Ufff. Dotarliśmy – NBA rozegrano ostatnie 3 spotkania przed All Star Weekend i nareszcie wszyscy – fani, trenerzy, zawodnicy i wannabe eksperci – możemy odpocząć.
Zmęczenie.
Mogłoby się wydawać, że ostatnio jakoś często narzekałem na zmęczenie sezonem NBA.
Nic bardziej mylnego.
Ja bardzo narzekałem.
Kocham tę ligę i jeszcze bardziej lubię o niej pisać, mówić, dyskutować. To fantastyczne doświadczenie, zwłaszcza, że chcąc dla Was napisać coś dobrze – oglądam spotkania pod kątem tych wszystkich małych detali, które można wyciągnąć i które mogą być ważne dla dalszej części sezonu. Tu Warriors znajdują dobrze działające razem lineupy, tam Jazz bawią się ustawieniami, ewidentnie nie koncentrując się na wynikach, gdzie indziej J-Dub staje się głównym ballhandlerem Thunder w czwartych kwartach itd. Uwielbiam tego szukać, to znajdować, a jak potem taka mała rzecz sprzed miesiąca stanie się Dużą Rzeczą – jak wspomniany J-Dub, o którego rosnącej roli w końcówkach pisaliśmy już gdzieś w grudniu – to satysfakcja jest ogromna.
A jednak – człowiek może się zmęczyć.
I to nie samą koszykówką – ją mogę przyswajać całą dobę całym sobą.
Tym, że drużyny ciągną resztkami sił, a spotkania wygrywają ci bardziej wypoczęci, zdrowsi i bardziej zdeterminowani, a nie ci obiektywnie lepsi. Na przełomie stycznia i lutego dużo rzadziej zdarzają się spotkania, do których obie strony podchodzą na full niż takie, w których obie strony chcą odbębnić obowiązek – mówiliśmy o tym nawet ostatnio w podcaście – ostatnio bywałem autentycznie zaskoczony, kiedy okazywało się, że w więcej niż połowie spotkań z nocy było realnie o czym pisać. Trudno z tego coś dla Was wyciągnąć, trudno znaleźć choćby najmniejszą historię która przykuje uwagę jako coś realnego, coś co może – jakoś, jakkolwiek – wróżyć na przyszłość.
Większość drużyn NBA już wręcz czołgała się do All Star Game, a te teamy które ostatnio znalazły dobry rytm, mogą zostać z niego wybite przez właśnie rozpoczętą tygodniową przerwę od normalnych obowiązków. A dzisiaj możecie poczytać o obu stronach tej monety, bo mamy do omówienia i Bucks i Portland (z tej pierwszej grupy) i Warriors i Wolves – z tej drugiej grupy. To też jedna z ostatnich okazji, żeby poczytać o Grizzlies , Jazz i Blazers jako o realnych zespołach – podejrzewam, że będziemy po All Star Game o nich pisać już bardziej jako o grupie graczy, o indywidualnych wyczynach, progresach i pojedynczych akcjach, a nie o zespołach jako o całości. Właściwie to już możemy tak omawiać Memphis i Portland, a Utah zdaje się ochoczo dołączać do tej grupy, grupy „rozwojowej”, która na ostatniej prostej do playoffs, w trakcie ostatniej tercji sezonu, będzie dla nas w kontekście poważnej analizy już dużo mniej istotna.
Niemniej – gracze wyjeżdżają na krótkie urlopy, trenerzy zamykają się w swoich kanciapach szukając usprawnieni, fani mogą „delektować się” All Star Weekend (listę koszykarskich aktywności (… i kar) ciekawszych od oglądania tej nie aż tak wybitnej rozrywki sporządziliśmy w trakcie naszego ostatniego podcastu – patrz na kolumnę obok), a eksperci i wannabe eksperci mogą podładować akumulatory i opublikować kilka od dawna szykowanych felietonów – i to od nas w najbliższych dniach dostaniecie – jak zresztą widać po tej krótkiej próbce.
Tymczasem… co się działo dzisiaj w nocy?
- Grizzlies ograli u siebie Milwaukee Bucks i podziękowali za to Docowi Riversowi
- Warriors wymęczyli szalenie ważną wygraną w Utah
- Wolves rozwalcowali Blazers
Wczoraj pogadaliśmy w podcaście The Post Prime o kilku ważnych rzeczach, z których część od razu potwierdziła się ostatniej nocy:
- Warriors w coraz lepszym rytmie
- Keyonte George przemykający się poza radarami z bardzo ciekawym debiutanckim sezonem
Przy okazji gadaliśmy też bardziej mainstreamowo:
- Warriors i ich szanse w tym sezonie
- Cavaliers – czy są for real?
- Play – in – już zamknięto
- Rising Stars Challenge – kto wygra?
- Rzeczy lepsze niż oglądanie All Star Game na żywo
Milwaukee Bucks 110 : 113 Memphis Grizzlies
- Doc Rivers zaczyna swoją karierę w Milwaukee Bucks od bilansu 3-7 i prowadzenia drużyny Wschodu w All Star Game. Właściwy człowiek na właściwym miejscu.
- Wie to nawet 19 letni debiutant, najmłodszy gracz w lidze, GG Jackson
GG Jackson zapytany o to co się stało w końcówce, że Grizzlies udało się wygrać z faworyzowanymi Milwaukee Bucks…
Zwrócił uwagę na trenera Bucks, Doca Riversa.
Rivers jako trener Milwaukee ma bilans 3-7 i zaraz poprowadzi Wschód w All Star Game.
— Maciek Wooden (@wooden13) February 16, 2024
- Grizzlies w tym meczu wyszli pierwszą piątką:
- Jordan Goodwin
- Ziaire Williams
- Vince Williams
- Santi Aldama
- Trey Jamison
- I wygrali mecz z poważnym kontenderem prowadzonym przez prawdopodololbnego Hall of Famera
- Nie pomogło Bucks to, że nikt w Memphis i prawdopodobnie całym stanie Tennessee nie jest w stanie przeszkodzić Giannisowi w tym co akurat postanowi sobie zrobić – 35/4/12 przy 15/17 z gry.
- Z drugiej strony Taylor Jenkins cierpi na „Lekki Syndrom Bickerstaffa” – czytaj: ma problem z prowadzeniem kontendera, ale mając stertę łajna w składzie i nic poza tym, wyrzeźbi z tego funkcjonalną i solidnie grającą drużynę:
- Giannis był przez większość meczu podwajany i obrońcy za wszelką cenę starali się go powstrzymać czysto, bez fauli. W tym podwajaniu nawet nie chodziło o wymuszenie straty, a o to, żeby pozbył się piłki. I to działało – co prawda dzięki temu zaliczył aż 12 asyst, ale też oddał tylko 17 rzutów i zaledwie 9 prób z linii.
- Całą resztę graczy Bucks, Grizzlies traktowali ze sporą dozą lekceważenia, licząc na cotygodniowy fatalny mecz strasznie falującego w tym sezonie Damiana Lillarda – i się nie przeliczyli, Dame poszedł w 3/13 za 3, a cała pierwsza piątka Milwaukee w 8/34 zza linii
- Właśnie – Lillard, Piotrek w newsie o Gallinarim przyłożył mu małym rantem, który pozwolę sobie zacytować
Damian Lillard wpadł w czarną dziurę i w ostatnich 24 meczach trafia 30% swoich trójek. Nie daje drużynie tego, co miał dać, a patrząc na to co wyrabiał ostatniej nocy, to wręcz często jej zabiera. To już nie Dame Time, tylko ostatnio Lame Time.
- Żebyście nie myśleli, że GG Jackson tylko się nabija z Doca Riversa (nie nabija się, ale wypowiedź wyżej została idealnie ucięta i chcę tak o niej myśleć) – ten 19 latek to obecnie jeden z najciekawszych graczy w lidze i prawdopodobnie gigantyczny przechwyt Grizzlies w drafcie, spójrzcie tylko na niego:
Minnesota Timberwolves 128 : 91 Portland Trail Blazers
- Z rzeczy pozytywnych dla Blazers: Scoot zagrał w pierwszej piątce i Billups nie zdjął go po 3 minutach z boiska
- Toumani Camara – 5/5 z gry, 1/1 za 3, 13 punktów, 5 zbiórek, 2 asysty, 2 bloki i… wytłumacz mi do cholery czemu grał tylko 18 minut?
Toumani over the bigs of Minnesota! #TrailBlazersPH pic.twitter.com/X17puvnHoM
— Portland Trail Blazers Philippines (@trailblazersph) February 16, 2024
- Żaden gracz Blazers nie trafił więcej niż 6 rzutów z gry, cały zespół poszedł w 31/83 (37%), a jeśli nie liczyć Camary, tak jak najwyraźniej robi to Chauncey Billups – 26/78 (33.3%)
- Scoot Henderson – 5/12 z gry, 0/4 za 3, 5/6 z wolnych, 15 punktów, 4 asysty i 3 straty – mecz bez szału ale obaj z Piotrkiem mamy wrażenie, że w swoimi (już trzecim!) Rising Stars Challenge Scoot zniszczy system i spróbuje pokazać kto tu jest najlepszym rookie.
- Wolves ze swoimi rozmiarami, zawsze dobrą obroną i Atnhonym Edwardsem to w tym sezonie maszynka do mielenia słabych drużyn. Bez jakości i dobrego gameplanu nie masz czego przeciwko nim szukać. A Blazers nie mieli żadnej z tych dwóch rzeczy.
¯\_(ツ)_/¯ pic.twitter.com/uoNujG4N5y
— Minnesota Timberwolves (@Timberwolves) February 16, 2024
Golden State Warriors 140 : 137 Utah Jazz
- Mecz dość ofensywny, co patrząc na skalę zmęczenia materiału w obu zespołach, jest raczej naturalne – zwłaszcza, że talent w ataku w obu przypadkach zdecydowania przeważa talent w obronie… a przynajmniej przy ustawieniach, których najchętniej ostatnio używają oba zespoły
- To był cholernie ważny mecz dla Warriors. 3 mecz w 4 dni:
- Wygrali w Utah, na bardzo trudnym terenie
- Polecieli do domu i przegrali po spieprzonej końcówce z Clippers
- Wrócili do Utah i znów wygrali
- Tym samym Golden State ma już 4 porażki mniej niż będący na 11. miejscu Jazz – to spotkanie według mnie oficjalnie „zamknęło” play-in na Zachodzie, stawiając grubą linię między 10. Warriors a ich wczorajszymi rywalami.
- Zresztą tak jak dla Stepha i spółki ten mecz był bardzo ważny, tak Will Hardy, dalej gra Jazz i to ciągle improwizując
- Tym razem w piątce Utah znalazło się miejsce naraz dla Lauriego Markkanena, Johna Collinsa i Walkera Kesslera. Lauriemu na pewno przypomniały się czasy grania na trójce w Cleveland, a John Collins musiał coś odlegle kojarzyć, że na początku jego kariery w Hawks też był przez chwilę testowany na tej pozycji – w konsekwencji obaj nie błyszczeli – Collins sobie nie radził w obronie, a Finowi po dobrym początku, kompletnie przestał siedzieć rzut (6/23 z gry w tym 2/12 za 2). Z drugiej strony to ustawienie dało gospodarzom mnóstwo zbiórek w ataku (aż 17), ale… nie pozwoliło zabezpieczyć własnej deski – Warriors z tymi kurduplami nabiegającymi z obwodu zbiórki, są szalenie groźną drużyną na ofensywnej desce (trzecia najlepiej zbierająca drużyna w ataku w NBA).
- Dużą rolę ma w tym Brandin Podziemski, który przejął miejsce Klaya Thompsona w pierwszej piątce – kolejne 3 zbiórki w ataku:
- Jest drugim zbierającym w ataku graczem Warriors w tym roku – 1.5 ofensywnej deski na mecz i ustępuje tylko specjaliście w tym elemencie, Kevonowi Looneyowi
- W 2024 roku lepszy plusminus od niego mają w drużynie tylko Draymond Green i Steph Curry
- Gra jak weteran i jest po prostu cholernie dobry jak na debiutanta:
Jarałbym się takim rookie w Golden State Warriors, nawet gdyby nie miał żadnych powiązań z Polską.
Moje top5 rookie of the year na ten moment:
1. Victor Wembanyama
2. Chet Holmgren
3. Brandon Miller
4. Brandin Podziemski
5. Jaime Jaquez Jr.Ta akcja niżej – jak u weterana NBA pic.twitter.com/JfU3RYJHsE
— Maciek Wooden (@wooden13) February 16, 2024
- Wróćmy jednak do Draymonda – to jest prawdziwy gamechanger Warriors:
- Przez te wszystkie afery jakimś cudem zapomnieliśmy jak niesamowitym koszykarzem jest
- W 14 spotkaniach jakie rozegrał w 2024 roku, Golden State z nim na boisku jest łącznie +120
- Drugi w tej statystyce jest Steph Curry, który żeby uzbierać +93 potrzebował 20 spotkań
- Przeciwko Utah Dray zebrał: 26 punktów, 5 zbiórek, 5 asyst, 4 przechwyty, 2 bloki, 0 strat, 9/14 z gry
- Możemy się śmiać z jego odpałów psychicznych, ale kiedy nad sobą panuje na tyle, żeby nie wylecieć z boiska… wciąż jest jednym z największych X-factorów w całej NBA
- Kolejny raz Golden State pomogła bardzo plusowa ławka – przesunięty na nią Klay zagrał chyba najlepszy mecz sezonu – przez pierwsze 3 kwarty rzucił łącznie 35 punktów i aż 7 trójek.
Kocham takie historie.
Klay Thompson:
✅️Zalicza trudny sezon
✅️Mówił ostatnio że to rozumie i jest gotów przyjąć rolę zadaniowca a już nie gwiazdy
✅️Wczoraj zaczął mecz z ławki
✅️Odpowiedział zdobywając w 3 kwarty 35 punktów i trafiając 7x za 3 pic.twitter.com/yqaTKc9XdR— Maciek Wooden (@wooden13) February 16, 2024
- To, że Thompson zagrał z ławki to jest dla tych Warriors historyczna rzecz:
Monta Ellis, Ekpe Udoh, David Lee, Dorell Wright i Stephen Curry.
To poprzednia startowa piątka, która wyszła na boisko w barwach Warriors gdy Klay Thompson był rezerwowym.
To było 11 marca 2012, a GSW pokonali Clippers 97:93. pic.twitter.com/IMRFiHAYk1— Piotr Zarychta (@ZHighlights_) February 16, 2024
- Dla Golden State to był 3 mecz w 4 dni i przez to, że opuścili kilka spotkań po śmierci asystenta Steve’a Kerra, kochanego w zespole (i całej lidze) Dejana Milojevica, mają dość mocno zagęszczony terminarz – ten mecz z Utah był właśnie takim „odrabianym” spotkaniem
- Warriors prowadzili przed czwartą kwartą już +19. Wtedy jednak wyszło z nich zmęczenie terminarzem i ze stanu 120:102 na początku tej odsłony, zrobiło się 138:137 na 40 sekund do końca.
- Jazz mieli tu dwie szanse na wygranie meczu, ale w dość szalonej sekwencji najpierw Markkanen na 9 sekund do końca spudłował trójkę, a potem, po zbiórce w ataku, John Collins… zrobił debilną stratę.
- Golden State przetrwali mimo tego że w 4 kwarcie:
- Oddali długu run 35:18
- Trafili tylko 6 z 20 rzutów w tym 1 z 8 prób za 3
- Pudłowali nawet na linii – 7/11 z wolnych w tym tylko 4/6 Stepha
- Klay Thompson po 35 punktach przez 3 kwarty, w czwartej całkiem ostygł i nie trafił ani jednego rzutu
- Pozwolili Jazz na 9 zbiórek w ataku i 21 w kwarcie, przy swoich 4 w obronie i 7 w kwarcie
- To oznacza, że 9 z 14 swoich pudeł (raz piłka wyleciała na aut), Utah zbierało piłkę i ponawiało akcję
- Ale ostatecznie to Warriors przetrwali i to się dla nich liczy – do tej pory większość takich spotkań głupio przegrywali po własnych błędach
- Wróćmy na sekundę do Jazz – ich pierwsza kwarta była bardzo wyjątkowa – trafili w niej tylko 2 rzuty za 2 (oba John Collins na przestrzeni 40 sekund gdzieś koło 6. minuty kwarty), a za to poszli w aż 9/17 za 3 i 8/8 z linii
- Dużą zasługę w tym miał Keyonte George – 4/5 za 3 w 1 kwarcie, a w meczu łącznie 11/22 z gry, 9/16 za 3 (wyrównany rekord dla debiutantów ustanowiony przez Rodrigue Beaubois w 2010 roku – wciąż pamiętamy to żywe niespełnione srebro – „Bebła”).
- W całym spotkaniu debiutant Jazz zrobił 33 punkty, 2 zbiórki, 6 asyst, 3 przechwyty i tylko 2 straty – mówię od dawna, żebyście na niego uważali, może być gwiazdą w tej lidze.
abc
- Patrzycie już na Keyonte? To patrzcie teraz na drugiego debiutanta Jazz, Jadena McDanielsa 2.0, wreszcie zwolnionego ze smyczy po deadline’owych transferach Jazz – Taylora Hendricksa – Niby tylko 3 punkty, 3 zbiórki i 2 przechwyty, ale potencjał na 3&D skrzydłowego widać w nim przeogromny.
Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.