• wooden
PostPrime/Koszykówka na świecie/Draft/Post Prime Draft Big Board 2023

Post Prime Draft Big Board 2023

Zapraszam do kompendium wiedzy o drafcie 2023. Tekst się rozrasta więc dodaję do niego nawigację:

Wstęp

  • Teoria Draftu 2023 – co się o nim mówi i powszechnie uważa
  • Porównanie do draftu 2022
  • Zasięgi draftowe najważniejszych zawodników – gdzie najwyżej mogą zostać wybrani i poniżej jakiego miejsca raczej nie spadną
  • Co znaczy draft? – jakie naprawdę ma znaczenie w kontekście budowy dobrej drużyny
  • Metodologia – według jakich zasad grupuję graczy i co decyduje o ich kolejności

Właściwy Big Board, w tym:

  • Victor Wembanyama
  • Franchise player – profil jedynego poza Victorem gracza na którym w tym drafcie można by budować drużynę
  • All Stars – pełne profile 3 zawodników, którzy mają szansę trafić do All Star Game

 

 

  • Good starters – pełne profile 4 zawodników, którzy powinni na stałe zakotwiczyć w piątkach bardzo dobrych drużyn NBA
  • Role Players – nieco mniej szczegółowe profile 6 graczy, którzy powinni pełnić istotne role w NBA
  • Elite Bench Players – profile graczy którzy mają największe szanse na duże role z ławki
  • Bench Players – mniej lub bardziej szczegółowe charakterystyki przyszłych rezerwowych
  • Wild cards – gracze których trudno sklasyfikować w ramach pięter, przez unikalny profil gry lub bardzo szeroki rozstrzał prawdopodobnych ról w NB

WSTĘP

W tym roku mamy wyjątkowy draft. Draft który zdarza się raz na kilkanaście lat, raz na pokolenie.

Taki, w którym do NBA przychodzi gracz od początku uważany za wyjątkowego. Na którym od początku będą ciążyć ogromne oczekiwania – że jak skończy karierę to będzie co najmniej w top20 graczy wszechczasów – a mówi się nawet, już teraz, o top10. Ostatni raz takie oczekiwania mieliśmy względem LeBrona Jamesa, a wcześniej Tima Duncana, Shaquille O’Neale’a, Magica Johnsona, Larry’ego Birda i Kareema Abdul Jabbara. To są sami gracze z top15 All Time i każdy fan koszykówki powinien mieć nadzieję na to, że nasz nowy obiecany supertalent pójdzie w ich ślady. Możemy jeszcze dodać tu może Anthony’ego Davisa, ale mam wrażenie że w jego przypadku ani oczekiwania nie były aż tak wysokie ani rezultaty aż tak dobre.

Tym graczem oczywiście jest Victor Wembanyama i on zmienia nieco moje postrzeganie tej klasy. Zwyczajnie wyłączam go z myślenia o drafcie 2023.

On jest graczem 0, Spurs mają pick 0, a prawdziwy draft, podział na piętra i moje poważne przemyślenia o zawodnikach zaczynają się dopiero niżej. Tam gdzie Hornets wybierają z teoretyczną dwójką, tam myślę o jedynce. I z tej perspektywy ten draft jest najciekawszy.

Poza Wembanyamą nie ma tu kogoś wyraźnie, jednogłośnie najlepszego (przynajmniej według ogółu) i nie ma wyraźnych granic między tradycyjnymi piętrami draftowymi. Jedna wielka spekulacja, a draft boardy, gdzie byś nie spojrzał, różnią się między sobą dramatycznie.

Mamy w miarę pewne top10, ale już poza tym zakresem, ten kto u jednego będzie na pograniczu loterii, ten u drugiego będzie ledwo, o ile w ogóle, łapał się do pierwszej rundy. Gracze tacy jak Nick Smith idą w górę mocków nie dzięki świetnym występom na workoutach, a dzięki temu, że pokazywali się świetnie… w liceum i AAU, a nie przez ostatni rok w NCAA. Jest szalenie interesująco, dużo miejsca na indywidualne opinie i test oka, ale też myślę że ta klasa, nawet jak zapomnimy o Wembanyamie, jest po prostu bardzo mocna w potencjalne gwiazdy i, zwłaszcza, solidnych zadaniowców, którzy powinni być do wyjęcia nawet gdzieś do połowy drugiej rundy.

Co ciekawe, patrząc po transferowych spekulacjach – to nie jest opinia jednogłośna. Część drużyn ewidentnie nie ocenia zbyt wysoko wartości wyborów, zwłaszcza tych z przedziału 10-30. Stąd myślę, że sama noc draftu będzie szalenie ciekawa… ale o tym na krótko przed draftem przygotuję osobny tekst.

Tu zresztą wchodzimy w inny ciekawy aspekt tegorocznego naboru:

Stawiam, że nastąpi renesans „weteranów”. Zawodnicy ograni na poziomie NCAA, gotowi do występów w NBA już teraz, ale za to z ograniczonym sufitem, powinni być najbardziej wartościowi od lat. I nie chodzi mi tu tylko o model Miami Heat czy nawet Denver Nuggets, gdzie drużyny znajdowały cenne uzupełnienia składu (lub Nikolę Jokica) w drugiej rundzie czy nawet poza draftem. Chodzi też o nowe CBA. Do tego też wrócę w kolejnym tekście, ale trzeba koniecznie już od startu jedną rzecz zaznaczyć. Wzięcie oszlifowanego 22-23 letniego gracza, którego będzie się miało na malutkim kontrakcie jeszcze w trakcie jego prime, ma w obliczu nowych zasad kolosalne znaczenie. Zwłaszcza dla drużyn drogich w utrzymaniu. Na przykład takich Denver Nuggets. Nie bez przyczyny Mistrzowie NBA jeszcze w trakcie Finałów pozyskali z Oklahomy 37. pick i razem z posiadanym już 40. wyborem dali sobie dwie szanse na ustrzelenie taniutkiego gracza do rotacji w tej okolicy.

 

TEORIA DRAFTU 2023

 

DRAFT 2022 A DRAFT 2023

Żeby dodać naborowi kontekstu: gdyby wrzucić do jednej puli zeszłoroczne top5 i tegoroczne prognozowane top5 to ja osobiście i nie patrząc na drużyny wybierałbym tak:

Z 1. wyborem – Victor Wembanyama 2. Scoot Henderson 3. Paolo Banchero 4. Chet Holmgren 5. Cam Whitmore 6. Amen Thompson 7. Brandon Miller 8. Jaden Ivey 9. Keegan Murray 10. Jabari Smith

Tegoroczny nabór wygląda bardzo solidnie, zwłaszcza na tle zeszłorocznej, mocno przeciętnej klasy, a pojawienie się tak unikalnego zawodnika jak Wembanyama jeszcze dodatkowo dodaje mu smaczku.

 

ZASIĘGI DRAFTOWE GRACZY

Szykując się do draftu nie sposób dokładnie określić tego gdzie gracz konkretnie pójdzie, ale bazując na przewidywaniach ekspertów, plotkach i tym gdzie dany zawodnik jeździ na workouty – możemy powiedzieć coś o jego zasięgu draftowym. Górnym pułapem tutaj jest najwyższe możliwe miejsce do którego zawodnik jest przymierzany, dolnym – drużyna o której mówi się, że „poniżej niej” nie spadnie. Ten zasięg zmienia się z kolejnymi treningami i przeciekami do prasy, ale mówi nam sporo o jego potencjalnej pozycji w drafcie i gdzie go oczekiwać. Mniej więcej na tej podstawie NBA wybiera zawodników do tzw. green roomu – czyli tych których zaprasza na draft, przed kamery, bo są „pewniakami” do top20, a już na pewno do pierwszej rundy. Oczywiście, czasem zdarzy się przypadek Maćka Lampe lub Bol Bola którzy będą siedzieli w tym green roomie osamotnieni i czekali na swoje nazwisko aż do dalszych wyborów, ale są to raczej wyjątki od reguły niż norma.

I tak, zasięgi graczy z czołówki układają się mniej więcej w ten sposób według obecnej wiedzy:

Victor Wembanyama – 1

Scoot Henderson 2-3

Brandon Miller 2-5

Amen Thompson 3-6

Cam Whitmore – 4-9

Jarace Walker 4-9

Taylor Hendricks – 5-12

Anthony Black – 4-13

Ausar Thompson 5-13

Cason Wallace 8-16

Bilal Coulibaly 8-16

Kobe Bufkin 8-17

Gradey Dick 9-16

Leonard Miller 9-19

Reszta graczy raczej już nie ma szans na top10 i jednocześnie może wypaść z pierwszej rundy.

Te zasięgi nie pokrywają się w 100% z moimi opiniami, ale szykując swój ostateczny mock – biorę je pod uwagę. Też muszę przyznać, że po prostu pomagają mi przy piętrach. Wiedząc gdzie gracz jest mniej więcej typowany, mogłem wstępnie przypasować do piętra i potem, po głębszej analizie z niego zrzucić lub awansować.

CO ZNACZY DRAFT

Draft w NBA jest jednocześnie niewiarygodnie ważny… jak i niewiarygodnie przecenian. Czemu jest ważny?

Trzonem Boston Celtics, Finalistów z 2022 roku było aż 7 zawodników wybranych w drafcie (w tym gwiazdy – Tatum i Brown), którzy zostali uzupełnieni mądrze dobranymi zadaniowcami.

Trzonem Golden State Warriors, Mistrzów NBA 2022 było aż 8 zawodników wybranych w drafcie (w tym gwiazdy – Steph, Klay i Dray), którzy zostali uzupełnieni mądrze dobranymi zadaniowcami.

Trzonem Denver Nuggets, Mistrzów NBA 2023 było aż 7 zawodników wybranych w drafcie (w tym gwiazdy Nikola Jokic, Jamal Murray i MPJ), którzy zostali uzupełnieni mądrze dobranymi zadaniowcami.

Każda z tych 3 drużyn ma gwiazdy pozyskane z draftu, do których dobrały idealnie pasujących zawodników z rynku wolnych agentów i poprzez transfery. Ich rotację domykają znowu dobrze znalezieni z dalszymi wyborami taniutcy zadaniowcy z draftu. Ten model to coś na czym obecnie wzoruje się niemal każda przebudowująca się drużyna w lidze.

Tylko Finaliści 2023, Miami Heat, nieco wymykają się z tego schematu, ponieważ regularnie pozyskują ważnych zawodników na rynku transferowym i znajdują ważnych role playerów poza draftem i wychowują ich za pomocą swojego know-how. Nawet jednak w ich przypadku trzeba pamiętać że fundamentem ich siły jest to że poza top10 znaleźli w drafcie Bama Adebayo i Tylera Herro, co znaczenie ułatwiło im budowę drużyny.

Cały problem w tym że niezwykle trudno trafić franchise playera w drafcie, kogoś kto zmieni organizację i będzie jej podstawą na lata. Jeszcze trudniej mu ufać, dawać mu kolejne szanse, motywować do pracy nad sobą i rozwijać go jako zawodnika.

Niewielu graczy dostaje takie szanse co wiąże się dwoma zjawiskami:

Po pierwsze nawet w samej loterii draftu mamy dość duże ryzyka statystyczne. Średnio co roku znajdziemy tam 4 All Starów, 4 starterów, 3 zadaniowców i 3 niewypały. Sztuką jest zidentyfikować tu kto jest kim.

Po drugie historycznie w każdym drafcie jest tylko około 20 zawodników którzy będą mieli znaczenie w NBA. Część z nich dzięki talentowi, część dzięki otrzymanej szansie, a część dzięki trafieniu w ręce świetnego sztabu skupionego na rozwoju graczy. Na teorii tych „20 Graczy Którzy Się Liczą” swoje draftowe analizy od dawna opiera John Hollinger z The Athletic. Podobno robił tak kiedy pracował we Front Office Grizzlies i to właśnie zidentyfikowaniu tych 20 graczy poświęcony był proces draftowy Memphis. Jeśli dodamy do tego kilka „dzikich kart” czyli graczy którzy co prawda mają małą szansę bycia w tej dwudziestce, ale za to jeśli wypalą to wypalą spektakularnie (dajmy na to Nikola Jokic, Marcin Gortat, Rudy Gobert czy Desmond Bane) to takie podejście wydaje się być bardzo racjonalnym patrzeniem na draft NBA.

Dodajmy do tego to, że większość zawodników z loterii nie kończy nawet swojego pierwszego kontraktu w drużynie która go wybrała. Nie mówię tu o słynnej klątwie Knicks którzy nigdy nie przedłużają swoich rookies. Mówię o ogóle graczy. Nie z całego draftu, a o elicie z loterii. Z rocznika 2017 tylko 4 zawodników z loterii wciąż gra w swoich pierwszych drużynach NBA: Tatum, Fox, Isaac i Bam. Z niesamowicie mocnej klasy draftu 2018 tylko 6 z 14 graczy wciąż gra w swoich klubach, a losy Aytona i Milesa Bridgesa właśnie się ważą na naszych oczach.

Z graczy wybranych w loterii w latach 2011-2018 tylko 15% wciąż gra w klubach w których zaczynali karierę.

Wniosek – żeby draft miał znaczenie, trzeba wybierać naprawdę, ale to naprawdę znakomicie. A jeśli się pomylisz… prawdopodobnie nie wydarzy się aż taka katastrofa. To z tego powodu kluby takie jak Bucks, Lakers, Clippers i Sixers radośnie rozdają swoje picki – stoi za tym analityka, która mówi „masz bardzo małe szanse na sukces”. Ale jednocześnie przez historie sukcesu takie jak Nuggets, Celtics czy Warriors, kluby takie jak Oklahoma, Jazz i Rockets kumulują assety ile tylko mogą – zwiększając swoje szanse na tej loterii jaką jest draft i, co tu dużo mówić, zbierając amunicję na transfery. Ponieważ to nie jest tak, że wszyscy oddani gracze z loterii to były niewypały. Nie, wielu z nich bardzo pomogło swoim drużynom, kiedy oddawały ich za bardziej sprawdzoną lub bardziej pasującą do drużyny gwiazdę.

Dodatkowo poza top10 czy też loterią draftu zaczyna się tzw. crapshooting – zaczyna się strzelanie nieco na oślep na podstawie bardzo indywidualnych preferencji sztabów i wpadki siłą rzeczy zdarzają się dużo częściej. Ale też to tam robi się spektakularne steale i kradnie się przyszłe gwiazdy z dalekimi wyborami… trzeba tylko trafić. A jak trafisz, to co rok poza top10 trafia się gwiazda NBA. I to też jest ważna reguła dotycząca draftu – w pierwszej rundzie z każdym pickiem masz szansę na All Stara. Tyle że malejącą… Co nie zmienia faktu, że drużyny od pewnego momentu już zawsze będą strzelać nieco na oślep szukając swojego Giannisa lub Jokica.

METODOLOGIA

Koncentruję się na 20 graczach plus kilku bonusach. Dla czołówki stworzyłem pełne profile. Dla kolejnych kilkunastu graczy powstały mniej lub bardziej pełne charakterystyki. Reszta zawodników nie była dla mnie na tyle interesująca, żeby zagłębiać się w ich grę. Oczywiście, na pewno nie wspomnę tu o Twoim ulubieńcu z końcówki drugiej rundy i będziesz na mnie zły. Regularnie tak nie zauważam nawet swoich późniejszych faworytów. Tak to działa.

Duże znaczenie w ocenie możliwości i jakości zawodników mają dla mnie pozycja i obecne trendy w NBA.

To co się dzieje teraz w lidze (nawet jeśli wziąć pod uwagę tylko mikroskalę Finałów) mówi nam wyraźnie: mądrzy, uniwersalni zawodnicy i duzi (im dłużsi tym lepsi) obrońcy mogący kryć kilka pozycji to w NBA towar premium. Płatny podwójnie. Choćby Celtics obecnie wystawiają często lineupy z 4 lub 5 skrzydłowymi w tradycyjnym rozumieniu tego słowa i jednym guardem, najlepiej takim który może kryć też większych zawodników. I takimi ustawieniami gra obecnie pół ligi, co jest zwłaszcza istotne kiedy drużyny będą chciały grać w obronie wzorowanymi na Miami Heat ustawieniami strefowymi. To nowy trend, który powinien zagościć z nami na dłużej.

Centrzy to towar mało istotny. Wydaje mi się, że kluby coraz bardziej odchodzą w drafcie od tradycyjnych podkoszowych i ogólnie, zawodników jednowymiarowych. Zresztą jeśli przeanalizujecie mocki i ten big board – klasycznych centrów wielu tu nie uświadczysz. Są niemalże nieobecni.

Wychodzi też na to, że niemal równie łatwo jak tego tradycyjnego centra jest znaleźć przyzwoitego, choć nie świetnego guarda. Po co marnować pick na backup PG skoro można podpisać jakiegoś taniego weterana, który będzie wypełniał swoje obowiązki lepiej niż byle młodzik? To naprawdę trudne pytanie i to jak dany sztab odpowie w przypadku danego gracza może przesunąć go w tym roku nawet o dobre 10 miejsc w samym drafcie.

Jedyna odpowiedź jaka jest na pewno poprawna na pytanie o to kogo wybierać to: skrzydłowi. Broniący skrzydłowi z szansą na rzut (ewentualnie przerośnięci guardzi) będą grać i będą potem zarabiać po 20 mln dolarów rocznie. To jest niezmienne i coraz bardziej ewidentne. A w tym roku mamy ich w drafcie naprawdę pełno.

Podzieliłem zawodników na piętra, zgodnie z definicją Chada Forda – gość zjadł zęby na drafcie i synteza jego metody z metodą Hollingera to mój ulubiony sposób patrzenia na nabór. To, że jakiś gracz jest piętro wyżej niż drugi nie znaczy jednocześnie, że powinien być przed nim wybrany – piętra często mówią dużo więcej o suficie zawodnika niż o jego podłodze – ktoś może się znaleźć na dość wysokim piętrze, mimo że bałbym się go wybierać dość wysoko w drafcie.

Piętra (Tiery):

  • Potencjalna legenda
  • Potencjalni franchise playerzy
  • Potencjalne gwiazdy z poziomu All Star
  • Bardzo dobrzy starterzy
  • Dobrzy gracze rotacyjni
  • Gracze na ławkę
  • Dzikie karty

 

W ramach pięter będę wymieniał graczy mniej więcej od najlepszego do najgorszego, ale szczerze mówiąc to jest istotne tylko na pierwszych dwóch-trzech poziomach. Potem zawodników odróżniają wyłącznie niuanse i raczej bym się do ich kolejności w ramach piętra nie przywiązywał. Ona zmienia się niemal każdego dnia.

W tym roku dokładamy przy okazji dodatkowe piętro, jednoosobowe.

Dodatkowo robię pewną zmianę – nieco rozszerzam piętro piąte, nie próbując oceniać czy konkretny gracz w ogóle znajdzie się w rotacji czy po prostu będzie przydatnym rekwizytem na koniec ławki w NBA, a wrzucam ich wszystkich do jednego, wielkiego wora.

Za to więcej uwagi poświęcę poddanemu renowacji piętru numer 6 – dzikim kartom. Zawodnikom którzy mogą potężnie namieszać w tegorocznym naborze, ponieważ część z nich ma potencjał co najmniej na loterię draftu. Wyłączyłem ich z klasycznej struktury – oni mogą znaleźć się wszędzie, talentem zahaczają nawet o piętro 3, ale, bazując głównie na ostatnim roku ich gry, ich najbardziej prawdopodobne rezultaty kariery to piętro piąte lub bycie za parę lat gwiazdą w Europie lub Chinach. Być może najciekawsi zawodnicy do obserwacji w tym roku, poza ścisłą czołówką tej klasy.

Wymiary graczy podaję za oficjalną stroną NBA z pomiarami z Draft Combine.

NBA BIG BOARD 2023

Piętro 0. – Potencjalne Legendy ligi

 

Victor Wembanyama

PF/C, 226 cm wzrostu, 100 kg, wingspan 245 cm, rocznik 2004

Najważniejszego gracza w drafcie od lat opiszę względnie lakonicznie. Wszyscy jesteśmy nim zachwyceni, każdy już chyba widział jego najciekawsze akcje.

Rozpoczęcie piwotu ze stopą na linii za 3 i skończenie go wsadem? Było.

Rzut za 3 i dobicie go samemu wsadem? Było.

Rzut za 3 z kolanka w stylu Kamila Chanasa w wykonaniu gościa 226 cm wzrostu? Było.

Mijanie w koźle zawodników dosłownie pół metra niższych? Było.

Pullupy za 3 po serii kozłów? Było, nuda.

Jego profil jest prosty – Kevin Durant o gabarytach Kareema Abdul Jabbara i o ile nie zatrzymają go kontuzje – a to właściwie jedyna czerwona flaga – to wydaje się być pewniakiem do top20 All Time.

Dlatego do niego podejdę tu nieco inaczej. Statystycznie.

Jest rewelacyjny w okolicy obręczy – 72% skuteczności z bliska, a czego nie trafi to i tak dobija. Mógłby jednak być w tym dużo lepszy i niżej zobaczysz dlaczego.

Ponad 63% skuteczności jako rollujący w pick and rollu… a czego nie trafi to i tak dobija.

Jak dobrze dobija? 72.2% skuteczności dobitek… a jak jakąś spudłuje to wiesz co.

Ponad 65% skuteczności jako ścinający bez piłki.

115 wsadów w samej lidze francuskiej.

Jednym słowem – w tym w czym jako monstrualnie duży człowiek powinien być dobry, jest już świetny, a wraz z nabieraniem masy ciała będzie tylko coraz lepszy.

Przejdźmy zatem do rzeczy, które aż takie piękne i różowe nie są… a są to rzeczy które sprzedały nam jego highlighty i rzeczy które sprawiają że ma aż tak wielki potencjał. Przy jego rzucie mówimy właśnie o potencjale, a nie o tym jak dobry w nim jest już teraz. Póki co jednak, wbrew temu jaki ma wizerunek, wcale nie rzuca wybitnie:

32% skuteczności z jumpshotów.

31% w sytuacjach catch&shoot kiedy obrońca dojdzie do niego z ręką.

29% w sytuacjach spot up – kiedy rzuca po otrzymaniu podania ze stabilnej pozycji.

Czemu przy obręczy mógłby być dużo lepszy o czym wyżej wspomniałem? Kiedy już oddaje w jej okolicy hak / półhak, czyli rzut podstawowy dla podkoszowego to trafia żenujące 26% z nich. Jasne, potem dobija do skutku, ale w NBA już nie będzie mu o to tak łatwo i to jest element techniczny który musi drastycznie poprawić jeśli chce zrealizować swój niesamowity potencjał.

Dodajmy do tego na koniec to, że choć widzieliśmy wszyscy wielokrotnie jak świetnie podaje przy tym wzroście to warto pamiętać, że przy 104 asystach miał aż 141 strat.

Jeśli spojrzysz na te procenty wyżej, łatwo będzie dojść do wniosku, że Wemby to niesamowity potencjał fizyczny, niesamowita gra przy obręczy polegająca na wykorzystaniu warunków fizycznych i czucia piłki w okolicy kosza i… słaby rzut, który jednak ma szansę stać się świetnym rzutem i wtedy Victor zostanie legendą ligi. Nie zdziw się jednak jeśli w Spurs będzie grał w uproszczonej roli i nie będziemy w jego pierwszym sezonie oglądać zbyt wielu obrazków, w których kozłuje 1 na 1 z rozgrywającym rywali, a następnie oddaje pull-up z dystansu. Te rzuty nie wpadały już w lidze francuskiej i w NBA będzie o nie jeszcze trudniej. Samo to, że do nich dochodzi i oddaje je z nienaganną techniką jest ważniejsze jako prognostyk jego dalszego rozwoju niż fatalna póki co skuteczność. Jednak miejmy to w głowie, bo choć Francuz jest największym talentem przychodzącym do NBA od lat to… nie jest na razie pozbawiony wad.

Celowo tu skoncentrowałem się na tych wadach – o jego zaletach wszyscy wszystko wiemy.

To też wady wbrew pozorom wyciągnięte na siłę – w NCAA Anthony Davis oddawał swojego czasu poniżej 10 rzutów na mecz, a KD miał ponad 2 razy więcej strat niż asyst. Kiedy mówimy o 19 i 20 latkach przychodzących do ligi pamiętajmy, że mówimy przede wszystkim o ich potencjale, a nie o tym że już są doskonali.

Żeby jednak skończyć pozytywnym akcentem – w czasie kiedy inni gracze z tej klasy odmawiali udziału w Draft Combine i workoutach indywidualnych bojąc się, że gorszy występ może zepsuć ich notowania w drafcie… Wembanyama do połowy czerwca grał w lidze francuskiej w koszykówkę. Nawet w finałach przeciwko 3. w Eurolidze Monaco, które po prostu rewelacyjnie go broniło. I w tych finałach Victor mimo porażki 0-3 pokazał wszystkim swój rewelacyjny charakter, szybko ucząc się obrony rywala i z meczu na mecz grając coraz lepiej. Oni nie boi się o kontuzje, nie boi się dobrze wypaść. Chce tylko grać, walczyć i wygrywać. Piękna cecha jak na gracza, który ma być fundamentem Twojego zespołu przez kolejne kilkanaście lat.

Best case: Najlepszy gracz w historii koszykówki

Worst case: Rudy Gobert z dobrym rzutem

 

Piętro 1. – FRANCHISE PLAYER

 

Scoot Henderson

PG/SG, 188 cm, 89 kg, wingspan 206 cm, rocznik 2004

Względnie niski jak na obecną standardy w NBA rozgrywający, który jednak nadrabia to budową małego czołgu, bardzo długimi rękami i ogromnymi dłońmi. Jeśli dodamy do tego niesamowity charakter, mentalność prawdziwego lidera i znakomity atletyzm – w momencie przyjścia do NBA będzie pewnie w gronie 20 najbardziej atletycznych graczy ligi – to mamy jak na guarda niemal idealny profil fizyczny.

Nawet ten wzrost nie przeszkadza – w ataku kompensuje to wyskokiem i długimi rękami, a w obronie dużo ważniejszy od wzrostu jest niski środek ciężkości, praca na nogach, orientacja w przestrzeni, długie ręce i siła fizyczna. Tego wszystkiego Scoot ma pod dostatkiem i mimo obaw niektórych, jestem przekonany że w NBA będzie plusowym obrońcą.

To co wyróżnia go w ataku to, fenomenalny rzut z półdystansu, który wraz z niesamowitym atletyzmem (tutaj jest mała gwiazdka do której wrócimy), otwiera mu możliwość cięcia obrony rywali na kawałki. Kiedy dostanie piłkę w sytuacji spot-up, bez problemu atakuje swoim pierwszym krokiem obrońcę (nawet na to przygotowanego) w prawo i od tego momentu zaczynają się szachy. Jeśli defensor popędzi pod kosz żeby odciąć mu penetrację – trafi z półdystansu. Jeśli będzie odcinał półdystans – pójdzie do obręczy. Jeśli zostanie mu na plecach a spod kosza pomoże wysoki – Scoot poda mu na wsad. Jeśli pomoc nadejdzie ze słabej strony – Henderson nie ma najmniejszego problemu z dominowaniem gry poprzez podawanie partnerom na czyste trójki. I to było widać mimo tego, że w tym roku w G-League Ignite był naprawdę fatalny spacing. Tak jak w przypadku Wembanyamy, to jak otwarte jest obecnie boisko w NBA powinno mu tylko pomóc. W sumie, kiedy Scoot atakuje w prawo z zatrzymanej pozycji, a atakuje w tę stronę niezależnie od intencji obrońcy – trafia aż 70% z gry i rozrywa podaniami defensywę rywali. Widzieliśmy to doskonale w jesiennym sparingu przeciwko Wembanyamie – tam Henderson wcale nie odstawał od swojego rywala, ale dominował grę w inny sposób.

Dodatkowo, znakomicie się znajduje w sytuacjach bez piłki – po ścięciach ma wręcz absurdalną skuteczność, 78% z gry, a kiedy gra po handoffie (koszyczku) z kolegą – bardzo solidne 50%.

Schody zaczynają się przy rzucie.

Scoot trafiał tylko 33% w sytuacjach catch&shoot, przy czym tylko 31% kiedy był pozostawiony całkiem bez krycia.

Z izolacji – marne 30%.

Jako kozłujący w pick and rollu? 40%.

W kontrze? Raptem 51%.

Dodatkowo spudłował aż 6 z 22 wsadów w ostatnim sezonie G-League.

Ta nieefektywność mimo niesamowitej budowy i atletyzmu, nasuwają bardzo delikatne obawy o ścieżkę kariery Dennisa Smitha Juniora, ale wydaje się że warunki fizyczne Scoota wraz z maestrią z jaką zarządza atakiem kiedy już zaatakuje w swoją ulubioną prawą stronę, powinny te obawy odsunąć od nas na stałe.

Stawiam, że w warunkach NBA, przy lepszym spacingu ten chłopak będzie po prostu rewelacyjny i raczej pójdzie ścieżką kariery zdrowego i lepszego Derricka Rose’a niż DSJa.

Ważne przy nim jest też to jak wiele rzutów musiał sobie sam kreować – 199 z 230 rzutów które oddał w G-League to były rzuty po koźle. Grając w NBA częściej poza piłką, gdzie ktoś inny będzie kreował dla niego przewagi powinien błyszczeć.

Best case: Superatletyczny Chris Paul

Worst case: Dennis Smith Junior w wersji Premium

 

Piętro 2. ALL STARS

 

Cam Whitmore

SF/PF, 201 cm, 107 kg, wingspan 206 cm, rocznik 2004

Superatleta, gracz który w momencie przyjścia do ligi będzie w top10-15 najlepszych pod tym względem zawodników. Niewiarygodna wręcz kombinacja siły, szybkości, eksplozywności i surowego wyskoku. Kiedy już znajdzie się blisko obręczy, możesz być wręcz pewien, że skończy się to efektownym wsadem. Kiedy się rozpędzi… lepiej zejdź mu z drogi, bo nie dość że się przez Ciebie przebije, to skończy to jeszcze piękną paczką, a Ty będziesz do końca życia oglądał swoją twarz po złej stronie znanego plakatu. Ten atletyzm to jest coś co Cama potężnie wyróżnia z tłumu i co sprawia, że mam go powyżej innych graczy z tego piętra – to jest ta jedna rzecz, zwłaszcza w połączeniu z nieustępliwością i agresją w grze, której po prostu nie da się nauczyć.

Dodajmy do tego fakt, że jest najmłodszym graczem w czołówce naboru (niespełna 19 lat) i fakt, że grał w dość specyficznej w tym sezonie ofensywie Villanovy i mamy zawodnika szalenie intrygującego.

Co więcej, w przeciwieństwie do Scoota i braci Thompson nie ma przy jego rzucie aż tak dużych zastrzeżeń – w sytuacjach catch&shoot rzucał za 3 ze skutecznością 40%. Jeśli dodamy do tego przyzwoitą skuteczność z wolnych – ponad 70%, łatwo uwierzyć że na poziomie NBA rozwinie naprawdę dobry rzut.

Dodajmy do tego momentami fenomenalny crossover, coś czego się nie widuje przy graczach o tych gabarytach i tym stylu gry i mamy tu zalążek czegoś naprawdę wyjątkowego.

Problemy Cama są 3 – każdy gracz poza Wembanyamą w tym drafcie ma oczywiste dziury w swojej grze:

Jest czarną dziurą w ataku – nie tylko nie podaje – koszmarne 0.7 asysty na mecz mimo ponad 25% usage, ale też po otrzymaniu piłki często zwleka z decyzją. Albo ją chwilę przytrzymuje w rękach, albo od razu zaczyna kozłować w miejscu. Nie myśli o ruchu piłki, o kolegach, liczą się tylko on, obrońca i kosz. To o tyle dziwne że na poprzednich etapach kariery wydawało się, że może być dobrym podającym z pozycji skrzydłowego. W NCAA to się kompletnie zmieniło. To jego największa wada i coś co powoduje, że musi trafić do odpowiedniego zespołu. Jeśli wyląduje na przykład w już i tak zbyt egoistycznie grających Houston Rockets – to może zabić mu karierę. Jeśli natomiast będzie grał w Pistons obok nakręcających ruch piłki Cade’a Cunninghama i Jadena Ivey’a – powinien tam błyszczeć jak gracz kończący posiadania i uczący się od kolegów kultury gry zespołowej.

Problem drugi – jak na swój agresywno-atletyczny styl gry rzadko dostaje się na linię. Ledwie 2.5 próby z osobistych na mecz świadczą tylko o jednym – nie umie jeszcze znaleźć kontaktu przy penetracji i potrzebuje doświadczenia w czytaniu obrony i znajdowaniu łatwych punktów. Też kiedy dobry obrońca odetnie mu wjazd do kosza – choćby Olivier Maxence Prosper zrobił to doskonale – zamienia się w nieefektywnego jump-shootera i zdecydowanie zbyt chętnie oddaje trójki po step-backach i trudne rzuty z półdystansu (pamiętajmy o tym że jak już ma piłkę to odda rzut, więc na odcięcie od wjazdu odpowiada rzutem, a na odcięcie od prostego rzutu – trudnym rzutem).

Problem trzeci, już wspomniany – jego rzut po koźle wymaga jeszcze baaardzo dużo pracy. Nie zawsze technicznie wygląda płynnie, a rytm przy rzucie póki co odnajduje naturalnie tylko przy prostym catch&shoot lub step backu. W innych sytuacjach nie zawsze tak samo układa ręce – jest tu duży potencjał na dobrą mechanikę, ale będzie wymagał dużej ilości pracy.

Nawet jednak biorąc pod uwagę te problemy, trzeba pamiętać że jego potencjał i fakt, że już teraz potrafi być niezłym, fizycznym obrońcą 1 na 1 (zespołowo się gubi, bo to dzieciak jeszcze), to mój ulubiony gracz w tej klasie draftu poza czołową dwójką. Przypomina mi Jaylena Browna kiedy ten kończył NCAA, przy czym Cam jest jednak dużo mniej kanciasty ruchowo i już teraz ma kozioł, którego Brown nigdy nie miał.

Best case: Lepszy w koźle i bardziej atletyczny Jaylen Brown

Worst case: niepodający Aaron Gordon

 

Brandon Miller

SF/PF, 206 cm, 91 kg, wingspan 211 cm, rocznik 2002

Gracz, który według mnie zostanie wybrany wyżej niż powinien z jednego, bardzo prostego powodu: Zawodników o takiej kombinacji rzutu i gabarytów jest w NBA bardzo mało. Z budowy ciała przypomina mocno Paula George’a lub Danny’ego Grangera, ale jest od nich obu nieco mniej atletyczny. Dla mnie za to jest taką ubogą wersją Kevina Duranta, jego odpowiednikiem kupionym z Alibaby. Ten sam potencjalny zestaw umiejętności – rzut za 3 i z półdystansu przy naprawdę wysokim wzroście, łatwość dochodzenia do pull-upów, rozwijające się umiejętności atakowania kosza – zwłaszcza na lewą rękę i potencjał w roli wysokiego playmakera. To wszystko już jest tylko nieco gorsze (skuteczność spod kosza dużo gorsza) niż w przypadku KD na tym samym etapie. Problemy są za to większe niż w przypadku młodego KD – kompletnie nie radzi sobie z fizyczną obroną co sprawiło że został zjedzony przez defensywy rywali i zniknął w trakcie Turnieju NCAA. Cały sezon miał problemy z kończeniem spod kosza, zwłaszcza po kontakcie z obrońcą. Jednocześnie ma tylko lekko dodatni wingspan, co z jednej strony wróży naprawdę dobry rzut, a z drugiej strony… kłopoty w obronie jeśli naprawdę solidnie nie poprawi masy swojego ciała.

Dodajmy do tego, że jest względnie „stary”, starszy o prawie 2 lata od choćby Cama Whitmore i, to jest największa czerwona flaga, dyskusyjną głowę.

Ta dyskusja w kwestii głowy tylko zaczyna się na nie poradzeniu sobie z presją na Turnieju NCAA. Jej głównym punktem jest to, że, podobno nieświadomie, przywiózł broń na miejsce morderstwa, którą jego (były) kolega z drużyny zastrzelił kobietę. Miller został tu oczyszczony z zarzutów i występuje w procesie w charakterze świadka, ale po tym jak przy kilku okazjach Rafał Juć wbijał mi do głowy, że najważniejszy przy graczu jest jego background i to jak się zachowuje kiedy skauci nie widzą…. kiedy to słyszę, w głowie zapalają mi się wszystkie możliwe sygnały ostrzegawcze. Te alarmy sam Miller zaraz potem wzmocnił, w swoim pierwszym meczu po wydarzeniu udając w ramach zapowiedzi przedmeczowej przeszukanie przez policję. Już wcześniej używał tej prezentacji w trakcie spotkań Alabamy, ale zaraz po swoim „incydencie” z bronią zrobić coś takiego… Trzeba być idiotą. I to takim przy którym Ja Morant bawiący się na wizji bronią po tym jak już raz został za to zdyskwalifikowany wygląda jak mędrzec.

Na koniec dodajmy to, że mimo, że Charlotte było na niego strasznie nakręcone, na pierwszym workoucie u nich wystąpił mało zaangażowany i ewidentnie i bez energii. Dopiero kiedy groziła mu utrata pozycji draftowej, pokazał się za drugim razem zmotywowany i wtedy był już naprawdę dobry.

Stąd dla mnie wybór Millera jest bardzo bardzo trudny – mimo że wierzę w jego talent rzutowy i to że może rozwinąć się w bardzo wysokiego playmakera dysponującego pełnym pakietem ofensywnym, to mam duże wątpliwości na temat jego głowy i mu zwyczajnie długoterminowo nie ufam. Myślę że na poziomie czystego potencjału jest spokojnie trzecim najlepszym graczem tego draftu, ale biorąc pod uwagę wszystkie dostępne czynniki – nie wybrałbym go ani przed Whitmorem ani Amenem Thompsonem.

Best case: Gorszy w obronie Paul George

Worst case: Wysoki Cam Reddish

 

Amen Thompson

PG, 198 cm, 97 kg, wingspan 213 cm, rocznik 2003

Być może najlepszy atleta jakiego widziałem odkąd na poważnie robię przeddraftowe oceny graczy. Niewiarygodnie szybki gość, który jest w stanie, ruszając z miejsca, minąć obrońcę stojącego od niego dobre 2 metry i pozwalającego mu na rzut byle tylko nie dać się minąć. Po tym minięciu następuje eksplozja i Amen już wisi zębami na obręczy. Ten teleport do kosza z obwodu, w połączeniu z wykończeniem tam akcji, (ponad 70% spod dziury) sam w sobie sprawia że zostawiasz szczękę na podłodze. Ale on jest kimś więcej niż tylko top5 atletą NBA jeszcze przed przyjściem do ligi. Dodatkowo wykorzystuje swoją dominującą fizyczność i genialnie podaje do kolegów kiedy obrona się przesuwa żeby odciąć mu penetrację. Asysty do ścinających, do rollujących, do rogów, przerzucenia piłki na 45 stopni na słabej stronie, za plecami, pod nogą, bez patrzenia… to dla niego chleb powszedni. Jeden z najlepszych podających jakich widziałem poza NBA, zwłaszcza że wykonuje to wszystko w idealnym tempie i ze znakomitym wyczuciem. Jedyny gracz do którego mogę to w ogóle porównać to młody John Wall, ale Thompson jest większy, bardziej atletyczny i ma lepszy ciąg na kosz.

Do tego warunki atletyczne robią z niego świetnego ścinającego, który kiedy dostanie piłkę w ruchu, to już nic nie może go zatrzymać, ponieważ jest już tylko on, piłka, obręcz, jakieś ruchome obiekty do przeskoczenia i ewentualnie asysta do kolegi jeśli stwierdzi że to będzie jeszcze bardziej efektowne od tego co sam mógłby zrobić.

Problemy zaczynają się gdy Amen nie znajduje się przy obręczy. Ma na ten moment koszmarny rzut i przez długie fragmenty sezonu Overtime Elite nie był w stanie trafić do kosza nawet zostawiany na obwodzie kompletnie nie kryty – wpadało mniej niż 20% jego trójek, co jest wartością słabą nawet jak na amatora. W oczywisty sposób, jego rzut z półdystansu był równie zły co trójka, a co gorsza, mimo momentów kiedy nagle kilka rzutów mu wpadało, nie błyszczał też w pomalowanym, w tzw. floater zone. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że te problemy ze skutecznością miał mimo absolutnie dominującego atletyzmu i tego, że grał przeciwko fatalnej konkurencji – w OTE miał dużo gorszych rywali niż jakikolwiek inny kandydat do tegorocznego draftu, nawet Ryan Rupert w Nowej Zelandii walczył przeciwko lepszym zawodnikom niż dzieciaki nad którymi latał Amen.

To jak potoczy się kariera braci Thompson, zwłaszcza Amena, zależy tylko od tego jak bardzo zdoła poprawić swój rzut. Jeśli dojdzie do 30-33% za 3 ma szansę znaleźć się kiedyś w All NBA Teams. Jeśli nie, ciągle może być All Starem, o ile trafi do drużyny grającej up-tempo i zbudowanej dookoła niego i grającej do jego silnych stron. W takim wariancie jednak, prawdopodobnie nigdy nie będzie miał szansy na duże sukcesy w playoffs NBA. Trudny gracz i też o tyle trudne dopasowanie, że nie może grać bez piłki – musi być głównym ballhandlerem, dlatego np. do takiego Houston pasuje wybitnie i z miejsca by poprawił ich kulturę gry, a do Pistons, mających już dwóch graczy mających ciągle piłkę w rękach nie nadaje się kompletnie i już prędzej bym do Detroit wysłał jego brata Ausara.

Best case: Wyższy, silniejszy i lepszy w obronie Ja Morant

Worst case: Mniejszy Ben Simmons

 

Ausar Thompson

SG/SF, 198 cm, 99 kg, wingspan 213 cm, rocznik 2003

Ten profil będzie krótszy bo Ausar jest de facto swoim bratem grającym w innej roli.

Różnice: Nie był głównym ballhandlerem, a graczem który przejmował piłkę kiedy Amen się jej pozbywał. Choć ma to samo znakomite wyczucie czasu i rytmu podań, jest pod tym względem gorszy technicznie i zdecydowanie zbyt często przetrzymuje piłkę nad głową i/lub podaje z wyskoku, nie mając pomysłu co zrobić przed rozpoczęciem manewru. Wykonuje więcej oczywistych i prostych asyst, które są mniej obciążone ryzykiem straty, co sprawiało że statystyki miał pod tym względem bardzo podobne do brata mimo innej roli. Można na tej podstawie uwierzyć, że gdyby zamienili się na boisku swoimi zadaniami, Ausar by się lepiej odnalazł od swojego bliźniaka. Dwie główne różnice to jednak fakt, że Ausar wyraźnie gorzej kończy przy obręczy i jest atletycznie o pół półki poniżej Amena, brakuje mu w powietrzu „tego czegoś”, czy to kontroli ciała, czy łatwości wykończenia, co sprawia, że oddaje swoje rzuty z nieco większej odległości i trafiał je, jak na konkurencję przeciwko której grał, na naprawdę słabych procentach.

Druga różnica to rzut – o ile Amen od początku do końca sezonu wyglądał pod tym względem koszmarnie, z takim jeszcze wyraźnym zgrzytem w mechanice ruchu, to Ausar w trakcie sezonu zrobił wyraźny progres, ewidentnie poprawił technikę rzutu i w playoffs OTE trafiał już za 3 koło 40%. Jeśli dojdzie na poziomie NBA choć do pewnych 35-36% za 3, może mieć w lidze dużo lepszą karierę od brata, zwłaszcza, że żeby być efektywny nie potrzebuje mieć ciągle piłki w rękach. Jest też na koniec nieco lepszym obrońcą od niego. Tyle że nie ma tego pierwiastka supergwiazdy w sobie.

Best case: Szybszy Prime Andre Iguodala

Worst case: Michael Kidd-Glichrist

 

Piętro 3. GOOD STARTERS

Taylor Hendricks

SF/PF, 204 cm, 97 kg, wingspan 214 cm, rocznik 2003

Potencjalnie rewelacyjny gracz typu 3&D na pozycje 3 i 4. W przeciwieństwie do graczy przed nim nie ma już potencjału supergwiazdy, ale za to trudno wyobrazić sobie scenariusz w którym nie będzie miał długiej kariery NBA, w trakcie której zarobi setki milionów dolarów. Świetnie broni 1 na 1 graczy z pozycji 3 i 4, potrafi okazjonalnie zmieniać krycie na centrów i zawodników obwodowych i radzić sobie w tych sytuacjach dzięki dużemu zasięgowi ramion, skoczności i mobilności stóp. Dodatkowo jest bardzo dobrym blokującym z pomocy, więc spełnia w obronie 2 funkcje jednocześnie i w epoce kiedy zaraz defensywy mogą zostać zdominowane przez strefę, idealnie powinien pasować do tego systemu. Dodatkowo w NCAA trafiał niemal 40% za 3 przy aż 4.6 próby na mecz, a do tego znakomicie kończył przy obręczy kiedy zamiast popu robił roll po postawieniu zasłony. Jego rzut był tak dobry, że w UCF był czasami puszczany po zasłonach jak klasyczny obwodowy strzelec. Ta kombinacja obrony, atletycznego atakowania obręczy i świetnej trójki bardzo kojarzy mi się z graczem jakiego tworzą Pelicans z Treya Murphy lub z tym kim w najlepszym przypadku może stać się Jaden McDaniels tak kochany w Minnesocie. Z obydwoma graczami łączy też Hendricksa bardzo dyskusyjny i niepewny kozioł, w którym jeśli nie może oddać rzutu lub zrobić dwutaktu po pierwszym odbiciu piłki, regularnie się gubi.

Nigdy nie będzie wybitnym kozłującym, kreatorem dla kolegów i na początku przygody z NBA na pewno będzie miał spore problemy na zbiórce, ale jako McDaniels 2.0 może być wybitny role playerem, o bardzo wysokiej podłodze. Trudno mi sobie wyobrazić scenariusz w którym nie staje się po prostu dobrym graczem – stawiam, że będzie miał lepszą karierę w NBA niż wybrany rok temu z numerem 3. Jabari Smith.

Best case: Jaden McDaniels 2.0

Worst case: Jalen McDaniels

 

Jarace Walker

SF/PF, 199 cm, 113 kg, wingspan 220 cm, rocznik 2003

Przepotężny, bardzo silny obrońca o ogromnej klatce piersiowej i potwornie długich rękach. Już teraz powinien znakomicie kryć w NBA pozycje od 3 do 5 ze swoją budową bardzo przypominającą nieco cięższego i silniejszego Draymonda Greena. Warunki fizyczne i rola z NCAA wskazują na to, że po switchach powinien sobie też dobrze radzić z niskimi rywalami i o ile nie może być na nich głównym plastrem, to w pojedynczych akcjach spokojnie ustoi.

Co więcej, umie rzucić za 3, dobrze i mądrze podaje, nie szukając tu fajerwerków a rzeczy prostych i pewnych i wręcz rewelacyjnie kończy spod kosza. Niestety mimo, że jak już dostanie się do dziury to rzuca tam na skuteczności ponad 70%, to…. niechętnie się do niej pchał mimo totalnej dominacji fizycznej nad rywalami. Zamiast tego wybierał różnego rodzaju floaterki, push shoty i inne, delikatnie rzecz ujmując, nieoptymalne rozwiązania, w których był po prostu słaby. Żeby wybrać go w top6 drużyna musi przede wszystkim uwierzyć, że wybór tych nieefektywnych rzutów wynikał bezpośrednio z ofensywy jaką grało Houston, a nie z tego, że Walker w ataku przestaje myśleć z piłką w rękach. Co ciekawe ma niezłą trójkę w sytuacjach spot-up jednak przez dość wolną mechanikę rzutu ma też spore problemy z kreowaniem sobie pozycji jak już obrońca odetnie mu catch&shoot. Problematyczna jest też niska skuteczność Jarace’a z wolnych, co razem z toporną techniką rzutu nie jest najlepszym prognostykiem dla jego roli jako scorera w NBA.

Z wyglądu, budowy, charakteru i sposobu poruszania przypomina mi grającego pozycję niżej Isaiaha Stewarta z Pistons i gdyby Ci dwaj trafili do jednej drużyny, kibice by wariowali przed telewizorami nie mogąc ich rozróżnić. Bardzo fajny gracz który w NBA choćby tylko za obronę zagości na długo i tak jak Hendricks o ile nie ma potencjału na supergwiazdę, tak ma podłogę wyżej niż zawodnicy z piętra wyżej.

Best case: Draymond Green i Paul Millsap w jednym

Worst case: Carl Landry 2.0

Anthony Black

PG/SG, 197 cm, 95 kg, wingspan 202 cm, rocznik 2004

Zawodnik, który w młodości był rewelacyjny w każdym sporcie za który tylko się wziął. Czy to football, czy soccer, czy koszykówka, czy baseball, wszędzie błyszczał. Pierwsze stypendium jakie dostał z NCAA dotyczyło footballu, jednak ostatecznie Black wybrał koszykówkę. Koszykówkę w którą gra z mentalnością futbolisty – agresywnie, mocno, w tempie, bez chwili wytchnienia dawanej rywalom. Nie boi się fizycznej obrony, ani kontaktu kiedy sam trzyma piłkę w dłoniach. Jak na guarda dysponuje dobrym użytkowym atletyzmem i chętnie i agresywnie atakuje obręcz. W tym jak dużym pozycyjnym obrońcą jest i jak chętnie dzieli się piłką nie po przeprowadzeniu jej przez połowę, a dopiero ruszając z akcją bardzo przypomina Lonzo Balla. Zamienia w ten sposób często atak pozycyjny w półkontry i otwiera kolegom szanse do zdobywania łatwych punktów, kiedy grają przeciwko jeszcze nie do końca ustawionym defensywom. Black ewidentnie nie dba specjalnie o swoje statystyki, a stara się być z pozycji rozgrywającego generałem, który zaczyna akcje i zaraża innych ruchem piłki, ale nie musi wcale przy tym zbierać asyst. To czym się różni od Balla to lepsza mechanika rzutu na starcie kariery, lepszy atletyzm i już teraz sporo umiejętności w pick and rollu. Wygląda na to, że Anthony, mimo że nie jest najbardziej utalentowanym graczem w tej klasie, będzie miał długą karierę w lidze i ma spore szanse stać się tym kim miał być Lonzo Ball w NBA. Jest tylko mniej efektowny od niego, a podania które puszcza i rzuty które oddaje są nieco prostsze i bardziej oczywiste. Największy problem to rzut – w NCAA nie umiał wykreować sobie pozycji na półdystansie, nie był istotnym zagrożeniem w izolacjach, a istnieją też spore podejrzenia co do jego techniki, zwłaszcza na podstawie wykonywania przez niego osobistych. Jeśli jednak to opanuje – powinien przez lata być top20 rozgrywającym w NBA. Zwłaszcza że już teraz rewelacyjnie porusza się na boki w obronie.

Best case: Lonzo Ball skrzyżowany z Jrue Holidayem.

Worst case: Lonzo Ball z Pelicans

 

Piętro 4. ROTATION GUYS

W tym miejscu następuje spore „przełamanie” w talencie dostępnych graczy – o ile jestem ogromnym fanem Bufkina i w miarę lubię jeszcze Bilala i Wallace’a, tak nie widzę w nich potencjału z poziomu top9 tego boardu.

 

Kobe Bufkin

PG/SG/SF, 194 cm, 85 kg, wingspan 202 cm, rocznik 2003

Gracz który umie na boisku teoretycznie wszystko, ale w niczym, poza wykończeniem przy samej obręczy nie jest rewelacyjny. Mimo że spędził 2 lata w NCAA, jest wciąż młodszy od wielu freshmanów, w tym o rok od takiego Brandona Millera. Jego rzut powinien się znakomicie przełożyć na NBA, zarówno 35% za 3, odległość z jakiej oddawał bez problemu trójki jak i 85% z wolnych, to wszystko wręcz krzyczy – solidny strzelec w NBA. Przez cały sezon dawał Michigan dobrą obronę, grę jako drugi, dodatkowy kozłujący na boisku oraz bardzo dobre zbiórki jak na swoje gabaryty, jednak naprawdę zaczął błyszczeć kiedy dostał piłkę w ręce w drugiej połowie sezonu. Wzrosła jego ilość asyst, trafianych i oddawanych rzutów, wymuszanych wolnych, a w ostatnich 12 spotkaniach tylko raz zszedł poniżej 10 zdobytych punktów jednocześnie grając na bardzo wysokiej efektywności. Uwidoczniła się jego największa umiejętność, czyli to jak łatwo dostaje się do obręczy i rewelacyjnie tam kończy. Repertuarem rzutów i wykończeń spod kosza bardzo przypomina mi SGA i na przestrzeni sezonu zaliczył tam rewelacyjne jak na guarda ponad 70%. Na ten moment jego najbardziej prawdopodobny wynik kariery to zawodnik w stylu Derricka White’a, który może przyjąć każdą rolę jaka będzie potrzebna drużynie, a w pojedynczych meczach być jej liderem punktowym. Są tu jednak przebłyski czegoś więcej i jeśli ktoś w nie naprawdę uwierzy, wybór w top10 nie powinien nikogo zaskoczyć. Jeden z moich ulubionych zawodników tegorocznego naboru.

Best case: SGA dla ubogic

Worst case: mniejszy Derrick White

Bilal Coulibaly

SF, 203 cm, 88 kg, wingspan 220 cm, rocznik 2004

Strasznie surowy gracz, który jednak dysponuje fenomenalną rozpiętością ramion i z gracza niemal anonimowego, elementu tła dla Victora Wembanyamy, zaczął stawać się ciekawym zawodnikiem wraz z biegiem sezonu ligi francuskiej. Często zsyłany do zespołu młodzieżowego dominował na tym poziomie, ale wśród seniorów zaczął pokazywać szanse dopiero na wiosnę, na co zapracował dobrą obroną, aktywnością na deskach i raczkującą grą w ataku. Kilka dobrych spotkań w playoffs zwróciło na niego uwagę wszystkich skautów NBA i zaczął być postrzegany jako potencjalny „nowy OG”. Brak mu co prawda zmiany tempa jaką Anunoby pokazywał w Indianie kiedy już dostał piłkę w ręce, ale fizycznie jest szalenie ciekawym zawodnikiem. To gracz typu „high risk – high reward” z największym rozstrzałem potencjalnych rezultatów w karierze ze wszystkich graczy w loterii draftu, ale szybki rozwój i intrygujące ciało pewnie sprawią, że ktoś się pewnie po niego skusi szokująco wysoko… i to mimo tego, że takie manewry najczęściej jednak nie przynoszą oczekiwanych rezultatów.

Best case: OG Anunony

Worst case: Sekou Doumbouya

Cason Wallace

PG, 189 cm, 88 kg, wingspan 204 cm, rocznik 2003

Najlepszy obrońca tego draftu, który wręcz fenomenalnie kryje guardów rywali. Potrafi ich nękać na całym boisku, świetnie przebija się przez zasłony, wyjmuje im piłki z kozła, przechwytuje podania i zalicza całą masę trąceń piłki wybijających atak rywali z rytmu. Pomagają mu w tym długie ręce i spora siła fizyczna. Do tego dokłada raczkującą grę w pick and rollu i obiecujący rzut za 3. Jak na rozgrywającego notuje relatywnie niewiele asyst i w tym momencie jest raczej rozgrywającym typu 3&D, ale jest też pierwszym zawodnikiem na tym boardzie poza topowymi talentami, któremu kontender mógłby z miejsca dać dużą rolę, np. defensywnego backup PG. Typ Daviona Mitchella sprzed paru lat, tyle że jest od niego w momencie draftu sporo młodszy i przez to bardziej obiecujący.

Best case: Jrue Holiday

Worst case: Davion Mitchell

 

Dereck Lively

C, 215 cm, 98 kg, wingspan 231 cm, rocznik 2004

Ogromny, atletyczny i bardzo sprawny center. Śmieję się z niego, że to odwrotny James Wiseman – z ogarem w obronie i zerową rolą w ataku Duke, gdzie w ataku dostawał piłkę nawet po synu trenera, a w Duke nie grał syn trenera. Jednak to nieco okrutne porównanie, bo Lively w niedużych minutach jakie dostawał był osią obrony drużyny notując aż 4.2 bloku per 36. Dodatkowo jak już oddawał rzuty to były to głównie wsady i stąd notował jakieś 66% z gry. Co jednak naprawdę ważne, kiedy już mimo maciupkiego usage dostawał piłkę w ręce, umiał zrobić coś więcej niż tylko wsadzić ją do kosza, ale też pokazał się jako czujący rytm gry zawodnik, zaliczając sporo jak na swoją rolę asysty i bardzo mało jak na centra strat. Wiek, niewiarygodne warunki fizyczne, obrona i ten feel do podań nagle podniosły jego spadające od startu sezonu notowania, a dodatkowo pomaga mu to, że jest jedynym centrem w tym drafcie (poza Wembym oczywiście) godnym wyboru w top20. To może sprawić, że tacy Dallas Mavericks jeśli nie znajdą ciekawej wymiany mogą z braku laku po niego sięgnąć już z 10.

Best case: Rudy Gobert

Worst case: odwrotny James Wiseman

 

Gradey Dick

SG/SF, 199 cm, 93 kg, wingspan 205 cm, rocznik 2003

Rewelacyjnie poruszający się bez piłki biały strzelec, który oprócz rzutu dodaje też umiejętność atakowania closeoutów i bardzo dobrze jak na ten typ gracza kończący przy obręczy. Dodatkowo kiedy już ściągnie na siebie uwagę obrony, bardzo solidnie podaje. To wszystko czyni go czymś więcej niż „zwykłym” specjalistą od trójek. Idealnie pasuje do nowoczesnego NBA i jeśli chodzi o zakres umiejętności już teraz przypomina bardzo mocno pewien ważny trybik u tegorocznego finalisty NBA – Duncana Robinsona. Przypomina go też tym, że choć brak mu umiejętności w obronie 1 na 1, to jest dobrym i mądrym obrońcą pozycyjnym.

Best case: Bojan Bogdanovic

Worst case: Duncan Robinson

 

Leonard Miller

SF/PF, 207 cm, 97 kg, wingspan 218 cm, rocznik 2003

Kolejny z moich ulubionych graczy w tym drafcie. Wysoki gracz, z szerokimi (choć wciąż chudymi) barkami i bardzo długimi rękami. Zaskakująco dobry w koźle i nie tylko dość łatwo dostaje się z piłką w rękach do obręczy, to jeszcze dobrze tam kończy. Ma niezłą technikę rzutu co przekładało się na obiecujące efekty na półdystansie, ale nie pozwoliło mu jeszcze zacząć regularnie i dobrze trafiać za 3. Przez cały sezon w G-League systematycznie się rozwijał i ta stabilna krzywa rozwoju pozwala mi wierzyć, że będzie jeszcze z niego gracz nawet na poziomie pierwszej piątki w NBA. Nie wiadomo jeszcze czy będzie w stanie switchować na niższych zawodników, przez co na teraz jego rola jest gdzieś między silnym skrzydłowym a centrem. Nie do końca wiadomo na teraz ani na jakiej pozycji będzie grał, ani w czym on tak naprawdę jest dobry. Narzędzia jednak są i dla mnie to niezwykle intrygujące w którą stronę się rozwinie.

Best case: Paul Millsap

Worst case: Anthony Randolph

 

Brice Sensabaugh

SF, 198 cm, 107 kg, wingspan 218 cm, rocznik 2003

Szalenie ciekawy gracz, rewelacyjnie dochodzący do rzutów z pół dystansu i umiejący wykorzystać swoją przewagę fizyczną, żeby dostawać się do obręczy w zasadzie na żądanie. Bardzo dobry za 3 w rzutach catch and shoot, co wykorzystuje żeby po pompce dostać się na swój ulubiony półdystans gdzie dysponuje całym repertuarem rzutów. Być może najlepszy „czysty” scorer w tym drafcie, który jednak… jest nieco grubawy, a przez to fatalny w obronie i pozostawiający wiele pytań o to jak odnajdzie się wśród lepszych atletów z poziomu NBA. Jest jednak klasycznym „ballerem” ze znakomitym instynktem do zdobywania punktów i mam wrażenie, że w tym miejscu draftu trudno zignorować taki potencjał. Największa czerwona flaga w jego przypadku to już dwie przebyte operacje kolana. Niestety stracił część procesu przeddraftowego właśnie w wyniku kolejnych problemów z kolanem, a to przy i tak wielu znakach zapytania może go dość solidnie zepchnąć w dół draftu w trakcie samego naboru.

Best case: mniejszy Paul Pierce

Worst case: większy Shake Milton

 

Kris Murray

SF, 203 cm, 97 kg, wingspan 213 cm, rocznik 2000

Nieco gorszy brat bliźniak wybranego rok temu z numerem 4 Keegana. Różni się tylko tym że wszystko robi nieco gorzej i jest leworęczny. Pewniak do produkcji w NBA, a drużyna która go wybierze dostaje solidnego i doświadczonego zawodnika na skrzydło, który na niziutkim kontrakcie będzie dla nich grał jeszcze w swoim prime. W najgorszym przypadku będzie dobrym rezerowowym, w najlepszym solidnym starterem.

Best case: Keegan Murray

Worst case: Otto Porter z czasów Warriors

 

Olivier Maxence Prosper

SF, 200 cm, 96 kg, wingspan 215 cm, rocznik 2002

Znakomity superuniwersalny obrońca na skrzydło, którego głównym zadaniem w obronie było wyłączać najlepszych graczy rywali – potrafił jednego dnia odciąć drogę do kosza grającemu fizycznie Camowi Whtimore, tylko po to żeby kiedy indziej ganiać po zasłonach Jordana Hawkinsa będącego sercem ataku UConn. Jednocześnie cały czas był w stanie produkować efektywnie dla Marquette w ataku i dostawać się regularnie na linię. Duże wrażenie robi na mnie zasięg jego ramion i jak dobrze wykorzystywał go po obu stronach parkietu. Bardzo dobry atleta. Nie do końca rozumiem czemu jest typowany poza top20, mam wrażenie że gracz w jego typie jest skazany na wieloletnią karierę w NBA, o ile tylko ustabilizuje rzut za 3 na solidnym poziomie. Nie jest najlepszym podającym i nie umie kreować pozycji dla kolegów.

Best case: lepszy w ataku PJ Tucker

Worst case: Al-Farouq Aminu / Moe Harkless

 

Piętro 5. Bench Players

Jalen Hood-Schifino

Duży rozgrywający o dobrych instynktach, który gdyby oddawał (i trafiał) swoje pullupy za 3 a nie z głębokiego półdystansu byłby mocnym kandydatem do loterii draftu.

Jordan Hawkins

Gracz który był motorem napędowym ataku UConn – świetnie biega po zasłonach w poszukiwaniu trójek, a kiedy obrońca go odcina, umie dobrze zaatakować paint i znaleźć tam punkty. Dobrze broni też bez piłki, jednak kiedy już wyląduje w sytuacji 1 na 1 ofensywni zawodnicy się po nim przechodzą. Idealny strzelec do uzupełnienia rotacji dobrego zespołu, choć pewnie nigdy nie będzie na stałe starterem w NBA.

Jett Howard

Syn Juwana Howarda który grał w lidze przez bite 19 lat. Rozumie i czuje grę na wysokim poziomie jak na tak młodego zawodnika, świetnie rzuca za 3 i stopniowo uczy się robić to po setach opartych o serie zasłon. Daje z siebie bardzo dużo w obronie, ale brak mu szybkości na stopach. Nie boi się rzutów pod presją i jego dobre umiejętności strzeleckie wraz z dobrym czuciem gry i boiskowym IQ mogą z niego zrobić steal jeśli wypadnie z top20.

Jaime Jaquez

Bardzo mądry zawodnik i świetny obrońca, weteran parkietów NCAA. Drużyna która go wybierze z miejsca dostaje uniwersalnego gracza gotowego do występów na parkietach NBA od zaraz, dodatkowo umiejącego znakomicie jak na swój wzrost zbierać i w razie potrzeby zdobywać punkty. Jeśli tylko będzie umiał się przestawić z roli lidera ataku do role playera – czeka go długa kariera w lidze.

Brandin Podziemski

Gracz który czeka na polskie obywatelstwo. Rewelacyjny w rzutach typy catch&shoot, bardzo dobrze atakuje close’outy a po nich znajduje punkty dzięki świetnemu „touch” przy rzutach w paint, gdzie piłka zawsze mija o centymetry ręce obrońcy i odnajduje drogę do kosza. Jest fun to watch, umie znajdować sobie i kolegom rzuty na wiele różnorodnych sposobów, a to co go ogranicza to naprawdę przeciętny jak na rozgrywającego kozioł. Kolejny w tym drafcie obrońca który skorzysta na popularyzacji strefy w NBA, ponieważ dobrze broni bez piłki i czuje defensywne pozycje, ale dramatycznie brakuje mu szybkości na stopach, żeby kryć 1 na 1 atletów z NBA. Jeśli okaże się że odnajdzie się w lidze w roli, w której będzie ruszał się głównie bez piłki, będąc dodatkowym playmakerem po uzyskaniu przewagi w wyniku koncentracji rywali na bardziej utalentowanych kolegach… może okazać się zaskakująco dobrym graczem.

Keyonte George

Nie jestem fanem tego gracza. Rok temu typowany do top5, niby gra bardzo intensywnie i z małpą na ramieniu, ale podejmuje na boisku złe decyzje i jest równie kanciasty w grze co w wyglądzie. Grał w Baylor na fatalnej skuteczności – 37.6% z gry i mimo dużej roli z piłką w rękach dawał radę rozdawać ledwo 2.8 asysty. Nie błyszczał też w obronie, a jedyny element który naprawdę zwraca to fakt jak łatwo potrafi dochodzić do swoich rzutów – ma całą masę manewrów i zagrań które pozwalają mu oddać rzut za 3, z mid range i spod kosza. Tego nie mogę mu odmówić. Talent tu jest, brakuje mu dobrych decyzji. Trzeba też powiedzieć, że łatwość znajdowania trójek, wraz z dobrą skutecznością w nich jeszcze z czasów liceum i bardzo solidnymi wynikami na linii rzutów wolnych, sprawiają, że powinien być dobrym strzelcem za 3 w NBA, lepszym na pewno niż w NCAA.

Trayce Jackson Davis

Bardzo doświadczony podkoszowy, który braki w warunkach fizycznych nadrabia walecznością i techniką. Pasuje mi idealnie jako 3-4 wysoki do rotacji drużyny, ktoś kto będzie wchodził pod kosz zmienić rytm gry i zdobyć kilka punktów, pobronić i powalczyć o bezpańskie piłki. Bardzo atletyczny, dobry obrońca, który jednak nie pokazał jeszcze nawet zalążka rzutu. Nowy Brandon Clarke, ze wszystkimi wadami i zaletami tego porównania.

Andre Jackson Jr

Rewelacyjny, atletyczny obrońca, kreator, glue guy i po prostu mądry gracz, który jednak… nie oddaje rzutów. Mocno kojarzy mi się z Brucem Brownem, który przychodził do ligi jako bardzo podobny typ zawodnika.

Ben Sheppard

Strzelec o przepięknym rzucie, solidnej obronie i całkiem niezłych umiejętnościach z piłką w rękach, któremu jednak wyraźnie brakuje atletyzmu i który bardzo słabo rzucał wolne jak na ten profil gracza – poniżej 70% FT.

James Nnaji

Atletyczny center o ogromnym wingspanie, z pewnym doświadczeniem w Eurolidze, który jednak nie łapie najlepiej piłek i wciąż jest bardzo surowy. Wydaje mi się, że czeka go jeszcze kilka lat w Europie, nadaje się na 2-3 centra w NBA, ale nie wydaje się żeby miał wielkie szanse na poważną karierę w lidze.

Kobe Brown

Silny gracz, który w teorii umie na boisku wszystko i znakomicie rzuca za 3. Jednak zanim wszedł na poziom 45% za 3 w ostatnim sezonie, przez 3 lata wcześniej rzucał poniżej 25%, a jego główną metodą zdobywania punktów było pokonywanie fizyczne innych studentów na co w NBA nie będzie już miejsca. To kolejny z wielu doświadczonych skrzydłowych w tym drafcie, który spokojnie powinien znaleźć miejsce na końcu ławki w którymś z klubów NBA.

Colby Jones

Dobry we wszystkim, świetny w niczym. Dobrze kończy w paint, świetnie gra drużynowo i w NBA powinien być klasycznym glue guyem który pomaga drużynie funkcjonować. Dodatkowo dobrze broni i nie boi się zagrać z piłką – dzięki czemu dobrze dochodzi do rzutów typu pull-up. Niestety, wśród dorosłych będzie musiał grać w roli wspomagającej, a rzut po otrzymaniu podania od kolegi, tak kluczowy w NBA jest jego największą słabością.

Marcus Sasser

Długoręki i doświadczony weteran NCAA, bardzo dobry obrońca, który na uczelni był słońcem w ataku swojej drużyny. Rzucający obrońca w ciele PG, który powinien z miejsca znaleźć miejsce w rotacji kontendera jak czwarty guard grający na tanim i długi kontrakcie.

Maxwell Lewis

Mimo optymalnych do tego warunków trudno nazwać go 3&D graczem bo póki co jest nienajlepszym obrońcą, ale za to jego repertuar ofensywny to dużo więcej niż tylko dobra trójka. W ataku umie prawie wszystko poza klasyczną grą 1 na 1 gdzie zwyczajnie brakuje mu atletyzmu. Ma raczej skillset jednej z głównych opcji zespołu, ale nie jest w tym tak wybitny jak główne opcje zespołu. Jeśli jeszcze się rozwinie może do tego miejsca dojść, ale boję się że może skończyć jak zawodnik bez roli w NBA, który z jednej strony umie trochę za dużo na głębokiego rezerwowego, a z drugiej za mało na startera.

Keyontae Johnson

Gracz który 3 lata temu stracił przytomność na boisku z powodu zapalenia mięśnia serca, wrócił na parkiet po dwóch latach, trafił do pierwszej piątki swojej konferencji, a teraz służby medyczne NBA dopuściły go do gry. Zapowiada się na solidnego 3&D gracza, trafia 45% za 3 w sytuacjach catch&shoot, a biorąc pod uwagę że przez 2 lata nie grał w koszykówkę, wciąż ma dość intrygujący potencjał na dalszy rozwój.

Jordan Miller

Kolejny doświadczony gracz o uniwersalnym zestawie umiejętności. Jeśli tylko nauczy się lepiej rzucać za 3, może być przez lata dobrym 3&D w NBA.

Wild cards

GG Jackson

Był numerem jeden w klasie 2024 zanim nie zdecydował się na przeniesienie rok wyżej. Zaliczył bardzo rozczarowujący sezon dla South Caroliny. Niby jest duży, ale brakuje mu nieco zasięgu ramion. Niby trafia masę trudnych wykończeń spod kosza, ale też próbuje ich zbyt często zamiast prostych rozwiązań. Niby dobrze rozgrywa jak na swój wzrost ale niedokładnie podaje i generuje masę strat. Niby ma piękną technikę rzutu, ale brakuje mu skuteczności. Jest co najmniej 2 lata od bycia gotowym do gry w NBA i mimo zupełnie innego typu ciała kojarzy mi się w tym nieco z Bol Bolem. Mam wrażenie, że kogoś skusi ukryty tu potencjał (najmłodszy gracz w drafcie) i zaryzykuje wybierając go zaskakująco wysoko.

Nick Smith Jr

Były numer jeden tej klasy. Świetny atleta, świetny kozioł, niezły obrońca, bardzo dobrze znajduje swoje rzuty, wydaje się być idealnym scorerem w NBA w typie Jamala Murraya. Problem w tym, że… w NCAA podejmował bardzo dyskusyjne decyzje, cały sezon nie umiał znaleźć dobrej chemii Anthonym Blackiem i… po prostu rozczarował. Jeśli ktoś uwierzy że ten rok był wynikiem jakiejś kontuzji lub czystym przypadkiem, to może go wybrać nawet w top10 – w teorii poza Scootem Hendersonem nie ma tu lepszego scorera z obwodu. Jeśli jednak wierzyć temu co pokazał w NCAA, przy wszystkich świetnych umiejętnościach brakuje mu głowy do gry, a tego czasem po prostu nie da się naprawić.

Dariq Whitehead

Rewelacyjny snajper, których gdyby nie wielokrotne kontuzje stopy byłby pewnie w top10 draftu. Teraz jednak mam przypadek Michaela Portera Juniora, czyli gracz będzie spadał w dół draftu, aż któraś drużyna postanowi zaryzykować spalenie picku na potencjalnie wiecznie kontuzjowanego superutalentowanego zawodnika.

Noah Clowney

Młodziutki i bardzo mobilny podkoszowy, o ogromnym wingspanie. Stara się i walczy na boisku, jednak na teraz brakuje mu do tego siły. W teorii powinien zacząć trafiać za 3, ma obiecujący rzut, ale nie rzucał jak do tej pory z NBA-range stojąc raczej bezpośrednio przy akademickiej linii. Teoretycznie bardzo dobry prospekt do NBA, któremu jednak w teście oka brakuje dla mnie „tego czegoś”…. mam wrażenie, że przy wszystkich swoich pozytywnych cechach jest po prostu boiskowo głupi. Podobno może nawet pójść w loterii, ja mam go na pograniczu pierwszej i drugiej rundy.

Sidy Cissoko

Gracz zagadka – niby dobry fizyczny obrońca, a często był ogrywany 1 na 1 przez kozłujących. Niby nie rzuca za 3, a miał kilka tygodni kiedy nie wyglądało to na problem. Niby może być dodatkowym playmakerem dla swojej drużyny, a potrafi zgubić kozioł i/lub fatalnie podać. Gra od dość niedawna w koszykówkę, więc ktoś może potraktować to jako oznaki potencjału a nie nieuleczalne wady – stąd jego rozstrzał na draft boardach między 15 a byciem poza draftem.

Rayan Rupert

Bardzo długi gracz który spędził ten rok w Nowej Zelandii i jedyne co go tak naprawdę wyróżnia to bardzo długie ciało i przebłyski dobrej obrony na obczyźnie. Trudno mi jednak powiedzieć o nim coś więcej, nie rozumiem czemu trafił do Green Roomu przed draftem.

Emoni Bates

Kiedyś topowy gracz tej klasy, nie wytrzymał gry w cieniu Jalena Durena w Memphis, pokazał też raczej ciężki charakter i wrócił do domu. W malutkim Eastern Michigan kilkukrotnie pokazał niesamowite wręcz możliwości strzeleckie, ale brakuje mu siły i atletyzmu żeby traktować go poważniej. Wydaje się być po prostu wyższym Bonesem Hylandem.

Amari Bailey

Zawodnik który gdyby jeszcze rok został w NCAA to robiłby tam według słów Sebastiana Hetmana totalną rzeźnię. Jednak nie został bo prawdopodobnie dostał od któregoś klub NBA obietnicę. Pytanie jak wysoko – ma bardzo obiecujący, ale wymagający dalszego rozwoju zestaw umiejętności.

Podziel się:
Poprzedni Wpis
Następny Wpis
Autor
Dołącz do dyskusji

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *