Czwartek z NBA: Rozpędzeni Clippers, Kings pokonują Thunder
Wracamy po technicznych problemach, a na początek mamy dla was relację z siedmiu czwartkowych spotkań.
Boston Celtics utrzymali miano niepokonanych we własnej hali, rozpędzeni Chicago Bulls tym razem zostawili w pokonanym polu zdziesiątkowanych kontuzjami Miami Heat. Pomimo słabego występu Anthony’ego Edwards Minnesota Timberwolves poradzili sobie bez większych problemów z Dallas Mavericks, podobnie jak Denver Nuggets z Brooklyn Nets.
Scoot Henderson zagrał najlepszy mecz w krótkiej karierze, ale to nie wystarczyło do pokonania Utah Jazz. W pojedynku dwóch kandydatów do All-NBA De’Aaron Fox choć rzucił o 2 punkty mniej od Shaia Gilgeousa-Alexandra, to Sacramento Kings pokonali Oklahoma City Thunder. Wreszcie będący na fali Los Angeles Clippers wygrali z dołującymi Golden State Warriors.
Boston Celtics (18-5) – Cleveland Cavaliers (13-12) 116:107
- Celtics pozostają niepokonani we własnej hali, a seria ich zwycięstwo to już 12 od początku sezonu.
- To też ich szóste zwycięstwo w siedmiu ostatnich meczach, dzięki czemu wciąż na równi z Timberwolves mają najlepszy bilans w lidze.
- Dla Cavaliers to z kolei trzecia porażka z rzędu i dowód niestabilności drużyny, nawet pomimo braku Evana Mobleya, z którym grali niewiele lepiej.
- Cała pierwsza piątka gospodarzy zagrała bardzo dobry mecz, każdy z nich rzucił powyżej 14 punktów.
- Najwięcej było udziałem Jaysona Tatuma, który uzbierał double-double złożone z 27 punktów i 11 zbiórek. 22 i 5 asyst dołożył Jaylen Brown.
- Mimo wszystko Celtics nie byli do końca zadowoleni, bo w trzeciej kwarcie pozwolili rywalom się dogonić na 3 punkty.
- W zespole gości 31 punktów rzucił Donovan Mitchell, a 26 z ławki Caris LeVert.
In the East 👀
Celtics move to 12-0 at home ☘️ pic.twitter.com/RU72Uh1uij
— NBA (@NBA) December 15, 2023
Miami Heat (14-11) – Chicago Bulls (10-16) 116:124
- Kilka dni temu Ayo Dosunmu zasłynął tym, że w ciągu 26 minut nie wpisał nic do statystyk poza niecelnymi rzutami. Ani punktów, ani zbiórek, asyst, bloków czy przechwytów.
- Ostatniej nocy odbił to sobie rzucając 24 punkty z ławki na skuteczności 10 z 12 rzutów z gry.
- Razem z nim skuteczni byli DeMar DeRozan (23 punkty, 4 asysty), Nikola Vucevic (24 punkty, 12 zbiórek i 7 asyst) i będący w największym gazie Coby White.
Tym razem White rzucił 26 punktów i rozdał 11 asyst, a w ostatnich 12 meczach jego średnie to 23,5 punktu, 5,4 asysty przy skuteczności 50,5% z gry i aż 51,3% za trzy.
- W Chicago nikt już nie tęskni za Zachem LaVinem i czeka na możliwość jego wymiany. Bulls wygrali 5 z ostatnich 7 spotkań.
- Heat z kolei wciąż muszą sobie radzić bez Bama Adebayo i Tylera Herro i nie wychodzi im to za dobrze. Już początek meczu był fatalny, przegrany przez Heat aż 33:8.
- Ostatni raz Bulls prowadzili różnicą 25 punktów w pierwszej kwarcie w styczniu 1997 roku, kiedy na boisku rządził tercet Jordan-Pippen-Rodman.
- Potem co prawda gospodarze zmniejszali straty, ale nigdy nie byli na tyle blisko, żeby zaszkodzić gościom.
Dallas Mavericks (15-9) – Minnesota Timberwolves (18-5) 101:119
- Gdzie jest największa dziura w Dallas Mavericks? Jak wrócicie do naszych podcastów zapowiadających sezon, to usłyszycie, że pod koszem. I tam właśnie dzisiaj Timberwolves wykorzystali swoją przewagę.
- 45:34 w zbiórkach, 12 ponowień, duet Karl-Anthony Towns i Naz Reid łącznie rzucający 48 punktów i jest wygrana numer 18.
- Tym cenniejsza, że uzyskana w dniu, w którym zupełnie nie siedział rzut Anthony’ego Edwardsa. Gwiazdor Wolves w kolejnym powrocie po urazie biodra trafił tylko 3 z 19 rzutów z gry i skończył z 9 punktami.
- Mavericks nie pomogło 39 punktów i 13 asyst Luki Doncicia, któremu zabrakło wsparcia.
Grant Williams, Derrick Jones Jr. i Tim Hardaway Jr. zrzucili się łącznie na 7 celnych rzutów na 34 próby.
- Zabrakło ponownie kontuzjowanego Kyriego Irvinga, ale kolejny dobry mecz zagrał Dante Exum. Nie tylko zdobył 14 punktów, ale jego 28 minut gry Mavericks wygrali różnicą 7 punktów. Niestety pozostałe 20 przegrali różnicą 25.
Denver Nuggets (17-9) – Brooklyn Nets (13-11) 124:101
- Nieco gorsze ostatnio występy Nikoli Jokicia szybko poszły w niepamięć. Serb zanotował 10. w sezonie triple-double i z 26 punktami, 15 zbiórkami i 10 asystami poprowadził Nuggets do wygranej.
To jego 115. taki wyczyn statystyczny w karierze i właśnie został pierwszym zawodnikiem w historii NBA, który przez 7 sezonów z rzędu notuje po minimum 10 triple-double w każdym roku.
- Mecz był bez historii, bo nie dość, że Nets musieli grać na wysokości, to jeszcze grali dzień po dniu i to było po nich widać.
- Brakowało im skuteczności, trafili tylko 26% trójek, do tego nie potrafili ograniczyć ofensywy rywali. Nuggets stracili tylko 8 piłek w całym meczu.
Portland Trail Blazers (6-17) – Utah Jazz (9-16) 114:122
- Długo na to trzeba było czekać, bo aż 1/4 sezonu, ale wreszcie Scoot Henderson pokazuje dlaczego został tak wysoko wybrany w drafcie.
- W meczu drużyn, którym nie zależy na wygrywaniu, tylko na rozwijaniu swoich zawodników Scoot zagrał najlepsze zawody w sezonie.
- Rzucił 23 punkty i rozdał 10 asyst, w obu przypadkach najlepsze wyniki w jego krótkiej karierze i zanotował pierwsze double-double.
- Do wygranej to jednak nie starczyło, bo Jazz, którzy co chwila mają kontuzje i dają odpoczywać wielu zawodnikom trafili aż 53% rzutów z gry.
- Najwięcej punktów rzucił dla nich Collin Sexton – 27, Simone Fontecchio dołożył 24, a Talen Horton-Tucker 23.
- Bardzo ciekawą linijkę statystyczną zanotował Skylar Mays, który zagrał 17 minut, nie oddał żadnego rzutu, miał 5 asyst i w trakcie tych minut Blazers byli lepsi od rywali o 24 punkty.
Sacramento Kings (14-9) – Oklahoma City Thunder (15-8) 128:123
- Chcecie wiedzieć jak wygląda przyszłość na pozycji rozgrywającego w NBA? Obejrzyjcie ten mecz.
- Z jednej strony De’Aaron Fox rzucił 41 punktów i rozdał 7 asyst, a z drugiej Shai Gilgeous-Alexander zdobył 43 i miał 9 ostatnich podań.
- W czwartej kwarcie wydawało się, że Kings mają mecz pod kontrolą, bo prowadzili różnicą 14 punktów, ale oddali run rywalom aż 13:2 i musieli się ratować rzutami Keegana Murraya i właśnie Foxa w końcówce, żeby wyjąć zwycięstwo numer 14.
- To już drugie zwycięstwo Kings nad Thunder w tym sezonie (w pierwszym nie grał Fox), co jest o tyle kluczowe, że oba zespoły mogą na siebie trafić w play-off i w sumie chyba warto liczyć, że taka seria nam się trafi.
- Chociaż OKC pewnie woleliby kogoś innego, bo ich seria porażek z drużyną z Sacramento to już 8 spotkań.
Los Angeles Clippers (14-10) – Golden State Warriors (10-14) 121:113
- Steve Kerr ma dość. Przez tyle lat zawsze bronił Draymonda Greena, ale to musiało się skończyć. Green jest zawieszony na czas nieokreślony, ma poddać się leczeniu i to dobrze, że sobie odpocznie. Ile można?
- Ale bohater tego meczu biegał po stronie drużyny z Los Angeles. James Harden poprowadził swój zespół do szóstej wygranej z rzędu.
- Złapał formę jak obiecał, dzisiaj miał 28 punktów, 15 asyst i 4 bloki, chociaż one przypominały bardziej przechwyty. Niemniej przekroczył też granicę 25 000 zdobytych punktów i był po prostu dyrygentem dobrej orkiestry.
- Przy nieobecności Paula George’a do piątki wskoczył Amir Coffey i dołożył od siebie 18 punktów. 27 miał Kawhi Leonard, a 21 z ławki Norman Powell.
- Warriors próbowali namieszać w składzie. Pierwszy raz w karierze z ławki mecz rozpoczął Andrew Wiggins, do tego zawieszony był Green. Ich miejsce zajęli Jonathan Kuminga i Brandin Podziemski.
- Ale nie będą mieli za bardzo co wspominać. Z dobrych rzeczy Klay Thompson się przebudził na 30 punktów i 8 trójek, ale Stephen Curry rzucił 17 punktów, trafiając tylko 5 z 17 rzutów z gry.
- Bilans Warriors w ostatnich 16 meczach to 4-12. I chyba pora, żeby Mike Dunleavy zaczął dzwonić do innych GM-ów, jeśli chce ratować ten sezon.
Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.