• wooden

PostDraft 2022

Czy ocenianie draftu zaraz po tym jak się wydarzy mas sens?

Nie.

Czy ocenianie go przez ekspertów sprzed komputera z drugiego końca świata ma sens?

Nie.

Czy to mnie powstrzyma?

Nie, po trzykroć nie.

SPIS TREŚCI

  • Wstęp
  • Dlaczego to co robię tutaj jest mądre?
  • Dlaczego to co robię tutaj jest głupie?
  • Co zapamiętam z draftu 2022?
  • Sieć powiązań
  • Oceny drużyn
  • Podcasty
  • Wsparcie

Nie ma nic przyjemniejszego dla domorosłego eksperta draftowego niż ocena i krytyka profesjonalistów.

To takie nasze małe doroczne święto: z całą stanowczością mówimy kto wygrał, a kto przegrał draft, która organizacja postradała zmysły, a która jest mądra, bo postąpiła tak jak jakiś fan z drugiego końca świata sam by być może zrobił. Cudowne.

Czasem się uda:

DLACZEGO TO CO TUTAJ ROBIĘ JEST MĄDRE?

Spójrz jak oceniłem zeszłoroczny draft Raptors, rok później klaty w Toronto pełne twarzy Scottiego.

Picki: 4. Scottie Barnes, 46. Dalano Banton, 47. David Johnson

Odważnie wzięli mojego ulubionego gracza tego draftu nad mającym sporo wyższą podłogę Jalenem Suggsem. Jeśli jednak rzeczywiście planują grać Barnesem jako czystym PG i dodatkowo nauczą go rzucać co najmniej 35% za 3 – Scottie ma realną szansę stać się najlepszym graczem tej klasy. Szanuję odwagę i wybór sufitu ponad podłogą. Przy okazji chłopak wnosi ze sobą charyzmę, uśmiech, cudowny charakter, walkę, hustle, obronę i wszystkie te cechy które sprawią, że fani Raptors będą sobie tatuowali jego twarz na klatach. Chciałbym wierzyć że jego sufit jest w All NBA, a podłoga to sympatyczniejszy Draymond Green. Druga runda bez wyrazu, ale szczerze mówiąc – wisi mi to.

Ocena: 5+

Rok później to wygląda dokładnie tak jak w opisie, jeśli nie lepiej.

Jednym słowem: EKSPERT

DLACZEGO TO CO TUTAJ ROBIĘ JEST GŁUPIE?

To oczywiście dość zabawne i nie ma lepszego przykładu na to o czym mówię niż zeszłoroczne oceny Charlotte Hornets zaraz po drafcie… spójrz co napisałem o nich wtedy:

Picki: 11. James Bouknight, 19. Kai Jones, 37. JT Thor, 56. Scottie Lewis

Spokojnie, nie będę chwalił tu wszystkich drużyn, ale muszę znowu się powtórzyć: znakomita robota. Najpierw oportunistycznie zgarnęli spadającego Bouknighta – idealnie pasującego do LaMelo strzelca, który pozwoli im bez żalu pożegnać się Grahamem jeśli ktoś go przepłaci. Potem pozyskali pół-darmo 19. pick od Knicks. Kupienie picku w pierwszej rundzie z reguły wymaga przepłacenia, a tu za 19. dali przyszły 1st, zastrzeżony w przyszłym roku w Top18 (czyli na pewno nie będzie lepszy), w Top16 w 2023, w top14 w 2024 i ewentualnie zamieniający się w dwa 2nd w 2025. Cudowne wykorzystanie brainfartu drużyny z Nowego Jorku. Z tą 19. wzięli gracza, którego pierwotnie chcieli z 11. – czyli Kaia Jonesa… Mało? Tuż przed draftem za 57. pick i cap space pozyskali 37. pick i Masona Plumlee – idealnie pasującego do LaMelo i pierwszej piątki weterana, świetnego mentora dla Jonesa i potencjalnie bardzo ważną postać do szatni. Świetne wykorzystanie tego, że Detroit musiało szybko zrzucić POTĘŻNEGO MASONA. Z 37. wzięli jeszcze mojego sleepera, JT Thora. Dla mnie draft idealny, nawet Kai którego nie lubię, z 11. byłby reachem, a z 19. wygląda jak ciekawy swing.

Ocena: 6!

Rok później to wygląda następująco: Bouknight to (NA TEN MOMENT) jeden z najgorszych graczy wybranych w pierwszej rundzie, Kai Jones (NA TEN MOMENT) jest za słaby nawet na dużą rolę w G-League, JT Thor wciąż jest surowy, Scottie Lewis… kto to jest Scottie Lewis? Dodatkowo Mason Plumlee okazał się niewypałem i cieniem gracza jakiego widzieliśmy w Detroit. Dzień po drafcie – 6!, genialna robota. Rok po drafcie – pała, co im do łba strzeliło. Co ciekawe – za rok ten sam draft 2021 może wyglądać znowu całkiem fajnie – gracze w NBA nie rozwijają się linearnie, a skokowo. I u Bouknighta i u Jonesa i u Thora ten skok może nastąpić w przyszłym sezonie. Albo nigdy.

Jednym słowem: IDŹ SOBIE OCENIAĆ CHMURKI LEPIEJ

Myślę, że już rozumiesz o co mi chodzi.

Ale to mnie oczywiście nie powstrzyma, w tym roku też ocenimy.

Zanim to jednak, kilka migawek z tegorocznego draftu, to z czego go zapamiętam.

CO ZAPAMIĘTAM Z DRAFTU 2022

Paolo Banchero w ostatniej chwili wskakujący na jedynkę draftu.

Rok wyścigu po ten numer pierwszy draftu. Banchero, Holmgren, Smith. Holmgren, Smith, Banchero. Smith, Banchero, Holmgren. Mieszaliśmy ciągle. Kto pójdzie z jedynką? A może będzie to Ivey? Po raz pierwszy od lat mieliśmy tak równą czołówkę draftu i po raz pierwszy od 2013 roku wybór z jedynką naprawdę nas zaskoczył. Jasne, Paolo rano w dzień draftu nagle stał się faworytem bukmacherów, ale jeszcze 5 dni wcześniej płacili oni 17:1 za to że to jego nazwisko usłyszymy jako pierwsze, potem stał się wyraźnym faworytem, następnie parę godzin przed draftem Adrian Wojnarowski z ESPN to zdementował, a faworytem (i to potężnym: -900 -> żeby wygrać na nim 100$ trzeba było postawić 900$) znowu został Smith… tylko po to żeby kilka minut przed naborem Woj zatwittował, że jednak Paolo. Sam Banchero jeszcze zdążył odebrać wiadomość od Magic że to jego wybiorą, ale Smitha nikt niestety nie uprzedził i ktoś powinien za to zapłacić posadą. Dlatego ponura twarz Jabariego Smitha, który był autentycznie zszokowany tym że nie poszedł jako pierwszy, będzie dla mnie na lata jednym z symboli naboru 2022.

Płonące mocki

Właściwie wszystkie mock drafty padły już przy pierwszym wyborze. Te które przetrwały były po prostu edytowane do dosłownie ostatniej chwili (ESPN) co może i jest skuteczną metodą dla późniejszych statystyk, ale z punktu widzenia tego konkursu przewidywań mija się dla mnie nieco z celem.

To co się działo od 11 wyboru, to ile było wymian, to że nikt już nie wiedział kto kogo i po co bierze, a szczegółów dowiadywaliśmy się dopiero potem… to było to szaleństwo tego draftu na które czekaliśmy w Top10, a które nadeszło… tyle że nieco spóźnione. (To nie znaczy, że nic się nie działo w Top10, ale o tym za chwilę).

Płaczący Jaden Ivey

Dawno nie widziałem tak szczęśliwego chłopaka w trakcie draftu jak Ivey. Kiedy zeszły z niego emocje, kiedy nie wybrali go Kings, nie był w stanie wypowiedzieć kilku kolejnych słów bez szlochu szczęścia. Przez cały proces przeddraftowy Jaden bardzo starał się zniechęcić do siebie Sacramento, był tak blisko powiedzenia im w twarz, żeby się odpieprzyli jak to tylko możliwe. Podobno ludzie w lidze byli wręcz zdziwieni, że reprezentująca go agencja CAA jest gotowa zaryzykować relację z jednym z klubów NBA (tu już wcześniej był zatarg, bo reprezentuje też między innymi obrażonego na Kings Tyrese Haliburtona). Nie tylko to było nietypowe. Jaden wręcz marzył o grze dla Detroit Pistons. Tak, wiem, że to bardzo dziwne. Ale to prawda. Ivey ma silne związki z miastem, jego dziadek grał latami dla Lions, jego tata się tam urodził, a jego babcia wciąż tam mieszka. Już nawet zaprosił Jalena Rose’a, sztandarowego fana Pistons, na obiadek u niej. Dobrze było widzieć jego szczęście. Oczywiście, pomaga też to, że sam jestem fanem tej drużyny. Kupił mnie w 100%.

Jak dużo musi się wydarzyć żeby nie wydarzyło się nic – historia o Sochanie.

Myślę że można tu uchylić rąbka tajemnicy – część tego zrobił już Marcin Gortat w Strefie Chanasa (bardzo polecam). Wedle moich informacji, Toronto było bardzo poważnie zainteresowane Sochanem, a wymiana #7 za OG była niemal gotowa. Jeszcze parę godzin przed draftem wyglądało na to, że tam trafi, a kiedy Marcin Gortat rozmawiał ze Spurs, ci twierdzili że są nim bardzo poważnie zainteresowani… ale wątpią żeby do nich doczekał. Niedługo przed draftem, po lidze poszła plotka, że jednak nie ma wymiany Blazers z Raptors, bo Portland zrezygnowało – Damian Lillard zakochał się w Shaedonie Sharpe którego workout widział na żywo (i to był podobno najlepszy workout Sharpe’a w całym procesie) i wtedy zaczął się cyrk. Na Sochana dosłownie rzuciła się Oklahoma, oferując po 3, czy nawet 4 picki drużynom na miejscach 6-8 (mogli się domyślać że muszą przeskoczyć Spurs), a ożywieni plotką zaczęli o niego wypytywać też Wizards. Plotki o zainteresowaniu Wizards wyciekły w Barclays Center, a że Jeremy był w mockach poniżej nich… niemal wszyscy obecni na miejscu się spodziewali że tam trafi, mówił o tym Michał Łopaciński w Canal Plus przed i po transmisji draftu w której miałem szczęście brać udział. Ostatecznie okazało się, że Indiana swojego 6 wyboru nie odda, Blazers trzymani za jaja przez Lillarda biorą Sharpe no matter what, a Pelicans byli w ekstazie, że spadł do nich idealnie pasujący do składu Daniels (gdyby nie on, chcieliby prawdopodobnie Jeremy’ego lub Dienga). Nikt nie chciał zrobić dealu ani z Raptors ani z Oklahomą. Mimo ogromnego zamieszania nic się nie wydarzyło, Sochan trafił do zachwyconych tym faktem Spurs, a Oklahoma oddała swój pakiet picków (pewnie nieco słabszy) za 11. i Dienga. Jeśli ktoś nie słuchał plotek z Barcleys, przed, w trakcie i po drafcie, jeśli nie czytał między wierszami różnych wypowiedzi… mógł być rozczarowany. Bo nic się w teorii nie stało. Ale żeby nie wydarzyło się nic, musiało wydarzyć się bardzo wiele rzeczy naraz. Niesamowite… i podejrzewam, że dokładnie takie historie dotyczą większości picków i większości prospektów. Ta masa plotek które docierają do nas przez Woja i Shamsa to tylko krople w morzu wydarzeń.

Sprawa Shaedona Sharpe’a

Sharpe był rok temu oceniany podobnie jak Jaden Hardy, tylko w młodszym roczniku. Niewiele wyżej niż Peyton Watson, Caleb Houstan czy Patrick Baldwin. Niewiele wyżej niż rok wcześniej Ziaire Williams i BJ Boston. Wszyscy ci zawodnicy to elitarne talenty w momencie skończenia liceum, kandydaci do top10 draftu. I co się dzieje? Hardy postanawia grać przeciwko dorosłym i… spada w drafcie. Dramatycznie. Wygląda dobrze na ich tle ale nie fantastycznie. To wystarczy. Houstan i Boston także grając wypadają z pierwszej rundy. Baldwin, Williams i Watson zostają w pierwszej rundzie tylko dzięki temu, że drużyny które ich wybierają mogą sobie pozwolić na zaryzykowanie i wybór zawodników, którzy wyglądali kiedyś dobrze i liczą na to że w lepszym środowisku się ogarną. Tymczasem Sharpe, który nie zagrał ani jednego meczu na uczelni, który nawet nie brał udziału w treningach 5 na 5 w trakcie pobytu w Kentucky, zostaje wybrany z numerem 7. Jakie wnioski wyciągną z tego kolejne roczniki, kolejne talenty z Top10 ESPN?

Znaczenie Draft Combine

W tym roku masa graczy nie wzięła udziału w Draft Combine, co najwyżej niektórzy tylko dali się zmierzyć i… wszyscy poza i tak tajemniczym Sharpe na tym tylko stracili. Jaden Hardy gdyby wystąpił, pewnie by poszedł w pierwszej rundzie – dużo gorszy od niego Terquavion Smith zanim się wycofał z draftu dzięki dobrym występom na Draft Combine był typowany na miejsca 20-30. Caleb Houstan, JD Davison, czy Kendall Brown tak jak Hardy wylecieli z hukiem z pierwszej rundy. Co mogli stracić grając na Combine? Z drugiej strony Jalen Williams dzięki świetnemu Combine dostał się do loterii, a Tyrese Martin którego Atlanta wzięła z 51. numerem na Combine dostał się dzięki świetnemu campowi dla kandydatów do G-League… i w konsekwencji został wybrany przez Davisonem, który czuł się na Combine za dobry. Coś czuję, że za rok w Chicago w trakcie gierek dla scoutów zobaczymy o wiele więcej graczy walczących o pierwszą rundę draftu.

Jeremy Sochan

I wszystko co z nim związane.

Jego droga, materiały o nim, to jak szedł w górę w mockach.

To że przed draftem stał się ogólnokrajowym tematem.

To jak wyszedł na draft.

To, że poszedł z numerem 9.

To, że trafił do Spurs.

To, jaki hype się wokół niego pojawił zaraz po drafcie.

To, że mimo że jestem kibicem Pistons, dużo bardziej przeżywam Jeremy’ego i na początku chciałem mówić tylko o nim.

To, że przez niego mogłem się wypowiedzieć w kilku różnych mediach, normalnie dla mnie rzadko dostępnych… i że przynajmniej na moment nasza koszykarska bańka się trochę rozszerzyła.

To, jakie przez moment generowaliśmy na nim zasięgi.

A wreszcie – uśmiechy jego i jego rodziny. W trakcie transmisji w Canal Plus wstałem z krzesła jak było wyczytywane jego nazwisko. Widzieć tę radość, to szczęście, ten historyczny moment dla niego i naszej koszykówki… to było absolutnie bezcenne. Jedno z ważniejszych koszykarskich wspomnień w moim życiu.

SIEĆ POWIĄZAŃ

(Delikatnie przerobiony fragment z mojego zeszłorocznego tekst, który w kontekście draftu jest bardzo ważny i kompletnie nie stracił na aktualności).

Czytając moje draftowe oceny miej świadomość, że często pick drużyny to nie jest pick ludzi odpowiedzialnych za ten pick. Spójrz:

  1. Na picki wpływają mocki – właściciele je czytają i trudno w top5 draftu pójść rażąco im pod prąd, bo właściciel będzie przekonany że jako GMowie zrobiliśmy głupotę i wyglądamy na kretynów w oczach opinii publicznej.
  2. Na picki wpływają właściciele. Najsłynniejsze oczywiście są decyzje forsowane przez Vivka Randive w Sacramento – Stauskas, Hield, prawdopodobnie Bagley i teraz Murray. Właściciel ma ostateczny głos w każdej kluczowej decyzji w klubie i na palcach dwóch rąk można policzyć GMów w NBA którzy mają (niemal) całkowitą wolność: RC Buford, Sam Presti, Masai Ujiri, Pat Riley, prawdopodobnie Troy Weaver i paru innych, co do których nie mamy całkowitej pewności.
  3. Case Weavera jest bardzo ciekawy – właściciel Pistons, Tom Gores zaczął karierę od klasycznych błędów nowego właściciela – podobno mocno nalegał na wymianę po Brandona Jenningsa, chciał gwiazd na FA co skończyło się podpisaniem Josha Smitha, a przestał się wtrącać dopiero po niewypale ze Stanem Van Gundy – SVG m.in. chciał wybrać w drafcie Devina Bookera, ale Gores podniecony spadającym (a wysoko mockowanym) Stanleyem Johnsonem nie chciał na to pozwolić (jeszcze bardziej chciał Mario Hezonję, który na szczęście tak daleko nie spadł). Gores chciał też zrobić znany z Draft Day „splash” co skończyło się oddaniem kramu za Blake’a Griffina oraz kochał Andre Drummonda, przez co SVG nie mógł go sprzedać kiedy chciał i kiedy mógł za niego otrzymać realne assety. Wywierał też ogromną presję na management, żeby walczyć za wszelką cenę o playoffs co skończyło się latami przeciętniactwa. Sparzony na tych porażkach właściciel Pistons podobno obiecał Troyowi Weaverowi wolną rękę i zielone światło na wszystkie, nawet najbardziej posrane pomysły – co nowy GM bardzo dokładnie sprawdził, działając od początku swojej kadencji całkowicie pod prąd klasycznym rozwiązaniom. Na razie efekty są znakomite więc Gores się nie wtrąca. Pytanie jak długo.
  4. Na picki wpływają też powiązania drużyn z agentami – wiadomo, że do Lakers najpewniej trafi klient Klutch, więc czasem dadzą oni bezsensowną umowę komuś zupełnie fatalnemu pochodzącemu z tej agencji, żeby potem dostać nagrodę w postaci agenta mocno zniechęcającego wszystkie zespoły wybierające przed nimi, tylko po to, żeby Talen Horton Tucker spadł 20 miejsc w drafcie i trafił do nich. Na tej samej zasadzie gracze reprezentowani przez agenta Jasona Kidda, trafiali w drafcie do zarządzanych przez niego wtedy Milwaukee Bucks – raz wyszło to dobrze – Malcolm Brogdon, raz fatalnie – Thon Maker. Bywają też powiązania wręcz nepotyczne: zwolniony potem przez Detroit Deividas Sirvydis trafił do nich tylko przez to, że… jego agent to syn członka zarządu Pistons, kiedyś największego agenta w NBA, Arna Tellema. Arn tak bardzo chciał dać szansę idącemu w jego ślady potomkowi, że wymusił jeszcze na poprzednim GMie trade up po Sirvydisa, a potem jego podpisanie przez Weavera – to podobno jedyna decyzja za jego kadencji, która była od niego całkiem niezależna.
  5. Te i inne czynniki sprawiają, że co prawda będę oceniał występ każdego z 30 zespołów ligi w trakcie tegorocznego draftu, ale warto pamiętać, że mowa tu o całej organizacji i delikatnej sieci powiązań, a nie tylko o GMie, sztabie szkoleniowym i skautach. Siłą rzeczy największą swobodę sztaby mają gdzieś od połowy pierwszej rundy, kiedy picki stają się na tyle mało medialne, że nikt im się nie wpieprza w pracę. To sprawia, że statystyczna szansa uzyskania gwiazdy w drafcie jest niemal taka sama pod koniec loterii jak pod koniec pierwszej rundy – w tym drugim przypadku pick niby jest gorszy, ale podejście bardziej profesjonalne. Inna rzecz, że w drugiej rundzie często znowu rządzi polityka i wzajemne przysługi – to na tyle mało istotne wybory, że GMowie z reguły są tam gotowi na małe ustępstwa na rzecz budowania relacji z innymi członkami organizacji i agentami.

OCENY DRUŻYN

Oceniam drużynami w skali od 1 do 6, jak w szkole.

Jeśli chcecie poczytać dokładniej o graczach których wzięły Wasze drużyny – zapraszam do Big Boardu – nie chcę się powtarzać.

I ostatnia rzecz – czytając to raczej entuzjastyczne podsumowanie, pamiętaj że statystyka jest nieubłagana. W ciągu kilku lat połowa wybranych w tym roku graczy znajdzie się poza NBA.

Atlanta Hawks:

16. AJ Griffin (Duke), 51. Tyrese Martin (UConn)  

Hawks podobno bardzo agresywnie handlowali Johnem Collinsem w trakcie draftu i eksperci byli trochę zaskoczeni, że ostatecznie im się to nie udało. Z drugiej strony dostali gracza o jednym z najwyższych sufitów w tegorocznym naborze – czyli AJa Griffina. To bardzo podobny pick do tego co parę lat temu zrobili Nuggets biorąc Michaela Portera Jr. z 14. Jeśli AJ wróci do atletycznej formy sprzed kontuzji – będzie potężnym przechwytem z 16. wyborem. Jeśli po prostu będzie zdrowy, ale atletyzmu nie poprawi – będzie rotacyjnym strzelcem za 3, nieco słabym w obronie, ale co poradzić – to niezłe value z 16. Jeśli zdrowy nie będzie – trudno, to tylko 16. pick draftu. Wydaje mi się, że przedział 10-18 to było właśnie to miejsce, gdzie warto było zaryzykować po Griffina, a Hawks po prostu wykorzystali fakt, że drużyny przed nimi miały nieco inne cele i potrzeby (AJa powinni byli wybrać Cavs, ale są bardzo nastawieni na wygrywanie już teraz – dlatego wzięli nieco pewniejszego zawodnika).

Martin to ładna historia – weteran z UConn nie miał szans zostać wybrany w drafcie i nie został zaproszony na Draft Combine. Dostał się tylko na G-League Elite Camp. Tam okazał się tak dobry na tle konkurencji, że wygrał sobie udział w „prawdziwym” Combine. I tam też był świetny. W konsekwencji dostał szansę od Hawks, a co z nią zrobi to już zależy tylko od niego. Filmowa historia i kolejny przykład na to, że warto walczyć o swoje marzenia, nawet jeśli wydają się mało realne.

Ocena: 4+

Boston Celtics:

53. JD Davidson (Alabama)

Davidson to atletyczny świr, który świetnie atakuje obręcz przez co zaczynał sezon jako mocny kandydat do loterii. Niestety zaliczył słaby sezon, potem lekko rozczarowujące atletycznie pomiary na Combine (wciąż wypadł dobrze, ale nie świetnie, jak wielu oczekiwało), a na koniec podjął koszmarną w skutkach decyzję o nie przystąpieniu do sparingów w Chicago. Ma spory problem z podejmowaniu właściwych decyzji na boisku i jeśli uda się ogarnąć u niego głowę i rzut, to atletycznie jest zdecydowanie zawodnikiem NBA i może być gigantycznym stealem pod koniec drugiej rundy. Tyle że to duże „jeśli” i nie postawiłbym pieniędzy na to, że za 3 lata ciągle będzie w NBA.

Ocena: 3

Brooklyn Nets: –

Charlotte Hornets:

15. Mark Williams (Duke), 40. Bryce McGowens (Nebraska)

Nie podoba mi się to że tanio oddali 13. pick w drafcie zamiast wybrać kogoś pasującego do LaMelo lub użyć ten wybór do zrzucenia Haywarda. To była z mojego punktu widzenia fatalna decyzja. Wybranych graczy trudno się czepiać – Williams z miejsca będzie starterem w NBA i może nawet najlepszym centrem w Charlotte od czasów Tysona Chandlera.

McGowens ma spory potencjał jako scorer i ktoś kto umie sobie wykreować dobry rzut. Obu sam bym wybrał wyżej niż ostatecznie poszli. Dlatego ostateczna ocena ich draftu jest gdzieś po środku.

Ocena: 3+

Chicago Bulls:

18. Dalen Terry (Arizona)

Potencjalnie świetny glue guy na poziomie NBA, ulubieniec fanów i analitycznych nerdów. Będzie miał się od kogo uczyć, bo profilem gry nieco przypomina Alexa Caruso. To co mogło być wadą dla wielu zespołów – czyli fakt, że Terry jest mało asertywny i nie szuka własnego rzutu – w Bulls będzie ogromną zaletą: oni potrzebują obrońców i graczy robiących na parkiecie małe, niemierzalne rzeczy dla innych. To właśnie domena Terry’ego i akurat w tym klubie, gdzie już teraz brakuje piłki na rzuty wszystkich gwiazd, jego mały usage może tylko pomóc.

Ocena: 4+

Cleveland Cavaliers:

14. Ochai Agbaji (Kansas), 39. Khalifa Diop (Gran Canaria), 49. Isaiah Mobley (USC), 56. Luke Travers (Perth)

Kompletnie pozbawiony polotu, solidny draft. Diop i Travers to najprawdopodobniej dwa projekty typu draft&stash.

Mobley ma potencjał, żeby być solidnym rezerwowym w NBA, ale nie oszukujmy się – Cavs go wzięli nie ze względu na skill, a na osobę jego brata – ich franchise playera.

Sam Agbaji to wybór gracza konkretnie pod potrzebę. W Cleveland potrzebowali kogoś kto może przyzwoicie bronić na pozycjach 2-3, oddawać trójki z czystych pozycji i ścinać do kosza. To dosłownie jedyne 3 umiejętności z poziomu NBA byłego gracza Kansas, ale za to idealnie pasujące pod rolę i zespół. Klasyczne plug&play pod potrzebę. I wszystko byłoby dobrze, gdyby biorąc go Cavs nie przepuścili kilku zawodników o dużo wyższym suficie – jak choćby wybrani zaraz potem AJ Griffin, Tari Eason i Dalen Terry. Ta drużyna idzie w górę, szybko w czołówce draftu wybierać nie będzie i próba zrobienia klasycznego boom-or-bust z Griffinem miała by dużo więcej sensu niż wzięcie zawodnika, który nigdy nie będzie niczym więcej niż solidnym, mocno ograniczonym role playerem.

Ocena: 3.

Dallas Mavericks:

37. Jaden Hardy (G League Ignite)

Podobno Mavs braliby Hardy’ego gdyby zachowali swój 26. pick i z tego powodu byli absolutnie zachwyceni kiedy spadł do nich w drugiej rundzie. W końcu mają i Wooda którego pozyskali za 26. wybór i Hardy’ego którego tam chcieli wybierać. Zjedli ciastko i mają ciastko. W teorii Hardy jest idealnie pasującym ofensywnie graczem do Luki, dodatkowym ball handlerem, który może pokazać nowy poziom w swojej grze grając bez piłki, trafiając rzuty spot up i atakując close’outy. To przyda się szczególnie w obliczu prawdopodobnego odejścia z Mavs Jalena Brunsona. Szczerze mówiąc jestem w szoku, że Hardy ostatecznie wypadł z pierwszej rundy. Jestem przekonany, że gdyby wywinął Sharpe’a i schował się gdzieś na rok zamiast grać przeciwko zawodowcom, zostałby wybrany w top14. Skończyło się słabo dla jego portfela, ale za to bardzo dobrze dla Mavs i jego rozwoju.

Ocena: 5

Denver Nuggets:

21. Christian Braun (Kansas), 30. Peyton Watson (UCLA), 46. Ismael Kamagate (Paris)

Przedziwny draft: Braun to stworzony pod NBA role player w typier Graysona Allena i przyda się do rotacji Denver od zaraz, co w obliczu tego, że spłycili ostatnio swój skład oddając 3 graczy z rotacji (Green, Morris i Barton) za jednego (KCP), powinno im tylko pomóc.

Z drugiej strony wybór Peytona… zawodnika który w NCAA zdobywał 3 punkty na mecz… jest kontrowersyjny. To świetny obrońca, który przed sezonem był typowany do loterii, potem w pełnym weteranów składzie UCLA utkwił na ławce za bardziej doświadczonymi graczami, a na koniec w niezrozumiały dla mnie sposób poszybował aż do loterii. Na boardach ekspertów Watson często nie łapał nawet do top…100 rocznika. Nuggets wybierając go, zachowali się jakby ostatni sezon NCAA się zwyczajnie nie wydarzył i oceniali go czysto po potencjale pokazanym w liceum.

Co ciekawe, najlepszego według mnie zawodnika wzięli najniżej – Ismael Kamagate powinien być dla nich świetnym rezerwowym centrem, a w przyszłości może nawet kimś kto będzie grywał obok Jokica. Mogą go też zostawić na rok w Europie i pozwolić mu się tam spokojnie rozwijać.

Ocena: 3+

Detroit Pistons:

5. Jaden Ivey (Purdue), 13. Jalen Duren (Memphis), 36. Gabriele Procida (Bologna)

Najwięksi wygrani draftu. Gdyby nie Jeremy Sochan, byłbym teraz jako kibic Pistons absolutnie nieznośny. To co zrobił Troy Weaver to czysty majstersztyk, kombinacja szczęścia z planem i kreatywnością.

Po pierwsze zdecydowanie postawił w tym roku na atletyzm. Ivey i Duren to dosłownie dwóch najlepszych atletów tegorocznego naboru, a Procida wcale od nich mocno nie odstaje pod tym względem.

Po drugie Weaver nie przekombinował i wykorzystał błąd Sacramento z przepuszczeniem Iveya. Wziął idealnego wręcz partnera na obwód dla Cade’a, kogoś kto doskonale się z nim uzupełnia i jednocześnie zawodnika, którego sam miałem w top3 klasy 2022. Jaden bardzo tu pomógł, odstraszając Kings ze wszystkich sił i wraz z agentem bardzo mocno walcząc o trafienie do Detroit.

Po trzecie, z kolejnym, siódmym wyborem, Weaver miał brać Jalena Durena. Wyborem od Portland, który próbował pozyskać za Jeramiego Granta. Kiedy się jednak okazało że Raptors go przelicytowali w walce o siódemkę (co i tak im nie pomogło), GM Pistons wymienił swojego skrzydłowego na cap space i przyszłą pierwszą rundę. Kiedy Duren zaczął spadać – wykorzystał część pozyskanych assetów, żeby go pozyskać z 13. W kontekście Pistons i Durena spekulowano już o piątce, głośno mówiono o siódemce, a mają go z trzynastką. Niesamowite.

Detroit z „nudnej drużyny z Cadem” błyskawicznie stali się skarbem League Passa, a lineup: Cade-Ivey-Diallo(?)-Bey-Duren powinien być po prostu fantastycznie przyjemny do oglądania. Jaram się!

Ocena: 6!

Golden State Warriors:

28. Patrick Baldwin Jr. (Milwaukee), 44. Ryan Rollins (Toledo), 55. Gui Santos (Minas)

Warriors zrobili tu coś ciekawego, bardzo dobrze wpasowującego się w ich schemat wybierania zawodników. Historycznie organizacja z San Francisco preferuje graczy którzy byli świetni w liceum i trafiali do NCAA jako rekruci z czołówki ESPN Top100, nie przywiązując się zbytnio do ich wyników w college’u. W taki sposób wybierali ostatnio Harrisona Barnesa, Kevona Looneya, Jamesa Wisemana czy Jonathana Kumingę. Jak widać z niezłymi skutkami. Na tej samej zasadzie wybrali Baldwina – bardzo wysokiego strzelca z fantastyczną techniką rzutu, który jednak na poziomie NCAA został spowolniony przez kontuzję kostki, nie mógł złapać rytmu, a na Draft Combine zaliczył jedne z najgorszych wyników atletycznych w historii. Niespełna 60 centymetrów wyskoku dosiężnego i 67 maksymalnego to parametry gorsze niż zaliczał choćby koszykarski amator Maciek Wooden za czasów studenckich. Jednak talent to talent, a to tylko 28. pick.

Z kolei Ryan Rollins podobno był niezwykle wysoko na liście Warriors i podobno już teraz zakładają, że będzie w ich 15 osobowym składzie na starcie sezonu. Wydaje się że ma pewne szanse zostać nowym Jordanem Poole i za parę lat być sporym stealem tegorocznego draftu.

Gui Santos to klasyczny draft&stash, kolejny duży ballhandler z solidnym potencjałem. Istnieje realna szansa, że kiedyś zagra w NBA.

Ocena: 4

Houston Rockets:

3. Jabari Smith (Auburn), 17. Tari Eason (LSU), 29. TyTy Washington (Kentucky)

Jeśli chcemy mówić o zwycięzcach draftu, to drugi rok z rzędu musimy mówić też o Rockets. Pick Smitha jest czysto oportunistyczny, ale patrząc na to jak idealnie do tego składu pasuje, trudno zakładać, że sztab z Houston jest tym jakoś przesadnie zmartwiony. Najlepszy w tym drafcie strzelec będzie teraz robił spacing dla wjazdów Jalena Greena i czary-mary w paint Alperena Senguna.E

ason ze swoją wścieklizną doda tej drużynie defensywnej energii, atletyzmu i nakręci kontry.

TyTy jak idealnie dobry-nie-świetny PG może się okazać lepszym uzupełnieniem dla Greena niż obecnie Kevin Porter Junior.

Rockets mieli dosłownie tylko dwa lata na nazbieranie assetów i ruszenie w górę tabeli (od przyszłego roku ich picki są w rękach Sama Prestiego) i fantastycznie wykorzystali ten czas, tworząc jeden z najciekawszych młodych trzonów w lidze. Świetna robota!

Ocena: 6

Indiana Pacers:

6. Bennedict Mathurin (Arizona), 31. Andrew Nembhard (Gonzaga), 48. Kendall Brown (Baylor)

Tym czego nieco brakowało ostatnio Pacers jest elitarny atletyzm. No i już nie brakuje. Mathurin to bardzo atletyczny slasher ze świetnym rzutem i bardzo dobrą techniką gry po zasłonach jak na tak młodego gracza. Dodatkowo był fantastyczny na workoutach wszędzie gdzie tylko się pojawił. Drużyny sprawdzały jego dyskusyjną w Arizonie obronę – pokazywał się świetnie. Sprawdzały jego atletyzm – znakomity. Jego rzut – kozacki. Jego zaangażowanie – niezmordowane. Osobowość – urzekająca. Gdyby Bennedict przez cały sezon grał tak jak pokazywał się na workoutach – byłby w drafcie jeszcze wyżej. Nie wziąłem tego pod uwagę w swoim Big Boardzie. Teraz biorę. Duet Haliburton – Mathurin bardzo przypomina co do konstrukcji duet Cade – Ivey z Detroit. Uwielbiam takie uzupełniające się wzajemnie pary. Nic dziwnego, że Indiana mimo kilku ciekawych propozycji nie zdecydowała się ostatecznie przehandlować tego picku.

Pozostali dwaj gracze są skrajnie różni – kolega Jeremy’ego Sochana z Baylor, Kendall Brown, to świetny atleta i obrońca, bez zauważalnych na poziomie NBA umiejętności w ataku. Jeszcze na początku sezonu był typowany do Top7 naboru. Powinien dostać gwarantowaną umowę od Pacers i powinien przynajmniej przez jakiś czas utrzymać się w lidze.

Nembhard z kolei to po prostu solidny rozgrywający, świetny rzemieślnik który będzie dla Indiany dobrym, tanim backupem. Raczej niczym więcej. Ale to i tak całkiem sporo jak na wybór na początku drugiej rundy.

Świetny draft Pacers, podnoszący sufit drużyny i trafiający dokładnie w ich kluczowe potrzeby.

Ocena: 5+

Los Angeles Clippers:

43. Moussa Diabate (Michigan)

Nie rozumiem po co Diabate zgłaszał się do draftu, nie rozumiem po co Clippers go brali. Może czegoś nie widzę. To dobry obrońca i surowy gracz ataku, bez widocznego potencjału który miałby mu umożliwić grę na poziomie NBA. Nie spodziewałem się, że zostanie w ogóle wybrany. Jednak na koniec to tylko druga runda, tutaj podejmowane ryzyko nie jest zbyt kosztowne.

Ocena: 2

Los Angeles Lakers:

35. Max Christie (Michigan State)

Lakers bardzo walczyli żeby dostać się na początek drugiej rundy i kiedy okazało się że mają 35 pick zacząłem się zastanawiać na kogo polują: Hardy, Liddell, Rollins, Procida, a może Keels lub Minott? Nic z tych rzeczy. Padło na Maxa Christie. Gościa który zaliczył bardzo nierówny, raczej rozczarowujący sezon w Spartans, ale za to był podobno absolutnie fantastyczny na workoutach. Znając świetną historię Lakers z wybieraniem graczy w drugiej rundzie i poza draftem, wypadałoby dać im kredyt zaufania… ale ja tych workoutów nie widziałem, za to widziałem parę jego naprawdę słabych spotkań i nie kupuję narracji o atletycznym strzelcu, który będzie grał obok LeBrona i Davisa. Brawo dla Lakers, że pozyskali ten pick, szkoda, że nie wykorzystali go lepiej.

Ocena: 2+

Memphis Grizzlies:

19. Jake LaRavia (Wake Forest), 23. David Roddy (Colorado State), 38. Kennedy Chandler (Tennessee), 47. Vince Williams (VCU)

Grizzlies się nie pieprzą w tańcu. Kiedy chcą jakiegoś gracza – idą w górę draftu, żeby nikt im go nie sprzątnął sprzed nosa. Tak było rok temu z Ziaire Williamsem, tak było w tym roku z Jake’iem LaRavią. To potencjalnie świetny role player, którego możesz umieścić na parkiecie w wielu różnych rolach i w każdej sobie poradzi. To najlepszy glue-guy w tegorocznym drafcie.

Roddy to najciekawszy zawodnik draftu – zbudowany jak beczka z nóżkami i bardzo długimi łapami, może grać w NBA na pozycjach od 3 do 5 (smallballowy C to chyba najlepsze rozwiązanie na start), świetnie rzuca za 3 i jako były QB ma świetną wizję parkietu. Miałem go wyżej niż ogół ale nie odważyłem się umieścić go w top30 mojego mock draftu mimo że w pierwszej wersji się tam znalazł. Teraz żałuję.

Chandler byłby najlepszym rozgrywającym klasy 2022… gdyby był 10 cm wyższy. A tak, maks co z niego może być to backup PG w NBA. Daje zabezpieczenie Grizzlies na wypadek gdyby negocjacje z Tyusem Jonesem nie poszły po ich myśli.

Williams prawdopodobnie pogra co najwyżej w G-League.

Ocena: 5

Miami Heat:

27. Nikola Jovic (Mega Mozzart)

Mówiłem o tym już kilka razy – Jovic w teorii prezentuje się nieźle, w ataku powinien robić mniej więcej te same rzeczy co Bam Adebayo (minus atletyzm plus rzut za 3), a w obronie… jest za wolny. Ten typ gracza, rozgrywającego białego skrzydłowego/centra jest w teorii bardzo ciekawy, ale tylko raz – w przypadku Nikoli Jokica, zamienił się w coś więcej niż tylko role player. W tym samym czasie Nemanja Bjelica jest cenionym rezerwowym na granicy rotacji niezłych drużym, Deni Avdija i Dario Saric kompletnie zmienili swoje koszykarskie profile żeby utrzymać się w NBA, a Luka Samanic nie zmienił i z niej wyleciał. Długo można by wymieniać i pewnie w tym typie przyjdzie w końcu do NBA kolejny dobry gracz, ale nie widzę tego w Jovicu. Przykro mi.

Ocena: 2

Milwaukee Bucks:

24. MarJon Beauchamp (G League Ignite), 58. Hugo Besson (New Zealand Breakers)

Beauchamp to kolejna tania odpowiedź na problemy Bucks z głębią składu i niewielką ilością skrzydłowych. Powinien z miejsca dostać minuty i być użytecznym, nie-porywającym role playerem. Fakt że został wybrany to też największy sukces G-League Ingite w historii istnienia programu. Gość który miał tylko 4 gwiazdki jako rekrut do NCAA (druga-trzecia nawet półka) i potem grał gdzieś na lokalnym uniwerku bez większych nadziei na NBA, został wypatrzony przed dyrektora Ignite – Roda Stricklanda na meczu Northwest Athletic Conference (nawet nie pytaj, sam nie wiem co to) i ściągnięty do Ignite jako wsparcie dla gwiazd. 8 miesięcy później został wybrany z 24. numerem w drafcie NBA i dostał gwarantowaną umowę. Nie trudno z gwiazdy liceum zrobić wysoki numer draftu. Trudno jest zrobić z takiego Beauchampa zawodnika NBA. To się w Ignite udało i tym właśnie będą się reklamowali przy kolejnych rekrutacjach.

Nie mam pojęcia co w NBA robi Besson. Myślę że to tylko draft&stash. Jak dla mnie Hugo nie nadaje się do tej ligi.

Ocena: 3+

Minnesota Timberwolves:

22. Walker Kessler (Auburn), 26. Wendell Moore Jr. (Duke), 45.Josh Minott (Memphis), 50. Matteo Spagnolo

Zacznę od końca – Spagnolo to draft&stash który pewnie nigdy nie zamieni się w gracza NBA. To co prawda ciekawy i duży PG, ale brakuje mu typowego dla NBA atletyzmu, a prawa do niego na ten moment kontroluje podobno Real Madryt. Tu raczej chodziło o to, żeby całkiem nie przepalić picku (i pewnie zrobić przysługę jakiemuś agentowi).

Josh Minott to idealna budowa fizyczna do NBA, potencjalnie kozacki obrońca i… dość szalona historia z boiskową pozycją, która kojarzy mi się tylko z Rondae Hollisem Jeffersonem. Zaczynał sezon w NCAA jako ballhandler i rzucający obrońca, który kompletnie nie umie rzucać… a kończył jako rezerwowy center, który w obronie krył wszystkich, a w ataku po prostu rollował raz za razem do kosza i atakował ofensywną deskę. Myślę że pierwszy rok spędzi w G-League próbując zrozumieć kim właściwie ma być na poziomie NBA.

Moore to z kolei 20 letni gracz który spędził już pełne 3 sezony w NCAA. Trzyma się roli jako 3&D skrzydłowy i jest na tyle mądry żeby się z niej nie wychylać. Wie kiedy podać, ściąć i rzucić, w obronie będzie za jakiś czas plusem. Nic więcej – nic mniej. Nudy, choć takie raczej pozytywne.

Kessler to dla mnie z tym numerem spory reach, ale z drugiej strony mówimy tu o zawodniku który na poziomie NCAA robił… 7.1 blk + 1.7 stl per 40 min. Szaleństwo. W NBA będzie co najmniej solidnym rezerwowym centrem, ciekawe czy dostanie jakieś minuty obok KATa.

Ocena: 4

New Orleans Pelicans:

8. Dyson Daniels (G League Ignite), 41. EJ Liddell (Ohio State), 52. Karlo Matkovic (Mega Mozzart)

Drugim największym success story G League Ignite po MarJonie Beauchampie jest Dyson Daniels. Chłopak zaczynał sezon jako nierzucający za 3 zawodnik typu 3&D, który marzył o wyborze w top20. Kończy jako bardzo obiecujący ogromny rozgrywający w typie Lonzo Balla i w te pół roku roku zrobił ogromny progres niemalże w każdym aspekcie gry. Trudno tego nie szanować, a Daniels idealnie pasuje do obecnego składu Pelicans. Z miejsca może grać w piątce obok CJa McColluma. Właśnie dlatego miałem go przyspawanego do tego miejsca w drafcie od dość dawna i choć z moich informacji Nowy Orlean jeszcze dość mocno rozważał Sochana i Dienga, to ostatecznie wybrał najlepiej pasującego do składu gracza. Dobrze dla Danielsa, dobrze dla Pelicans.

Jestem w szoku, że EJ Liddell spadł tak daleko w drafcie. Nie wiem jaki element z jego backgroundu okazał się tak wielką czerwoną flagą, żeby chłopak spadł o jakieś 20 pozycji względem przewidywań, ale sam osobiście tego spadku nie rozumiem. Dla mnie to nowoczesna kopia Paula Millsapa czy też PJa Tuckera. Ma dobry rzut, mimo tylko 201 cm wzrostu świetnie zbiera piłkę, chroni obręcz i odnajduje się nawet jako smallballowy center. Brałbym go w top20, ogromny steal.

Matkovic to podkoszowy zawodnik który w NBA raczej nigdy nie zagra. Klasyka typu – bierzemy kloca z Europy żeby nie stracić całkiem tego picku. A nuż coś z niego wyjdzie.

Ocena: 5+

New York Knicks:

42. Trevor Keels (Duke)

Trevor Keels to typowy power guard bez pewnego rzutu, mądry zawodnik w typie Lu Dorta czy Marcusa Smarta. Oni żeby przebić się do NBA musieli się stać elitarnymi obrońcami i szczerze mówiąc, nietrudno przewidywać dla Keelsa podobną ścieżkę.

Z drugiej strony – za 11 wybór w drafcie wzięli trzy dużo gorsze picki w 1 rundach od OKC, wzięli najlepszą z tych pierwszych rund, dołożyli 4 (słownie cztery) picki w 2 rundzie i pozyskali za to 13 pick draftu. I wszystko byłoby spoko, gdyby zamienili 11 i 4x2nd na 2x1st i Durena czyli gracza którego pewnie chcieli z 11. Problem w tym, że potem wzięli tego Durena i oddali razem z umową Kemby Walkera do Pistons za bardzo słabą pierwszą rundę 2025 od Bucks. W konsekwencji, za cenę 4 drugich rund i 11 picku, pozyskali 3 bardzo słabe pierwsze rundy (które albo do nich nie dotrą albo będą z przedziału 20-30) i zrzucili umowę Kemby Walkera… którego podpisali w trakcie minionego sezonu. Dodatkowo doliczę im gratis, że po drafcie oddali do Pistons kolejne dwie drugie rundy żeby zrzucić Noela i Burksa na spadających umowach. Czytaj – podpisali w ciągu ostatniego sezonu 3 graczy, do których musieli sporo dopłacić niecały rok później, żeby się ich pozbyć. I jak tu sie nie śmiać?

Ale przyznajmy – w trakcie draftu zrealizowali swoje cele, co z tego że durne i obciążone błędami niedawnej przeszłości? Za to plus. Do dwói.

Ocena: 2+

Oklahoma City Thunder:

2. Chet Holmgren (Gonzaga), 11. Ousmane Dieng (New Zealand Breakers), 12. Jalen Williams (Santa Clara), 34. Jaylin Williams (Arkansas)

Holmgren to bardzo długi center, który umie zakozłować, rzucić, podać i dobrze odnajduje się w obronie.

Ousmane Dieng to bardzo długi uniwersalny zawodnik mogący grać na pozycjach od 1 do 4, który umie zakozłować, rzucić, podać i dobrze odnajduje się w obronie.

Jalen Williams to bardzo długi rozgrywający o parametrach skrzydłowego, który umie zakozłować, rzucić, podać i dobrze odnajduje się w obronie.

Jaylin Williams to nieco bardziej typowy z budowy podkoszowy, który umie zakozłować, rzucić, podać i dobrze odnajduje się w obronie.

Myślę, że wiesz do czego zmierzam. Sam Presti wreszcie pokazał nam pomysł na zespół. Tworzy drużynę złożoną z przerośniętych zawodników, którzy są bardzo uniwersalni i bez problemu będą wymieniali się na boisku pozycjami po obu stronach parkietu. Kiedy tacy gracze wypalają – to wypalają naprawdę, do poziomu gwiazd ligi. Jeśli nie wypalają – stają się co najmniej solidnymi role playerami. Więc właśnie takich powinno się wybierać. Przecież to bardzo proste. Czemu jak do tej pory tego typu strategię konsekwentnie uprawiają tylko w Oklahomie i Toronto? Tego nie wie nikt.

Dodatkowy plus dla Thunder za to, że wreszcie zaczęli używać tej swojej sterty picków do pozyskiwania graczy których naprawdę chcą.

Ocena: 6!

Orlando Magic:

1. Paolo Banchero (Duke), 32. Caleb Houstan (Michigan)

Magic oszukali wszystkich, łącznie z Jabarim Smithem, udając do ostatniej chwili, że go wezmą, po czym… wzięli najlepszego gracza tego naboru, mimo że do końca im nie pasował. Myślę że ostatecznie wszystko sprowadziło się do jednej rzeczy:

W NBA obecnie najważniejsi na boisku są kreatorzy rzutu. Dla siebie i dla innych. Banchero prawdopodobnie jest pod tym względem najlepszym zawodnikiem naboru. Nikt nie ma takiej łatwości stworzenia pozycji sobie lub kolegom. Jednocześnie jest tak znakomicie wyszkolony, że nie możesz na nim switchować guardami bo ich zabije w post. To także otwiera grę kolegom – tym którym postawił zasłonę. Paolo dołącza więc do grona kreatorów w Magic, w tym momencie każdy zawodnik w ich S5 poza Wendellem Carterem, może zagrać pick and roll jako kozłujący. To dość niesamowite.

Taka zmiana zdania w ostatniej chwili wymagała od Orlando ogromnych jaj. I ja to doceniam, zwłaszcza że zamiast 2. gracza z mojego boardu, wzieli pierwszego.

Caleb Houstan to z kolei projekt – wysoki strzelec, ze świetną techniką rzutu, który w tym samym meczu potrafi być fantastyczny jak i beznadziejny (zdarzyło mu się to m.in. w turnieju NCAA). Jeśli Magic ustabilizują jego formę rzutową… będą mieć Jabariego Smitha w wersji superlight, bez wydawania na niego picku w pierwszej rundzie.

Ocena: 5+

Philadelphia 76ers:

Phoenix Suns:

Portland Trail Blazers:

7. Shaedon Sharpe, 57. Jabari Walker

Sharpe podobno zaliczył tylko jeden dobry workout w trakcie całego procesu przedraftowego, ale chociaż ten jeden był naprawdę świetny i wydarzył się na oczach najważniejszej osoby w Portland – Damiana Lillarda. Ten się zakochał w jego potencjale i wymusił na organizacji wybór Shaedona. Podobno. Dla Sharpe to wymarzony scenariusz – nie będzie na nim dużej presji, będzie mógł spokojnie wchodzić do drużyny jako wsparcie dla gwiazd, a nie jako gwiazda – case MPJa w Denver. Przy okazji Blazers mają historycznie świetne wyniki w obróbce takiego surowego talentu – najlepsze przykłady to Simons, Little i Trent Jr. Dla zawodnika to na pewno świetna sytuacja. Z kolei dla Blazers – nie wiem co oni teraz robią. Mieli wracać już w tym sezonie do walki o playoffs i jeśli liczą na to, że pomoże im w tym Sharpe… mogą się srogo oparzyć. Wzięli też gracza o najwyższym suficie w tegorocznym naborze i najniższej podłodze z całej loterii. Fascynujący wybór i gdyby nie fakt że to Lillard go chciał, myślałbym że to oznacza koniec Dame’a w Portland.

Walker to atletyczny gracz który może będzie kimś w tej lidze jeśli nauczy się rzucać, ale pewnie jednak Kotwica Kołobrzeg.

Ocena: 4

Sacramento Kings:

4. Keegan Murray (Iowa)

Śmieję się z Kings, bo tracą wartość każdym swoim ruchem. Najnowszym z tej serii jest wzięcie Keegana Murraya z czwórką, mimo że pół ligi zabijało się o ten pick żeby wybrać Jadena Iveya. Jednak włodarze Sacramento nie umieli zdecydować się, czy chcą wycisnąć z picku jak największą wartość, gracza na teraz czy jednak wybrać kogoś w drafcie. No i ostatecznie spróbowali znaleźć kompromis wybierając gracza Iowa. To dobry zawodnik, gotowy grać w NBA choćby jutro. Przypomina trochę Harrisona Barnesa, trochę Tobiasa Harrisa, a trochę TJa Warrena. Umie na boisku wszystko, choć w niczym nie jest świetny i nieco brakuje mu separacji przy rzucie. Nie ma większych szans zostać gwiazdą ligi, ale jednocześnie nie ma większych szans na zostanie niewypałem. Spokojny, nudny pick. Miałem Keegana dopiero na 10 miejscu swojego boardu i szczerze mówiąc nie zmieniam zdania. Kings wzięli fajnego zawodnika, który się przyda, ale szału nie zrobi. Nie wycisnęli wartości ani z samego wyboru, ani z wyboru jako dobra handlowego. Wzięli mojego 10. gracza, przed moim 3. Nie mogę więc tego inaczej ocenić.

Ocena: 2

San Antonio Spurs:

9. Jeremy Sochan (Baylor), 20. Malaki Branham (Ohio State), 25. Blake Wesley (Notre Dame)

Znakomity draft Spurs. O Sochanie już powiedziano wszystko. Przy obecnej konstrukcji składu Spurs, ma szansę już w najbliższym sezonie wywalczyć miejsce w pierwszej piątce zespołu, co jest bardzo rzadkie jak na debiutanta u Popovicha – w San Antonio po dealu Murraya są dwie monstrualne dziury – na PG i na PF. Jedną z nich może zapełnić Jeremy.

Branham i Wesley to właściwie ten sam gracz, tyle że o nieco innym profilu. Obaj przejęli wiodące role w zespołach pełnych graczy starszych i bardziej doświadczonych, obaj świetnie potrafią sobie wykreować rzut na półdystansie lub zaatakować obręcz i obaj dopiero oswajają się z koncepcją podawania piłki kolegom. To co ich różni to fakt, że Branham ma dużo lepszą technikę rzutu i dużo lepszą trójkę, a Wesley ma potencjał na kozackiego obrońcę. Znakomite wybory, obaj poszli jak dla mnie za nisko, ale… brałbym ich w odwrotnej kolejności.

Ocena: 6

Toronto Raptors:

33. Christian Koloko (Arizona)

Raptors wzięli dobrze rzucającego, mobilnego centra, który na poziomie NCAA często krył czwórki, a czasem nawet trójki? Taki szok, że żaden. Poszukiwania idealnego centra to switchballu Toronto trwają, a Kolonko może się okazać lepszą wersją Chrisa Bouchera.

Ocena: 4

Utah Jazz:

Washington Wizards:

10. Johnny Davis (Wisconsin), 54. Yannick Nzosa

Bardzo lubię Johnny’ego Davisa. To dobry obrońca, baller po obu stronach boiska, niezły kreator rzutu dla kolegów i fantastyczny jeśli chodzi o znajdowanie własnych szans, zwłaszcza na półdystansie. To czego nie ma to szans na All NBA, a pewnie i na All Star Game, ale swoją solidną grą i charakterem, powinien bardzo pomóc Bradley’owi Bealowi. Nie podoba mi się tylko to, że najprawdopodobniej zacznie sezon z ławki – chciałbym zobaczyć go rzuconego od razu na głęboką wodę.

Jeśli chcesz wiedzieć jak się nazywa największe draftowe rozczarowanie minionego roku – to Yannick Nzosa. Przed sezonem czarny koń do pierwszego wyboru. Na jego koniec – został wybrany w drafcie tylko dzięki temu że można go zostawić jeszcze na jakiś czas w Europie. W minionym sezonie zaliczył potężny regres i nie był w stanie trafić do kosza nawet kiedy rzucał layupy. W obronie cały czas zapowiada sie na bestię, ale w tym momencie, przez absolutnie koszmarny atak, byłby w NBA kompletnie niegrywalny.

Ocena: 4.

PODCASTY

Jeśli komuś dalej mało draftu, to nagraliśmy dwa podsumowania.

Pierwsze, w Podcaście Specjalnym, gdzie pomówiliśmy o większości drużyn i graczy, a temat Jeremy’ego Sochana tylko delikatnie zahaczyliśmy

Drugie – w Kanale Sportowym, gdzie dominującym tematem był zdecydowanie Jeremy Sochan i to jak odnajdzie się w Spurs

WSPARCIE

Na tym kończymy tegoroczny sezon draftowy. Może uda mi się coś jeszcze napisać o offseason, na pewno napiszę coś, albo więcej cosiów o Lidze Letniej. Może analizę dopasowania Jeremy’ego Sochana do składu Spurs, jak już go skompletują. Na pewno jeszcze coś nagramy. Ale od pierwszego lipca liczę już kolejny sezon, a draft 2022 zakończył dla mnie sezon 2021/2022. Z tego starego sezonu zostało mi jeszcze tylko podsumować sezon fantasy, tekst w którym jak zawsze będę się tłumaczył, czemu nie wrzuciłem go zaraz po zakończeniu lig. Ale to na spokojnie. Nikomu się nie spieszy.

Jeśli podobało Ci się to co przez ostatnie tygodnie tu robiłem, czego dowiedziałeś się o drafcie i Jeremym Sochanie… możesz postawić mi kawę. Będzie mi bardzo miło.

BUY COFFEE (KLIK)

Postawiliście mi już 99 kaw (!) i za każdą jedną ogromnie dziękuję. Tak naprawdę nie spodziewałem się nawet jednej jak zakładałem swoje konto na buycoffee. Mogę jednak Was zapewnić że pisząc o NBA wypiłem ich dużo więcej. Wasze donacje się na pewno nie zmarnują.

Ważne: Nawet jak nie postawicie mi już ani jednej kawy – będę pisał dalej. To tylko dodatek, choć miły i fajnie łechcze ego.

Pozdrawiam!