierwszej rundy. I to patrząc na nie będzie Zachód lawirować, kluczyć, celować i robić zmyłki. A na koniec przed playoffs wszyscy będą wiedzieć, że team to beat są Nuggets (którzy pewnie wygrają Zachód i w RS i w playoffs i szokiem będzie każde inne rozstrzygnięcie).
  • Miejsca 4-8. na Zachodzie aka uniknąć play-in i drabinki Nuggets: Clippers, Pelicans, Suns, Kings, Mavs. Znowu – tu główną rolę będzie odgrywać kombinowanie i kluczenie byle tylko uniknąć miejsc 8., a także prawdopodobnie 4. i 5. (zakładając, że Nuggets skończą na 1.) . To też trochę wyścig ślepego z kulawym – Clippers z dość poważną zadyszką, Pelicans bez Ingrama, Suns, Kings i Mavs nieprzekonujący i nierówni.
  • Miejsce 10. na Zachodzie aka „pogoń Rockets”: Rockets mieli już od dawna szykować się do wyjazdu na ryby, a tymczasem… są chwilowo najciekawszą ekipą w lidze, wygrali 8 spotkań z rzędu i tracą już tylko jeden mecz do, z dnia na dzień coraz gorszych, Warriors. Niby mają od nich dużo trudniejszy terminarz, ale też zmierzą się ze sobą w bezpośrednim starciu. Tu jeszcze będzie bardzo ciekawie.

Ciężko się ogląda NBA, także przez to, że trwa March Madness w NCAA.

Jak co roku pojawiają się różni kierowcy Ubera z kilkoma najlepszymi minutami w życiu (to nawet nie jest parabola), niektóre prospekty dramatycznie poprawiają swoje notowania, a niektórzy gracze… po prostu są monstrualni:

Wyścigi i większy zakres spotkań będziemy dokładnie analizować w kolejnych dniach – terminarze, matchupy, kto komu pasuje.

Dzisiaj pomówimy o Houston Rockets, rewelacji ostatnich tygodni w NBA, która nagle na naszych oczach stała się inną, nową i ekscytującą ekipą.

Zanim jednak – szybka lista wyników od piątku do niedzieli – ten format pewnie pozostanie w moich wpisach, aż do startu play-in. Nie ma co rozdrabniać się już na nic nie znaczące mecze.

Nie zniechęć się tą suchą listą. Analiza rzeczy ważnych na dziś będzie akapit niżej. Chcę po prostu zachować kontekst.

Boldem – mecze warte obejrzenia.

Czwartek:

Kings 107 : 109 Wizards

Pelicans 106 : 121 Magic

Nets 108 : 115 Bucks

Bulls 117 : 127 Rockets

Jazz 97 : 113 Mavericks

Knicks 100 : 113 Nuggets

Hawks 115 : 128 Suns

Piątek:

Thunder 123 : 103 Raptors

Celtics 129 : 102 Pistons

Grizzlies 99 : 97 Spurs

Cavaliers 91 : 104 Timberwolves

Pelicans 111 : 88 Heat

Clippers 125 : 117 Trail Blazers

Pacers 123 : 111 Warriors

76ers 94 : 101 Lakers

Sobota:

Nets 93 : 105 Knicks

Kings 109 : 107 Magic

Hornets 91 : 132 Hawks

Suns 131 : 106 Spurs

Jazz 119 : 147 Rockets

Celtics 124 : 113 Bulls

Raptors 109 : 112 Wizards

Nuggets 114 : 111 Trail Blazers

Niedziela:

Pelicans 114 : 101 Pistons

76ers 121 : 107 Clippers

Cavaliers 84 : 121 Heat

Warriors 110 : 114 Timberwolves

Thunder 93 : 118 Bucks

Pacers 145 : 150 Lakers

 

Policzyłeś mecze boldem? Jest ich raptem 8 na 29 spotkań.

Było oczywiście więcej istotnych dla tabeli spotkań lub takich po prostu wyrównanych. Tyle, że te wyrównane nic dla nas nie wnosiły bo prały się między sobą drużyny bez znaczenia, a te istotne dla tabeli często rozstrzygały się na tym, że jednej drużynie zależało, a druga szybko stwierdzała, że nie ma po co się męczyć.

Co więcej – mecze Rockets też powinny być bez pogrubienia – ale nas teraz BARDZO interesują Rockets, więc choć nie interesują nas ich rywale w tych dwóch meczach… to pogadamy o Houston.

 

Houston Rockets

Mówiłem, że nas bardzo interesują.

W marcu przegrali… raz:

@Suns (W), Spurs (W), Clippers (L), @Blazers (W), @Kings (W) – KONTUZJA SENGUNA, @Spurs (W), Wizards (W), Cavs (W), @Wizards (W), Bulls (W), Jazz (W)

Do końca marca im zostało:

Blazers, @Thunder, @Jazz, Mavs

Istnieje spora szansa, że Rockets skończą miesiąc z dwoma porażkami, a jeśli wyjdzie im mecz w Oklahomie – tylko z jedną.

I do tego grają pięknie:

Ok, ale co się stało???

Kontuzja Senguna tego ot tak nie tłumaczy – to nie jest klasyczne addition through substraction. W takich sytuacjach najczęściej widzimy gwiazdę, na którą musi grać drużyna, a która zabiera miejsce zawodnikom o ciekawych zestawach umiejętności, która nagle wypada ze składu. Tzw. Ewing effect. Tu jednak, mamy zespół, któremu Sengun pomagał, wszystkim grało się lepiej, a on sam chętnie dzielił się piłką i raczej to on grał na kolegów, niż koledzy na niego. To trochę tak, jakby po kontuzji Sabonisa rozbujali się Kings lub Nuggets weszli na wyższy poziom po urazie Jokica. To nie powinno tak działać… a jednak.

To „jednak” jest trojga imion:

  • Jalen Green
  • Amen Thompson
  • Jabari Smith

Drużyna tak wypchana młodym talentem jak Rockets wpadła w pewien schemat. Najlepszy jest Alperen Sengun, więc to na niego gramy. To on decyduje o akcjach i to wokół niego ustalamy boiskową rotację. Kiedy Turek wypadł z gry – otworzyły się nieco większe role dla pozostałych. Bo w miejsce centra nie wszedł kolejny center z ławki, a nagle zmienił się styl zespołu, a jego produkcję kolektywnie… i w bardziej nowoczesny sposób zastąpili koledzy.

Plus mieli łatwy terminarz, ale przecież nie takiej analizy oczekujecie ode mnie.

Albo przynajmniej ja oczekuję od siebie czegoś innego.

Co się stało po kontuzji lidera, że Rockets stali się aż tacy fajni?

Trochę liczb

Rockets do kontuzji Senguna:

  • OffRTG 112.5 (24. miejsce w lidze)
  • DefRTG 112.4 (7. miejsce w lidze)
  • NetRTg 0.1 (18. miejsce w lidze)
  • Tempo 99.6 posiadań na mecz (14. miejsce w lidze)
  • 12.2 trójki na mecz przy 34.9% za 3
  • 46 zbiórek na mecz
  • 24.8 asysty

Rockets od kontuzji Senguna:

  • OffRTG 126.6 (2. miejsce w lidze)
  • DefRTG 112.0 (12. miejsce w lidze)
  • NetRTG 14.6 (2. miejsce w lidze)
  • Tempo 100.5 posiadania na mecz (5. miejsce w lidze)
  • 15.7 trójki na mecz przy 40% za 3
  • 44.7 zbiórki na mecz
  • 25.6 asysty na mecz

Jak widać – główne różnice są trzy:

  1. Zwiększona efektywność ataku
  2. Dużo lepsza skuteczność za 3 przy zwiększonej ilości prób
  3. Szybsze tempo gry

I to jest właśnie ten ból w dupie wszystkich przeciwników analityki.

Zdejmujesz z boiska efektywnego, rewelacyjnego centra, który jest na granicy występu w All Star Game i jest jednym z najlepszych hubów ofensywnych w lidze… ale operuje głównie w pomalowanym, a za 3 rzuca sporadycznie.

W jego miejsce wstawiasz słabego fizycznie ale wściekle sprawnego silnego skrzydłowego, który rzuca za 3 jak karabin i operuje w ataku za linią za 3. I chętniej biega. A centra w ustawieniu zastępujesz superatletycznym, rewelacyjnie zbierającym skrzydłowym, który wykorzysta każdą okazję, żeby ruszyć sprintem do przodu i jest supermobilny… tyle, że jest rookie.

Teoretycznie zastępujesz lepszego gracza dużo gorszym na ich obecnych etapach kariery.

Ale nagle drużyna zaczyna fruwać.

Otwarte pomalowane, bo Jabari Smith stoi na obwodzie, miejsce to ścięć do kosza dla Amena Thompsona, nagle otwiera się w ataku Jalen Green, bo obrońca nie mając za plecami ludzi w paint musi się kawałek cofnąć i Green może łatwiej oddawać swoje pullupy za 3, nagle każdy gracz młody i dynamiczny gracz w ataku może ściąć do kosza, ściągnąć podwojenie, odrzucić na obwód, to samo robi kolega jeszcze łatwiej wykorzystując closeout i trzeci kolejny leci już po minięciu sam na sam z koszem na piękny wsad, lub ma idealnie czystą pozycję za 3. Żyć nie umierać.

Ta gra jest mniej finezyjna niż te wszystkie manewry Senguna tyłem do kosza, ściąganie podwojeń, odrzucenia, przepychanki, rollowanie, praca na stopach… ale jest szybsza, bardziej dynamiczna i… no cóż, łatwiejsza. Nagle z ekranu wylewa się atletyzm wykonawców. Jest ruch. Jest NBA AD2024.

I wiesz co? Boli mnie to tak samo jak Ciebie, człowieku wychowany na latach 90. Bo ja też kocham oglądać centrów w akcji, zwłaszcza tych grających w roli huba ofensywnego. Sam uwielbiam tak grać na swoim niziutkim amatorskim poziomie. Ale… to już przeżytek. Tacy gracze jak Sengun, Sabonis czy Jokic zawsze będą podnosić poziom drużyny, ale o ile nie są absolutnymi geniuszami jak Serb… będzie można ich zastąpić. Oczywiście – tylko w przypadku kiedy drużyna jest pełna młodości, szalonego atletyzmu i ma takich młodych jak Amen Thompson, Jabari Smith, Jalen Green i wsparcie weteranów klasy Freda Van Vleeta i Dillona Brooksa. Co zabawne – wyobraź sobie, że w tej drużynie w pełni zdrowi biegaliby jeszcze Cam Whitmore i Tari Eason. Przecież to byłaby mała eksplozja atomowa w każdym posiadaniu.

I kudos dla tego uja Ime Udoki na to, że kiedy trzeba było, to dał swojej młodzieży jasno zielone światło i zgodę na akcję.

Ale wróćmy jeszcze na chwilę do wykonawców – graczem, który, nomen omen, eksplodował ostatnio, jest…

Jalen Green

W pierwszej połowie tego sezonu można było się zastanawiać, czy już możemy nazywać go bustem. Głupie decyzje, fatalna skuteczność, bycie nieco poza drużyną umysłowo. Wydawało się, że nie pasuje, że już nic z niego nie będzie. Spekulowano o wymianie na trade deadline.

A tymczasem – wystarczyło dać mu trochę miejsca i rolę lidera punktowego. I nagle gra FENOMENALNIE. I to nie tylko w ataku, w obronie po cichu pod Ime Udoką robił stopniowe postępy. Do tego stopnia, że ostatnio wkurzył blokiem DeRozana i musiał go bronić Dillon Brooks.


Sprowokował rywala jak niejeden raz w karierze. Tyle, że tym razem zrobił to świetną obroną, na którą rywal nie mógł nic poradzić i zareagował przemocą. To nie była bezczelność getto-gnojka bez szacunku dla starszych mimo braku możliwości poparcia tego swoimi umiejętnościami. To było młodsze pokolenie pokazujące weteranom, że ich czas przemija.

Green był wyraźnie lepszy w tym sezonie już po All Star Game, ale zobaczyliśmy to kim może być i… kogo oczekiwali skauci, którzy przed draftem zapowiadali, że kiedyś będzie najlepszym strzelcem w NBA.

Jalen Green do kontuzji Alperena Senguna:

30.8 minuty na mecz, 18.4 punktu, 15.5 rzutu na mecz przy 41.2% z gry, 2.1 trafionej trójki na mecz przy 31.4% za 3, 4.2 rzutu z linii na mecz przy 80.7% skuteczności, 4.8 zbiórki, 3.3 asysty, 2.2 straty, 0.8 przechwytu, 0.3 bloku, NetRTG -1.7

Jalen Green od kontuzji Alperena Senguna:

36 minut na mecz, 31.3 punktu, 20.7 rzutu na mecz przy 53.2% z gry, 4.8 trafionej trójki na mecz przy 48.0% za 3 (to akurat lekki fluke), 5.7 rzutu z linii na mecz przy 79.4% skuteczności, 7.3 zbiórki, 3.5 asysty, 2.0 straty, 0.7 przechwytu, 0.7 bloku, NetRTG +23.1

I dodatkowo robi takie rzeczy:

I to moi Państwo, się nazywa eksplozja.

Podziel się:
Poprzedni Wpis
Następny Wpis
Autor
Dołącz do dyskusji

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *