Przedłużająca się nieobecność Bena Simmonsa i gorsza forma liderów to niezbyt dobre wieści dla fanów Brooklyn Nets.
Ten sezon miał być wreszcie spokojny dla Brooklyn Nets. Po oddaniu w ciągu 12 miesięcy Jamesa Hardena, Kevina Duranta i Kyriego Irvinga zespół miał się konsolidować i zgrywać wokół nowych, młodych liderów. Jak zwykle jednak przyszły kontuzje, a za nimi gorsza dyspozycja najlepszych graczy i z jeszcze niedawnej dobrej passy i wygrania 7 z 9 meczów nie ma już nic. Są 4 porażki z rzędu.
Wszystkie 27 meczów rozegrało tylko dwóch zawodników, a tylko 5 opuściło maksymalnie po 2 spotkania. Zawodnicy, którzy mieli być kluczowi stracili ich więcej.
Liczba opuszczonych meczów:
- Cam Thomas i Nic Claxton po 7
- Lonnie Walker – 8
- Dennis Smith jr – 14
- Ben Simmons – 21
Pełna informacja zdrowotna dla Brooklyn Nets:
The Brooklyn Nets have announced the following medical updates.
Dennis Smith Jr., who has missed the last six games due to an upper back sprain, has been cleared for full basketball activities. He will continue to increase his on-court work over the next two days and is…
— Brooklyn Nets (@BrooklynNets) December 20, 2023
Simmons spisany na straty
A jak widać po wpisie w serwisie X trzej ostatni jeszcze nie są gotowi do gry, a to mocno wpływa na wyniki zespołu. Dennis Smith Jr jest jednym z najlepszych obrońców w składzie Nets, Lonnie Walker to natychmiastowa broń z ławki rezerwowych, a Ben Simmons miał być dyrygentem pierwszej piątki jako rozgrywający. O ile w przypadkach Walkera i Smitha Jr perspektywa powrotu jest niezbyt odległa, to uraz Simmonsa jest poważniejszy.
Jego problemy z kręgosłupem trwają już długo. W lato udzielił obszernego wywiadu, w którym mówił, że świetnie się czuje, nic mu nie doskwiera i jest gotowy do gry. I zarówno preseason, jak i początek sezonu zasadniczego to potwierdzały. Nie był to może Simmons z najlepszych sezonów w Sixers, ale był znów szybki, dynamicznie się poruszający, grający znów momentami nad obręczą, naprawdę przyjemnie się to oglądało.
Tylko że trwało to zaledwie dwa tygodnie. Po siódmym meczu drużyny, a szóstym Bena został on wpisany na listę kontuzjowanych i nie schodzi z niej do dzisiaj. Jak informuje drużyna widać u niego zdecydowaną poprawę w ostatnich dwóch tygodniach, ale wciąż nie ma informacji o jego powrocie. Mamy tylko lakoniczny komentarz, że kolejna informacja o jego zdrowiu zostanie opublikowana za dwa tygodnie.
To może równie dobrze oznaczać, że na początku stycznia również dostaniemy informację o dalszych postępach we wracaniu do zdrowia, ale dalej bez daty powrotu. Kontuzja nerwu w dolnej części pleców nie jest czymś łatwym i szybkim do wyleczenia. Przez poprzednie dwa lata Simmons zagrał łącznie 42 mecze, wszystkie po wymianie do Nets, ale póki co nie wygląda to dobrze dla niego.
Dołek gwiazd, brak zgrania
Te urazy i brak wspólnej gry powoduje, że zespół nie wygląda dobrze na parkiecie. A jest to szczególnie widoczne w przypadku dwóch najlepszych strzelców – Mikala Bridgesa i Cama Thomasa. W ich przypadku bardzo łatwo można obstawiać kiedy drużyna wygra, a kiedy przegra.
Średnie punktowe w meczach wygranych i przegranych:
- Cam Thomas w wygranych 18,0 pkt., 35,8% z gry
- Mikal Bridges w wygranych 23,1 pkt., 50,7% z gry
- Cam Thomas w przegranych 29,0 pkt., 51,6% z gry
- Mikal Bridges w przegranych 20,4 pkt., 41,1% z gry
Wzór jest aż nadto widoczny. Cam Thomas jest świetnym łowcą punktów, ale jego gra pochłania grę całego zespołu. Gra średnio 4,3 izolacji na mecz, najwięcej w zespole, zdobywa z nich przyzwoite 1,03 punktu na posiadanie, ale zatrzymuje ruch piłką. Co prawda notuje 2,4 asysty na mecz, czyli najwięcej w karierze, ale jeśli przeliczymy to na minuty, albo na posiadania, to mamy praktycznie taki sam wynik jak w poprzednich dwóch sezonach. Największym problemem jest jednak to, że z nim na boisku Nets są gorsi od rywali aż o 7,3 punktu na 100 posiadań. To najgorszy wynik z całej rotacji.
Bridges, czyli zawodnik typowany na lidera drużyny po poprzednim sezonie radzi sobie nieco lepiej, ale jeśli tylko gra gorzej, to drużyna przegrywa.
Ostatnie 4 mecze, wszystkie przegrane to 13,8 punktu i zaledwie 27,4% z gry.
Gdy obaj są jednocześnie na boisku, a spędzili razem już 436 minuty, drużyna przegrywa te fragmenty aż o 6,2 punktu na 100 posiadań. Z Thomasem jest jeszcze gorzej, więc scenariusz trochę nasuwa się sam. Nets muszą rozłączyć tę parę, a najlepiej oddać Thomasa. Granie nim dużych minut i podkręcanie jego statystyk jest dobre z punktu widzenia podbicia ceny. Ale z drugiej strony odbija się na wyniku.
Na razie są na 9. miejscu gwarantującym udział w Play-In, ale Chicago Bulls są rozpędzeni i ich gonią. Muszą się zdecydować czy idą dalej w eksperyment z Thomasem, czy zależy im na zwyciężaniu.
Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.